"Sieg Heil!" pod szczególną ochroną
2010-11-13 01:26:07
Niczego ostatnio tak bardzo nie żałuję, jak tego, iż 11 listopada, z powodu zobowiązań domowych, od których nie mogłem się wymigać, nie poszedłem na kontrmanifestację. Biorąc pod uwagę, co tam się działo i jak antyfaszyści zostali przez państwo potraktowani, powinniśmy byli być tam wszyscy razem.

Cóż, nie poszedłem blokować pogrobowców Romana Dmowskiego, którzy chyba z wrodzonej głupoty regularnie czczą rocznicę przekazania władzy wojskowej niejakiemu brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu którego, jak wiadomo, pan Roman bardzo sobie, z wzajemnością, cenił. Nie poszedłem, ale faszyści przyszli do mnie i pod opiekuńczymi skrzydłami dzielnej policji przemaszerowali ulicą Dobrą na Powiślu, wywrzaskując jakieś idiotyzmy o krwi i narodzie tuż pod moimi oknami.

Przedtem, gdy część z nich zapędziła się na równoległy Solec, miejsce urodzenia, co uważam w tych okolicznościach za szczególnie symboliczne, Mordechaja Anielewicza, można było wyraźnie usłyszeć okrzyki „Sieg Heil”.

Jedna rzecz bardzo mnie nurtuje. Co mamy sądzić o władzach Warszawy, władzach Polski i podległych jej służbach, które dzielnie biły antyfaszystowskich demonstrantów na ulicach, trzymały osoby ściśnięte w kordonie przez godziny, a potem udzielały bardzo mądrych instrukcji, w jaki sposób i w jakich kierunkach mają spieprzać? Tych samych antyfaszystów, którzy zebrali się, aby głośno powiedzieć „nie” neonazistowskim treściom, których propagowanie jest w Polsce zakazane. W Polsce, kraju, gdzie przypomnijmy, uzbrojeni ludzie wykrzykujący „Sieg Heil” zamordowali w czasie okupacji miliony naszych przodków?

Odpowiedź jest prosta. Państwo i jego służby po prostu chroniły biednych neofaszystów, aby spokojnie mogli wyrażać swoją miłość do ojczyzny, skandując staropolskie „Sieg Heil”. A lewacy sami się pobili.

Na pewno neofaszyści szczególnie tę troskę państwa docenią. Jak to już wiele razy w historii bywało.

poprzedninastępny komentarze