2012-08-09 17:52:32
Kościół katolicki z niewiadomych dla mnie przyczyn od lat aktywnie wypowiada się w kwestiach związanych z seksem i tematów temu podobnych. Biskupi jak wiadomo to specjaliści w wielu materiach- prokreacji, macierzyństwa, małżeństwa, wychowania dzieci, udanego stosunku itd. Ich wiedza jest niczym nieskrępowana, swoisty klucz francuski- pasuję naprawdę do wszystkiego.
Wydawało mi się, że już nic mnie w tej materii nie zaskoczy. Oj błądzę, przyznaję, gdyż po raz kolejny muszę posypać głowę popiołem. W osłupienie wprawił mnie br. Marcin Radomski z OFM Cap (kapucyn). Na kościelnej frondzie zastanawiał się- i po głębszej refleksji potwierdził- że posiadanie jednego tylko dziecka to grzech. Gdyż „ jeżeli ograniczasz się do tylko jednego dziecka to pojawia się pytanie, co się dzieje z twoim małżeństwem”.
Ten oderwany od życia zakonnik, ewidentnie nie znający realnego życia i problemów z nim związanych twierdzi wręcz, że „Pan Bóg jest Miłośnikiem życia. A jeżeli jest Miłośnikiem życia, to zawsze się o nie zatroszczy”. To w sumie bardzo ciekawe. Ileż to zaniedbanych, biednych, głodnych dzieci żyje w Polsce? Ano bardzo dużo. Dokładnie co czwarte. To wszystko w katolickiej Polsce, w ojczyźnie Jana Pawła II. Widocznie Pan Bóg ma wysublimowane pojęcie miłości...
Zainteresowany życiem seksualnym brat pyta retorycznie „ Jeżeli para decyduje się tylko na jedno dziecko i nic więcej, to pytanie pierwsze: dlaczego decyduje się tylko na jedno dziecko, i pytanie drugie: w jaki sposób wygląda celebracja ich miłości?”. Czyżby posiadanie jednego dziecka oznaczało koniec uczucia, celebracji miłości? Albo inaczej- czy posiadanie dużej ilości potomstwa poprawią ową kondycję i celebrację? Zaprawdę powiadam Wam, że nie mam pojęcia skąd brat wysuwa takie wnioski.
Br. Marcin jednak pokazuje – przynajmniej wg niego- pozytywne przykłady rodziny wielodzietnej. Od razu zaznaczę, że nie absolutnie nie ma w tym nic złego, jeśli oboje ludzi tego chcę i są w stanie temu podołać. „ Pamiętam taką rodzinę ze wspólnoty neokatechumenalnej w Londynie, która miała 11 dzieci. Jedenaste urodziło się z zespołem Downa. Wiesz co ci rodzice powiedzieli? Że wreszcie zobaczyli, jak wielkim zaufaniem obdarzył ich Bóg, jak bardzo im zaufał, że dał im takie dziecko. To dla nich znaczyło tyle, że ich miłość jest już na takim poziomie, że faktycznie są w stanie przyjąć chore dziecko i obdarzyć je miłością. Byli wzruszeni tym, że Pan Bóg im tak zaufał. Odpowiedź faktograficzna na pytanie, czy jedno dziecko jest grzechem”. Rzeczywiście, zaufanie Boga w tej materii było ogromne. Jednak brat nie chciał przyznać z jakim ciężarem przez całe życie zmagać się będzie te biedne dziecko oraz ich rodzice i co będzie, gdy ich już zabraknie...
I na koniec pojawia się pytanie- czy Bóg zgrzeszył posiadając jedno tylko dziecko? Abstrahując już od tego, że urodziło się nie w małżeńskim związku. Jeśli tak, to mamy niezłą aferę.
Tweetnij
Wydawało mi się, że już nic mnie w tej materii nie zaskoczy. Oj błądzę, przyznaję, gdyż po raz kolejny muszę posypać głowę popiołem. W osłupienie wprawił mnie br. Marcin Radomski z OFM Cap (kapucyn). Na kościelnej frondzie zastanawiał się- i po głębszej refleksji potwierdził- że posiadanie jednego tylko dziecka to grzech. Gdyż „ jeżeli ograniczasz się do tylko jednego dziecka to pojawia się pytanie, co się dzieje z twoim małżeństwem”.
Ten oderwany od życia zakonnik, ewidentnie nie znający realnego życia i problemów z nim związanych twierdzi wręcz, że „Pan Bóg jest Miłośnikiem życia. A jeżeli jest Miłośnikiem życia, to zawsze się o nie zatroszczy”. To w sumie bardzo ciekawe. Ileż to zaniedbanych, biednych, głodnych dzieci żyje w Polsce? Ano bardzo dużo. Dokładnie co czwarte. To wszystko w katolickiej Polsce, w ojczyźnie Jana Pawła II. Widocznie Pan Bóg ma wysublimowane pojęcie miłości...
Zainteresowany życiem seksualnym brat pyta retorycznie „ Jeżeli para decyduje się tylko na jedno dziecko i nic więcej, to pytanie pierwsze: dlaczego decyduje się tylko na jedno dziecko, i pytanie drugie: w jaki sposób wygląda celebracja ich miłości?”. Czyżby posiadanie jednego dziecka oznaczało koniec uczucia, celebracji miłości? Albo inaczej- czy posiadanie dużej ilości potomstwa poprawią ową kondycję i celebrację? Zaprawdę powiadam Wam, że nie mam pojęcia skąd brat wysuwa takie wnioski.
Br. Marcin jednak pokazuje – przynajmniej wg niego- pozytywne przykłady rodziny wielodzietnej. Od razu zaznaczę, że nie absolutnie nie ma w tym nic złego, jeśli oboje ludzi tego chcę i są w stanie temu podołać. „ Pamiętam taką rodzinę ze wspólnoty neokatechumenalnej w Londynie, która miała 11 dzieci. Jedenaste urodziło się z zespołem Downa. Wiesz co ci rodzice powiedzieli? Że wreszcie zobaczyli, jak wielkim zaufaniem obdarzył ich Bóg, jak bardzo im zaufał, że dał im takie dziecko. To dla nich znaczyło tyle, że ich miłość jest już na takim poziomie, że faktycznie są w stanie przyjąć chore dziecko i obdarzyć je miłością. Byli wzruszeni tym, że Pan Bóg im tak zaufał. Odpowiedź faktograficzna na pytanie, czy jedno dziecko jest grzechem”. Rzeczywiście, zaufanie Boga w tej materii było ogromne. Jednak brat nie chciał przyznać z jakim ciężarem przez całe życie zmagać się będzie te biedne dziecko oraz ich rodzice i co będzie, gdy ich już zabraknie...
I na koniec pojawia się pytanie- czy Bóg zgrzeszył posiadając jedno tylko dziecko? Abstrahując już od tego, że urodziło się nie w małżeńskim związku. Jeśli tak, to mamy niezłą aferę.
Tweetnij