2012-08-12 11:50:07
Powszechnie utarło się przekonanie, że zwycięska bitwa warszawska była cudem. Brednie te rozpowszechniała klerykalna prawica, która za wszelką cenę próbowała zdezawuować Józefa Piłsudskiego i całe Wojsko Polskie, które dopiero co się odradzało. Mit ten niestety pokutuje po dziś dzień.
Celebracja klęsk jest chyba naszym narodowym sportem. Czczenie porażek, przegranych Powstań i przekuwanie ich w narodowe mity wrosło już w naszą tożsamość. Wojna polsko-bolszewicka powinna być symbolem, że można i że należy czcić polską wiktorię. Ale czy potrafimy cieszyć się ze zwycięstwa? Nie umniejszajmy naszych zwycięstw, tym bardziej, że mamy ich nie wiele!
Za wszelką cenę jednak klerykalna prawica próbowała zrobić wszystko, aby zwycięską wojnę przekuć na swoje modły. Należy również zastanawiać się w tym momencie- idąc ich tokiem rozumowania- gdzie były te cuda na przestrzeni wieków? Czy Bóg opuścił Polskę podczas rozbiorów? Gdzie był przez te półtora wieku? Dlaczego dopuścił do inwazji III Rzeszy na Polskę? Gdzie była Bozia podczas rzezi Powstania warszawskiego? Podobnych idiotycznych pytań można by stawiać tysiące. Jednak te, które powstawały wówczas były pisane na serio.
W klerykalnej Gazecie Świątecznej zamieszczony został artykuł jednego z księży, który pisał- „ ...cóż dziwnego, że udało się Polakom zwyciężyć bolszewików, przecie sam widziałem na polu bitwy, jak Matka Boska osobiście granatami rzucała bolszewików." .
Szybko te pomysły podchwycono i upowszechniono. Celem było anektowanie kościelne glorii z bolszewikami. W 1930 r. jezuita ks. Henryk Mroczko, w artykule zamieszczonym w piśmie Sodalis Marianus , przypisał całą zasługę ni mniej ni więcej tylko przyszłemu papieżowi Piusowi XI. Ks. Mroczko instruował wiernych- „ Rozpoczął się straszliwy srom. Rozbite oddziały piechoty i konnicy tłoczyły się wraz z taborem w bezładną masę, która w przerażeniu i panice uciekała,, porywając wszystko za sobą. Nie pomogły energiczne rozkazy naczelnego dowództwa… Jeden chciał z nami pozostać… ukochany przez naród Nuncjusz papieski Mgr. Ratti, a miłościwie nam dziś panujący Pius XI… W rozełkany jęk ludu wplotło się gorące wołanie: 'Królowo Korony Polskiej — Módl się za nami...'. Na to wołanie ludu, na ten krzyk chrześcijaństwa, podniosły się skały, otworzyły groby, ruszyły kurhany i z nich poczęły wstawać zastępy zakutych w zbroje skrzydlatych rycerzy, a na ich czele Sobiescy, Chodkiewicze, Czarnieccy, Żółkiewscy… Stanęli i zwrócili wzrok ku Jasnej Górze pytając, ku jakiej potrzebie Królowa ich woła. Tam przejasna Pani z Dzieciątkiem na ręku, obleczona w szkarłat z koroną na głowie, wskazywała berłem ku Warszawie, a z ust jej padł rozkaz: 'W nich!' Szczęknęły zbroje, pochyliły się proporce, zaszumiały skrzydła i z okrzykiem: 'Jezus, Marja!' — pomknęli rycerze jak huragan ku stolicy… Polska zwyciężyła, bo za nią stała matka Kościół , bo przy niej trwał wiernie przyjaciel, który jako namiestnik Chrystusowy miał zasiąść na papieskim tronie."
W lutym 1931 r. Ognisko Nauczycielskie przytaczało kazanie rekolekcyjne dla młodzieży jednego z księży: "W czasie inwazji bolszewickiej była taka bieda w kraju, że buta nie można było kupić. Prezydenta — głowy Państwa nie było, wojska prawie nie było, dowódców nie było i wojsko ich nie miało . Jednak stał się cud nad Wisłą, który sprawił X. Skorupka. " . Co ciekawe, tego dzielnego kapelana WP nie było już na świecie, gdy Wojsko Polskie gromiło Bolszewików.
Tweetnij
Celebracja klęsk jest chyba naszym narodowym sportem. Czczenie porażek, przegranych Powstań i przekuwanie ich w narodowe mity wrosło już w naszą tożsamość. Wojna polsko-bolszewicka powinna być symbolem, że można i że należy czcić polską wiktorię. Ale czy potrafimy cieszyć się ze zwycięstwa? Nie umniejszajmy naszych zwycięstw, tym bardziej, że mamy ich nie wiele!
Za wszelką cenę jednak klerykalna prawica próbowała zrobić wszystko, aby zwycięską wojnę przekuć na swoje modły. Należy również zastanawiać się w tym momencie- idąc ich tokiem rozumowania- gdzie były te cuda na przestrzeni wieków? Czy Bóg opuścił Polskę podczas rozbiorów? Gdzie był przez te półtora wieku? Dlaczego dopuścił do inwazji III Rzeszy na Polskę? Gdzie była Bozia podczas rzezi Powstania warszawskiego? Podobnych idiotycznych pytań można by stawiać tysiące. Jednak te, które powstawały wówczas były pisane na serio.
W klerykalnej Gazecie Świątecznej zamieszczony został artykuł jednego z księży, który pisał- „ ...cóż dziwnego, że udało się Polakom zwyciężyć bolszewików, przecie sam widziałem na polu bitwy, jak Matka Boska osobiście granatami rzucała bolszewików." .
Szybko te pomysły podchwycono i upowszechniono. Celem było anektowanie kościelne glorii z bolszewikami. W 1930 r. jezuita ks. Henryk Mroczko, w artykule zamieszczonym w piśmie Sodalis Marianus , przypisał całą zasługę ni mniej ni więcej tylko przyszłemu papieżowi Piusowi XI. Ks. Mroczko instruował wiernych- „ Rozpoczął się straszliwy srom. Rozbite oddziały piechoty i konnicy tłoczyły się wraz z taborem w bezładną masę, która w przerażeniu i panice uciekała,, porywając wszystko za sobą. Nie pomogły energiczne rozkazy naczelnego dowództwa… Jeden chciał z nami pozostać… ukochany przez naród Nuncjusz papieski Mgr. Ratti, a miłościwie nam dziś panujący Pius XI… W rozełkany jęk ludu wplotło się gorące wołanie: 'Królowo Korony Polskiej — Módl się za nami...'. Na to wołanie ludu, na ten krzyk chrześcijaństwa, podniosły się skały, otworzyły groby, ruszyły kurhany i z nich poczęły wstawać zastępy zakutych w zbroje skrzydlatych rycerzy, a na ich czele Sobiescy, Chodkiewicze, Czarnieccy, Żółkiewscy… Stanęli i zwrócili wzrok ku Jasnej Górze pytając, ku jakiej potrzebie Królowa ich woła. Tam przejasna Pani z Dzieciątkiem na ręku, obleczona w szkarłat z koroną na głowie, wskazywała berłem ku Warszawie, a z ust jej padł rozkaz: 'W nich!' Szczęknęły zbroje, pochyliły się proporce, zaszumiały skrzydła i z okrzykiem: 'Jezus, Marja!' — pomknęli rycerze jak huragan ku stolicy… Polska zwyciężyła, bo za nią stała matka Kościół , bo przy niej trwał wiernie przyjaciel, który jako namiestnik Chrystusowy miał zasiąść na papieskim tronie."
W lutym 1931 r. Ognisko Nauczycielskie przytaczało kazanie rekolekcyjne dla młodzieży jednego z księży: "W czasie inwazji bolszewickiej była taka bieda w kraju, że buta nie można było kupić. Prezydenta — głowy Państwa nie było, wojska prawie nie było, dowódców nie było i wojsko ich nie miało . Jednak stał się cud nad Wisłą, który sprawił X. Skorupka. " . Co ciekawe, tego dzielnego kapelana WP nie było już na świecie, gdy Wojsko Polskie gromiło Bolszewików.
Tweetnij