Moja literacka parafilia
2013-01-16 10:36:14
Czy zdarza Wam się myśleć o perwersyjnym seksie? Miewać fantazje, o których Wasz partner nigdy się nie dowie, a Wy sami boicie się z jakiś względów mu o tym powiedzieć? Min. o tym jest książka pt. „Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie”, którymi autorami są Ewa Wanat oraz Andrzej Depko.

Książka z pewnością obala mity, obrosłe wokół tematu seksu. Bo czy nie zdarzało się, że jakakolwiek forma fantazji, budziła zdziwienie partnera/partnerki, nie padało słowo „zboczeniec”? Zapewne, każdy, w którym kryje się jakakolwiek parafilia ma obawę przed wyznaniem co go tak naprawdę kręci. Żyjemy, bowiem w dość konserwatywnym i patriarchalnym społeczeństwie, gdzie takie rzeczy nie powinny mieć w ogóle miejsca. Tymczasem okazuje się, że wbrew obiegowym opiniom całej masy moralistów, jest trochę, inaczej. Owe fantazje dotyczą sporej liczby osób, w tym kobiet, co niektórych może zdziwić. I nie ma w tym absolutnie nic zatrważającego.

Z powodu braku edukacji seksualnej w polskich szkołach, książka ta wypełnia na pewno jakąś lukę, aczkolwiek autorzy z pewnością nie aspirują do roli narodowych edukatorów, choć wydłubują pewną szczelinę, zakrywaną przed społeczeństwem. Dzieci i młodzież, w przeciwieństwie do pokolenia swoich dziadków i rodziców, mają narzędzie, dzięki któremu z pewnością łatwiej się odnaleźć ze swoją określoną parafilią, ale może być również złym drogowskazem, prowadzącym do zaniżenia własnej wartości, która prowadzi do kompleksów. Chodzi o pornografię, która buduje w umysłach młodych ludzi przekonanie, że seks to bardzo wydepilowana, mechaniczna gra, w której kobieta traktowana jest jak przedmiot i, której się to bardzo podoba. Zauważa to doktor Andrzej Depko, ostrzegając przed takimi konsekwencjami. Stwierdza jednoznacznie, że masturbacja, tak powszechna w okresie dojrzewania, nie jest złem. Choć już widzę frondowych moralistów przed tym ostrzegających. Pornografia kiedyś, była swoistym elementem kultury, dopiero w czasach chrześcijańskich została sprowadzona do czegoś negatywnego, do grzechu. Choć co ciekawe, Michał Anioł namalował swój autoportret w Kaplicy Sykstyńskiej, na którym odbywa stosunek analny z diabłem. Wówczas była to sztuka erotyczna, dziś budzi oburzenie. Swoista podwójna moralność.

Jedną z najczęściej spotykanych i praktykowanych parafilii jest chyba fetyszyzm, polegający na uzyskiwaniu satysfakcji seksualnej głównie lub wyłącznie w wyniku kontaktu z obiektem pobudzającym − fetyszem. A tym fetyszem może być wszystko. Wszystko, bowiem zależy od inwencji twórczej tych, których to po prostu kręci. Dewiacja seksualna nie ma negatywnych konotacji, chyba , że narusza normy, obyczajowe, medyczne bądź etyczne. Tu granica jest bardzo cienka. Jak fetyszyzm przekłada się w liczbach? Chyba nikogo nie zdziwi, że to pociąga bardziej mężczyzn, bowiem w proporcjach to 40:1 na korzyść facetów. Autorzy od razu wyjaśniają, że wyróżniamy dwa rodzaje fetyszyzmu- mały i duży. Na czym polega różnica? Otóż mały pomaga rozbudzić emocje, namiętność, duży z kolei zastępuje już partnera, jakiś fetysz jest wystarczający, aby zaspokoić swoje pragnienia. Najczęstszą spotykaną parafilią jest chyba podofilia, czyli fetysz stóp. Inne przykłady fetyszyzmów, podane przez autorów, mnie zszokowały. Ich wachlarz jest bardzo różnorodny. Bo taka arachnefilia, czyli typ parafilii, w której bodźcem seksualnym są pająki, to po prostu kosmos! Albo dendrofilia, czyli parafilia mająca polegać na osiąganiu spełnienia seksualnego poprzez bliski kontakt fizyczny z drzewem bądź jego częściami. Jaka ta ludzka natura jest jednak tajemnicza. Dobrze, że znany seksuolog, jakim jest Andrzej Depko, od razu stwierdził, iż fetyszyzm, nie stanowi żadnego zagrożenia, nie jest zaraźliwy. A z takimi pytaniami spotykał się w swojej praktyce.

Książka ma za zadanie przede wszystkim obalać mity i podejmować tematy, na ogół nie poruszane, uznawane za tabu. Takim jest z pewnością ekshibicjonizm. Czym jest, wie chyba każdy, ale nie każdy wie, iż dotyczy to sporej części facetów, gdyż szacuje się, że aż od 3 do 5 % mężczyzn dotkniętych jest tą parafilią. To całkiem sporo. W książce pada taki znamienny przykład, gdzie pewien młody chłopak, który spędza właśnie czas ze swoją dziewczyną, w mroźny zimowy dzień, mając jakby na widelcu wszystko , co chciałbym mieć i mógł z nią przeżyć, wychodzi z domu, aby obnażyć się przed nieznajomą mu kobietą. Ten bodziec musi być szczególnie silny, skoro popycha go do takiej desperacji. Ewa Wanat podaje przykład Łodzi, jako swoistej stolicy ekshibicjonistów. Ciekawe, czy rzeczywiście jest ich dziś tak dużo, skoro mają internet, a więc możliwość hasania do woli? Autorzy przestrzegają jednak przed nimi, gdyż, co czwarty ekshibicjonista może być niebezpieczny. Warto to zapamiętać.

O, ile fetyszyzm kręci głównie mężczyzn, to już masochizm jest domeną kobiet. Jest to jedyna parafilia, w której kobiety mają przewagę. Proporcje w stosunku do mężczyzn to 1:20. Szacuje się, że masochizm dotyczy 2,5% mężczyzn oraz 4,6% kobiet. Całkiem sporo. Autorzy obalają tu kolejny mit, który pokutuje w tym obszarze. Otóż masochista bądź masochistka nie pragnie cierpień i bólu, na co dzień. Oczekuje tego tylko w określonych sytuacjach. Warto tu sprawę postawić jasno, gdyż co niektórzy pomyślą od razu, iż, powiedzmy kobieta, którą to kręci, oczekuje, aby wyżywać się na niej- nie ważne werbalnie czy fizycznie- również, na co dzień. Tak to nie działa.

Poruszane są również inne tematy przyjęte za kontrowersyjne bądź nawet paskudne. Takie jak zoofilia, nekrofilia czy kazirodztwo. Ale to właśnie stanowi esencję tej publikacji. Ma wyjaśnić, pokazać, nie zamiatać pod dywan. Swoją drogą, taka zoofilia jest stara jak świat, a kazirodztwo jest dopuszczalne nie od dziś, oczywiście nie wszędzie. Zagrożenie z tego wynikające są oczywiste. Autorzy nie pomijają tych kwestii. To co u nas budzi nie smak, gdzieś jest dość normatywne. Jak zauważyła Ewa Wanat, nie każdy związek kazirodczy musi kończyć się ciążą, co jest koronnym argumentem przeciwników tego procederu. Seks nie musi kończyć się prokreacją po prostu.

A homoseksualizm? To co prawda nie jest już taki temat tabu, jak, choćby dekadę temu, ale jednak. Statystycznie w każdym społeczeństwie odsetek takich osób nie jest może przerażająco duży, ale stanowi sporą liczbę. To od 3 do do 6 % społeczeństwa. Autorzy od lat walczą z homofobią. W książce Andrzej Depko stwierdza, iż homoseksualizm nie jest żadną chorobą ani zaburzeniem. I wyjaśnia dość szczegółowo- „Orientacja płciowa i podjęcie roli płciowej kształtują się na podłożu biologicznym-genetycznym oraz hormonalnym w ósmym tygodniu ciąży i w okresie okołoporodowym- oraz w procesach oddziaływań kulturowo-społecznych na niemowlę i na dziecko od piątego do siódmego roku życia”. Tak, więc jako dorośli nie wybieramy sobie świadomie naszej orientacji. Nic nie jest lepszym antidotum na przesądy i stereotypy niż nauka.

Książkę uzupełniają cztery wywiady z bardzo intrygującymi postaciami. Z upływem czasu i zbliżania się do nich, nie mogłem się odczekać spotkania z Arundati. Kobieta ukrywająca się pod tym pseudonimem, napisała kilka lat temu książkę pt. „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego”. Bardzo bezpruderyjna. Jeśli ktoś nie czytał, to bardzo polecam! Kolejni trzej bohaterowie-dwie bohaterki i jeden bohater- opowiadają autorom o swoich fascynacjach, spełnianiach, o swoim szczęściu, w którym się realizowali i realizują. Jednych kręciło związywanie, innych wyłącznie seks homoseksualny, połączony niekiedy w trójkąt, a kobietę o imieniu Zosia masochizm, w którym się wspaniale odnalazła. Choć nie wszyscy mają takie szczęście.

Książka nie przypina łatki, nie ocenia. Oswaja lęki i walczy z mitami. Nie uznaje tabu. Ukazuje złożoną ludzką naturę. Perwersja jak wiadomo, ubóstwia ciało, więc czyni z partnera bóstwo, a bóstwa są nieśmiertelne. Książka nie jest na pewno dla wszystkich. Ale Ci, do których jest skierowana, mogą w końcu odetchnąć i powiedzieć- nareszcie!

Ewa Wanat, Andrzej Depko „Chuć, czyli normalne rozmowy o perwersyjnym seksie”. Wyd. Wielka Litera, s. 461, Warszawa 2012.


poprzedninastępny komentarze