Rok czterech prezydentów
2010-07-07 03:45:24
Ze zdumieniem przyjąłem decyzję Bronisława Komorowskiego, teraz już prezydenta-elekta RP, o wczesnym złożeniu mandatu posła.

Złożenie tegoż mandatu pociąga za sobą opróżnienie urzędu marszałka Sejmu a także zaprzestanie pełnienia obowiązków prezydenta.

Cóż, w pełni rozumiem konieczność, przynajmniej formalnej, ponadpartyjności urzędu, jaki Komorowski ma niebawem formalnie objąć, a trudno o bardziej partyjne stanowiska niż poseł czy nawet marszałek. Rozumiem też i respektuję chęć do zaczerpnięcia ostatnich chwil spokoju. Można będzie jeszcze jako tako odetchnąć, rzecz jasna poza przygotowaniami do uroczystego ślubowania.

Jednakże decyzja nie wydaje się zbyt odpowiedzialna, a już na pewno sensowna. Pan Komorowski ciężar prezydentury wziął na siebie już w kwietniu, gdy zgodnie z konstytucją przejął, tymczasowo, funkcję głowy państwa. Cóż więc stoi na przeszkodzie, by wypełniał ją dalej, skoro i tak ma przed sobą całe pięć lat na urzędzie?

A tymczasem 2010 będzie rokiem czterech prezydentów. Najpierw oczywiście był Lech Kaczyński, a następnie Komorowski, jako pełniący obowiązki.

Sejm nie będzie mógł wybrać następcy marszałka przed czwartkiem, a zatem na jeden dzień głową państwa zostanie marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. A potem, do sierpnia, nowy marszałek Sejmu, którym już na pewno zostanie bohater wciąż niewyjaśnionej afery hazardowej Grzegorz Schetyna.

Karuzela prezydentów i p.o. prezydentów nie wydaje się przeszkodą na drodze normalnego funkcjonowania państwa, ale z drugiej strony można zapytać: po co ten cały korowód?

poprzedninastępny komentarze