2012-09-29 10:59:47
Żyję w jakimś dziwnym przeświadczeniu, że sprawy najważniejsze, najbardziej palące problemy społeczne są nie tyle pomijane świadomie, ale są po prostu nie atrakcyjnie medialnie. Bieda i rozwarstwienie społeczne w Polsce należą do najwyższych z najwyższych w Europie. Pod tym względem wyprzedziliśmy nawet Rumunię. Ale na pogłębioną debatę i wnioski nie ma szans, gdyż zadałaby ona kłam założycielskiemu mitowi III RP, mówiącemu o tzw. cudzie gospodarczym Polski i awansie cywilizacyjnym. Cud ten jednak nie dotyczy jednak pojedynczej jednostki, a wąsko pojętej elity.
Wszystkie rządowe i pozarządowe, wewnętrzne i zewnętrzne raporty i opracowania na temat polskiej biedy mówią jasno- problem jest ogromny i ciągle wzrasta. Jak wyglądają realia? Według danych GUS za 2010 r. poniżej relatywnej granicy ubóstwa, rozumianej jako połowa średnich miesięcznych wydatków gospodarstw domowych, żyje 17,1 proc. gospodarstw domowych w Polsce . Z kolei poniżej tzw. ustawowej granicy ubóstwa, która uprawnia do ubiegania się o świadczenia z pomocy społecznej, egzystuje 7,3 proc. gospodarstw domowych. Aż 5,7 proc. gospodarstw domowych znajduje się poniżej minimum egzystencji, które definiuje się jako poziom zaspokojenia potrzeb, poniżej którego występuje biologiczne zagrożenie życia oraz rozwoju psychofizycznego człowieka. Jak wziąć tych ludzi do kupy to wychodzi nam, że trzy miliony obywateli żyje w ubóstwie. Na tle Europy polskie dzieci wypadają blado. Ubóstwo dotyczy aż 1,3 mln dzieciaków, którzy wakacje i czas wolny spędzają w domach bądź na osiedlowych podwórkach. Ich rodzice mieli pod tym względem więcej szczęścia. Urodzili się co prawda w zniewolonej przez czerwoną zarazę Polsce, ale darmowe kolonie, szkołę i pracę mieli. To w Polsce „publiczna” służba zdrowia jest droga i w opłakanych stanie. Polska zajęła niedawno 27 miejsce w rankingu Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia. Badanie objęło w sumie 34 kraje Europy. To też jeden z tych efektów zwanych cudem gospodarczym...O naszej biedzie jest głośno, ale na razie na zachodzie. Zauważają ją zagraniczni dziennikarze, nasi z kolei chowają głowę w piasek.
Jak na tym tle wypadają media? W systemie kapitalistycznym istnienie nierozerwalny związek współżycia na linii- kapitał, władza, media. To media dziś sprawują najważniejszą funkcję społeczną, wyznaczają kierunki debat, tworzą wzorce zachowań i kreują rzeczywistość. Nikt nie ma dziś chyba wątpliwości, że najbardziej wpływowi dziennikarze i redakcje są w równym stopniu odpowiedzialne za kierunek zmian. Nie bez powodu dziennikarzy wymienia się obok polityków, za najbardziej wpływową grupę. W komercyjnych redakcjach, gdzie rządzi kapitał rękoma bogatego właściciela sam wyznacza trendy społeczne. W mediach publicznych nie jest wcale lepiej. Te są z kolei celem partyjnym od lat. Więc „wolne i niezależne” media często w praktyce są fikcją. Która to redakcja na serio podjęłaby się pogłębionej debaty na temat polskiej biedy? Nie widzę takiej. Media ostatnio informują o tym, że Polacy znów masowo emigrują. I to skąd?! Z kraju, którego kryzys podobno nie dotknął tak jak na zachodzie. A Polacy okazuje się wolą zachodzi kryzys, niż swojski cud gospodarczy.
Nie mam jednak żalu tylko i wyłącznie do polityków i dziennikarzy. Ci pierwsi przecież są niejako odzwierciedleniem społeczeństwa. Jacy ludzie , taka władza. Mam jednak nieodparte wrażenie, że niektórzy ludzie powinni jednak na czas wyborów zostawać w domu, mimo że i tak połowa w ogóle nie bierze w nich udziału. Dla mnie osobiście frekwencje powyżej 40 procentowa to i tak dużo, mając na uwadze tych wszystkich baranów, którzy biorą w niej udział. Niechby frekwencja wyniosła i 15 procent, ale żeby ludzie głosowali z sensem. To byłoby już coś. Wybór przy urnach jest często nieprzemyślany, dokonuje się wyboru z powodów estetycznych i pod wpływem opinii mediów i innych, tak jakby ktoś tym ludziom wyprał mózg. A myślenie przecież nie boli, a może okazać się twórcze.
Dostałem kilka dni temu propozycję pracy w pewnym zakładzie pracy. Praca jest dwu zmianowa. Wynagrodzenie do ręki to 1100zł. Niektórych może to śmieszyć, ale ja naprawdę jestem szczęśliwy. Nie stać mnie będzie oczywiście na nic, gdyż wynajęcie mieszkania wynosić mnie będzie 650 zł, ale przynajmniej okaże się, że jestem przedsiębiorczy i zaradczy. Mimo to, jakoś nie podnosi mnie to na duchu...
Wszystkie rządowe i pozarządowe, wewnętrzne i zewnętrzne raporty i opracowania na temat polskiej biedy mówią jasno- problem jest ogromny i ciągle wzrasta. Jak wyglądają realia? Według danych GUS za 2010 r. poniżej relatywnej granicy ubóstwa, rozumianej jako połowa średnich miesięcznych wydatków gospodarstw domowych, żyje 17,1 proc. gospodarstw domowych w Polsce . Z kolei poniżej tzw. ustawowej granicy ubóstwa, która uprawnia do ubiegania się o świadczenia z pomocy społecznej, egzystuje 7,3 proc. gospodarstw domowych. Aż 5,7 proc. gospodarstw domowych znajduje się poniżej minimum egzystencji, które definiuje się jako poziom zaspokojenia potrzeb, poniżej którego występuje biologiczne zagrożenie życia oraz rozwoju psychofizycznego człowieka. Jak wziąć tych ludzi do kupy to wychodzi nam, że trzy miliony obywateli żyje w ubóstwie. Na tle Europy polskie dzieci wypadają blado. Ubóstwo dotyczy aż 1,3 mln dzieciaków, którzy wakacje i czas wolny spędzają w domach bądź na osiedlowych podwórkach. Ich rodzice mieli pod tym względem więcej szczęścia. Urodzili się co prawda w zniewolonej przez czerwoną zarazę Polsce, ale darmowe kolonie, szkołę i pracę mieli. To w Polsce „publiczna” służba zdrowia jest droga i w opłakanych stanie. Polska zajęła niedawno 27 miejsce w rankingu Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia. Badanie objęło w sumie 34 kraje Europy. To też jeden z tych efektów zwanych cudem gospodarczym...O naszej biedzie jest głośno, ale na razie na zachodzie. Zauważają ją zagraniczni dziennikarze, nasi z kolei chowają głowę w piasek.
Jak na tym tle wypadają media? W systemie kapitalistycznym istnienie nierozerwalny związek współżycia na linii- kapitał, władza, media. To media dziś sprawują najważniejszą funkcję społeczną, wyznaczają kierunki debat, tworzą wzorce zachowań i kreują rzeczywistość. Nikt nie ma dziś chyba wątpliwości, że najbardziej wpływowi dziennikarze i redakcje są w równym stopniu odpowiedzialne za kierunek zmian. Nie bez powodu dziennikarzy wymienia się obok polityków, za najbardziej wpływową grupę. W komercyjnych redakcjach, gdzie rządzi kapitał rękoma bogatego właściciela sam wyznacza trendy społeczne. W mediach publicznych nie jest wcale lepiej. Te są z kolei celem partyjnym od lat. Więc „wolne i niezależne” media często w praktyce są fikcją. Która to redakcja na serio podjęłaby się pogłębionej debaty na temat polskiej biedy? Nie widzę takiej. Media ostatnio informują o tym, że Polacy znów masowo emigrują. I to skąd?! Z kraju, którego kryzys podobno nie dotknął tak jak na zachodzie. A Polacy okazuje się wolą zachodzi kryzys, niż swojski cud gospodarczy.
Nie mam jednak żalu tylko i wyłącznie do polityków i dziennikarzy. Ci pierwsi przecież są niejako odzwierciedleniem społeczeństwa. Jacy ludzie , taka władza. Mam jednak nieodparte wrażenie, że niektórzy ludzie powinni jednak na czas wyborów zostawać w domu, mimo że i tak połowa w ogóle nie bierze w nich udziału. Dla mnie osobiście frekwencje powyżej 40 procentowa to i tak dużo, mając na uwadze tych wszystkich baranów, którzy biorą w niej udział. Niechby frekwencja wyniosła i 15 procent, ale żeby ludzie głosowali z sensem. To byłoby już coś. Wybór przy urnach jest często nieprzemyślany, dokonuje się wyboru z powodów estetycznych i pod wpływem opinii mediów i innych, tak jakby ktoś tym ludziom wyprał mózg. A myślenie przecież nie boli, a może okazać się twórcze.
Dostałem kilka dni temu propozycję pracy w pewnym zakładzie pracy. Praca jest dwu zmianowa. Wynagrodzenie do ręki to 1100zł. Niektórych może to śmieszyć, ale ja naprawdę jestem szczęśliwy. Nie stać mnie będzie oczywiście na nic, gdyż wynajęcie mieszkania wynosić mnie będzie 650 zł, ale przynajmniej okaże się, że jestem przedsiębiorczy i zaradczy. Mimo to, jakoś nie podnosi mnie to na duchu...