2011-04-16 00:13:21
Politycy, dziennikarze i wszelkiej maści tęgie głowy od miesięcy zamartwiają się, jak by tu wreszcie ulżyć przepracowanym – po dziesiątym każdego miesiąca – pracownikom stołecznych służb porządkowych i miejskiego zakładu oczyszczania. Jakiż to wariantów już nie rozważano. Jakich to rozwiązań nie proponowano.
Niestety wychodzi na to, iż najlepsze z możliwych rozwiązań zdołało póki co, nie wiedzieć czemu, zupełnie umknąć ich uwadze. A nie wymagałoby wiele. Wystarczyłby drobny gest dobrej woli ze strony władz Najjaśniejszej, polegający na zrzeczeniu się władzy nad pewnym kawałkiem Warszawy. Tu przecież, jak twierdzą uparcie sprawcy comiesięcznego bałaganu, znajduje się prawdziwa wolna Polska. Czemuż więc Rzeczpospolita nie miałaby pójść im na rękę i uznać suwerenność owej Prawdziwej Polski? Zadowoliłoby to niemal wszystkich żywo tematem zainteresowanych.
Zadowolony byłby Jarosław Kaczyński. Jako uznany prezydent Prawdziwej Polski mógłby na terytorium swego kraju, obejmującego dawny Pałac Prezydencki, zrobić to wszystko, co by zrobił, gdyby przez czysty przypadek nie przegrał ostatnich wyborów. Mógłby postawić tyle pomników, ile by się tylko zmieściło. Mógłby sprawować należną mu władzę na własnym niepodległym terytorium.
Zadowoleni byliby jego zwolennicy, zarówno ci, którzy zdecydowaliby się na zamieszkanie w Prawdziwej Polsce, jak i ci, którzy ze względów obiektywnych musieliby zostać w naszym okropnym kondominium. Ci ostatni przynajmniej mieliby tę pocieszającą świadomość, że gdzieś tam jest Prawdziwa Polska, do której można wzdychać.
Zadowolony byłby pan prezydent Komorowski, który przecież tak lubi Belweder. Nikt by mu już głowy nie zawracał nudnymi pytaniami, kiedy zechce się przenieść na Krakowskie.
Zadowolone byłby warszawskie służby miejskie. Koniec z ustawianiem i pilnowaniem, czy to na mrozie, czy w upale, barierek. Koniec z wywożeniem zniczy i zeskrobywaniem z chodnika roztopionego wosku.
Zadowolona byłaby mocno zredukowana i pozbawiona perspektyw, z uwagi na naszą obecność w strefie Schengen, służba graniczna. W końcu ktoś będzie musiał pilnować granicy RP z Prawdziwą Polską.
Zadowoleni byliby urzędnicy MSZ. Ileż to nowych etatów można stworzyć aby zająć się wydawaniem wiz oraz wymienianiem obelżywych not protestacyjnych.
Zadowoleni byliby turyści. Wszak granica państwowa w samym centrum Warszawy to ciekawsza i, nie ukrywajmy, trwalsza atrakcja niż krzyż. Rzym ma Watykan, to czemu Warszawa miałaby być gorsza?
Zadowoleni byliby mieszkańcy śródmieścia, którzy mogliby bez problemu przemieszczać się tym odcinkiem komunikacyjnym przez wszystkie dni w miesiącu.
Wśród bardzo nielicznych niezadowolonych byłaby chyba tylko telewizja, pozbawiona malowniczych relacji, oraz premier Tusk, któremu trudno by było straszyć do poduszki społeczeństwo opozycją, która dostała własny kraj i, w związku z tym, tego już mieć nie może.
Niestety wychodzi na to, iż najlepsze z możliwych rozwiązań zdołało póki co, nie wiedzieć czemu, zupełnie umknąć ich uwadze. A nie wymagałoby wiele. Wystarczyłby drobny gest dobrej woli ze strony władz Najjaśniejszej, polegający na zrzeczeniu się władzy nad pewnym kawałkiem Warszawy. Tu przecież, jak twierdzą uparcie sprawcy comiesięcznego bałaganu, znajduje się prawdziwa wolna Polska. Czemuż więc Rzeczpospolita nie miałaby pójść im na rękę i uznać suwerenność owej Prawdziwej Polski? Zadowoliłoby to niemal wszystkich żywo tematem zainteresowanych.
Zadowolony byłby Jarosław Kaczyński. Jako uznany prezydent Prawdziwej Polski mógłby na terytorium swego kraju, obejmującego dawny Pałac Prezydencki, zrobić to wszystko, co by zrobił, gdyby przez czysty przypadek nie przegrał ostatnich wyborów. Mógłby postawić tyle pomników, ile by się tylko zmieściło. Mógłby sprawować należną mu władzę na własnym niepodległym terytorium.
Zadowoleni byliby jego zwolennicy, zarówno ci, którzy zdecydowaliby się na zamieszkanie w Prawdziwej Polsce, jak i ci, którzy ze względów obiektywnych musieliby zostać w naszym okropnym kondominium. Ci ostatni przynajmniej mieliby tę pocieszającą świadomość, że gdzieś tam jest Prawdziwa Polska, do której można wzdychać.
Zadowolony byłby pan prezydent Komorowski, który przecież tak lubi Belweder. Nikt by mu już głowy nie zawracał nudnymi pytaniami, kiedy zechce się przenieść na Krakowskie.
Zadowolone byłby warszawskie służby miejskie. Koniec z ustawianiem i pilnowaniem, czy to na mrozie, czy w upale, barierek. Koniec z wywożeniem zniczy i zeskrobywaniem z chodnika roztopionego wosku.
Zadowolona byłaby mocno zredukowana i pozbawiona perspektyw, z uwagi na naszą obecność w strefie Schengen, służba graniczna. W końcu ktoś będzie musiał pilnować granicy RP z Prawdziwą Polską.
Zadowoleni byliby urzędnicy MSZ. Ileż to nowych etatów można stworzyć aby zająć się wydawaniem wiz oraz wymienianiem obelżywych not protestacyjnych.
Zadowoleni byliby turyści. Wszak granica państwowa w samym centrum Warszawy to ciekawsza i, nie ukrywajmy, trwalsza atrakcja niż krzyż. Rzym ma Watykan, to czemu Warszawa miałaby być gorsza?
Zadowoleni byliby mieszkańcy śródmieścia, którzy mogliby bez problemu przemieszczać się tym odcinkiem komunikacyjnym przez wszystkie dni w miesiącu.
Wśród bardzo nielicznych niezadowolonych byłaby chyba tylko telewizja, pozbawiona malowniczych relacji, oraz premier Tusk, któremu trudno by było straszyć do poduszki społeczeństwo opozycją, która dostała własny kraj i, w związku z tym, tego już mieć nie może.