2016-03-11 09:43:00
Sławomir Cenckiewicz, historyk IPN i od niedawna dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego, obraził żołnierzy Wojska Polskiego. Zdeptał ich pamięć, ich służbę i wielką daninę krwi. Stwierdził bowiem, iż „żołnierze 1. i 2. Armii Wojska Polskiego „nie są Wojskiem Polskim” , a ich szlak bojowy „nie jest częścią historii oręża polskiego”.
Obok takich słów nie można przejść obojętnie. Od 1989 roku państwo konsekwentnie wypiera z pamięci historię Wojska Polskiego walczącego na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Umniejsza się ich rolę, skazując nie tylko na zapomnienie, ale, co gorsza, zarzuca im się zdradę. Nie wolno dzielić polskiej krwi na lepszą i gorszą. Bowiem to policzek dla polskiego państwa i nas samych.
Kim byli żołnierze, którzy walczyli u boku ZSRR? To wcześniejsi zesłańcy na Sybir, , do Kazachstanu i w inne rejony ZSRR. Przy okazji tworzenia polskiej armii w ZSRR otrzymali oni niebywałą wręcz okazję do wyrwania się z niewoli. Kierowała nimi nie tylko niepewność jutra, ale również gorący patriotyzm, który szedł w parze z oddaniem i poświęceniem, co udowodnili na całym szlaku bojowym. I tak faktem, który może dziś wydać się zaskakujący, jest chociażby fakt obecności w 1. Dywizji Piechoty kapelanów wojskowych. Odprawiane były msze święte, modlitwy, jednym słowem, nijak to się ma do kreowanej przez dzisiejszą propagandę rzeczywistości. Był odgrywany polski hymn, flaga była biało-czerwona, obchodzono święta religijne. Żołnierską przysięgę składano z dodaniem „Tak mi dopomóż Bóg”. W pamięci żołnierzy zapisał się ksiądz Wilhelm Kubsz, w stopniu majora, bardzo oddany polskiej sprawie, bliski żołnierzom towarzysz ich niedoli. Był Kapelanem Wojska Polskiego w ZSRR.
W Polsce Ludowej jedna bitwa stoczona przez Wojsko Polskie była czczona szczególnie. To bitwa pod Lenino. Miał być to symbol polsko-radzieckiego braterstwa broni. Był to chrzest bojowy polskich żołnierzy w ZSRR. Symboliczną datą był dzień 1 września 1943 roku, kiedy to Pierwsza Dywizja Piechoty wyruszyła na front. Cztery lata wcześniej rozpoczęła się bowiem wojna, której następstwem był obecność polskich żołnierzy w tym miejscu. Do symboliki przywiązywano olbrzymią rolę. W doktrynie wojennej ZSRR straty wojenne nie były najważniejsze, życie żołnierza było dość cynicznie wykorzystywane. I o ile to potężne imperium miało olbrzymie zapasy siły ludzkiej, o tyle każda kropla polskiej krwi kosztowała wiele. Ta historyczna, zwycięska bitwa kosztowała życie 510 kościuszkowców, 652 zaginęło bez wieści a 116 dostało się do niewoli. To bagatela 23,7 proc. stanu osobowego! Ta danina krwi nie może pozostać zapomniana! Polacy wykazali się męstwem i wielką walecznością. W bitwie pod Lenino Polacy zadali Niemcom duże straty – ok. 1500 żołnierzy niemieckich zginęło, a 326 dostało się do niewoli. To trzy razy więcej, niż straty własne! Warto przy tym zauważyć, iż pierwszy i ostatni raz w tej wojnie władze ZSRR uhonorowały troje Polaków tytułami Bohaterów Związku Radzieckiego. Wśród odznaczonych była kobieta. Z kolei podczas Powstania warszawskiego, olbrzymim męstwem wykazał się Edwin Rozłubirski ps. Gustaw, partyzant lewicowej Armii Ludowej, generał Wojska Polskiego. Za walki w Powstaniu otrzymał on od gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Szlak bojowy żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga, który tworzył zręby Wojska Polskiego w ZSRR, od Lenino do Berlina był olbrzymi. Podczas walk na Wale Pomorskim poniesiono największe straty w jednej operacji. Wówczas życie straciło ponad 3 tysięcy żołnierzy. Przełomowym momentem była jednak obecność żołnierzy Wojska Polskiego w bitwie o Berlin. Zdobycie stolicy III Rzeszy dla polskiego żołnierza to symbol nadzwyczajny. Oto bowiem nadarzała się okazja, aby po sześciu niemal latach od napaści Niemiec na Polskę, dokonać dziejowej sprawiedliwości. Ciekawostką może być to, że plany ZSRR nie przewidywały udziału Polaków w szturmie na stolicę Niemiec. Dopiero po interwencji Marszałka Michała Żymierskiego u Marszałka Żukowa, oraz po osobistej decyzji Stalina, zezwolono na udział polskich jednostek. Straty również były duże. Podczas operacji berlińskiej, trwającej od 16 kwietnia do 2 maja 1945 roku, straty bojowe wyniosły 4871 poległych, rannych i zaginionych żołnierzy WP. Polska flaga zawisła nad Berlinem, co dziś nie jest w ogóle eksponowane. Czy może być większa duma, niż biało-czerwona flaga powiewająca nad gruzami III Rzeszy zawieszona przez kapitana Henryka Jabłońskiego?
Żyją jeszcze weterani tamtych walk i tamtego wojska. Zapomniani o których mało kto dziś pamięta. Haniebne słowa historyka IPN potwierdzają, że trwa u nas zajadła batalia o politykę historyczną. Szkoda, że odbija się ona rykoszetem na tych, którzy swoje męstwo i oddanie udowodnili na froncie, w przeciwieństwie do młodego historyka.
Obok takich słów nie można przejść obojętnie. Od 1989 roku państwo konsekwentnie wypiera z pamięci historię Wojska Polskiego walczącego na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Umniejsza się ich rolę, skazując nie tylko na zapomnienie, ale, co gorsza, zarzuca im się zdradę. Nie wolno dzielić polskiej krwi na lepszą i gorszą. Bowiem to policzek dla polskiego państwa i nas samych.
Kim byli żołnierze, którzy walczyli u boku ZSRR? To wcześniejsi zesłańcy na Sybir, , do Kazachstanu i w inne rejony ZSRR. Przy okazji tworzenia polskiej armii w ZSRR otrzymali oni niebywałą wręcz okazję do wyrwania się z niewoli. Kierowała nimi nie tylko niepewność jutra, ale również gorący patriotyzm, który szedł w parze z oddaniem i poświęceniem, co udowodnili na całym szlaku bojowym. I tak faktem, który może dziś wydać się zaskakujący, jest chociażby fakt obecności w 1. Dywizji Piechoty kapelanów wojskowych. Odprawiane były msze święte, modlitwy, jednym słowem, nijak to się ma do kreowanej przez dzisiejszą propagandę rzeczywistości. Był odgrywany polski hymn, flaga była biało-czerwona, obchodzono święta religijne. Żołnierską przysięgę składano z dodaniem „Tak mi dopomóż Bóg”. W pamięci żołnierzy zapisał się ksiądz Wilhelm Kubsz, w stopniu majora, bardzo oddany polskiej sprawie, bliski żołnierzom towarzysz ich niedoli. Był Kapelanem Wojska Polskiego w ZSRR.
W Polsce Ludowej jedna bitwa stoczona przez Wojsko Polskie była czczona szczególnie. To bitwa pod Lenino. Miał być to symbol polsko-radzieckiego braterstwa broni. Był to chrzest bojowy polskich żołnierzy w ZSRR. Symboliczną datą był dzień 1 września 1943 roku, kiedy to Pierwsza Dywizja Piechoty wyruszyła na front. Cztery lata wcześniej rozpoczęła się bowiem wojna, której następstwem był obecność polskich żołnierzy w tym miejscu. Do symboliki przywiązywano olbrzymią rolę. W doktrynie wojennej ZSRR straty wojenne nie były najważniejsze, życie żołnierza było dość cynicznie wykorzystywane. I o ile to potężne imperium miało olbrzymie zapasy siły ludzkiej, o tyle każda kropla polskiej krwi kosztowała wiele. Ta historyczna, zwycięska bitwa kosztowała życie 510 kościuszkowców, 652 zaginęło bez wieści a 116 dostało się do niewoli. To bagatela 23,7 proc. stanu osobowego! Ta danina krwi nie może pozostać zapomniana! Polacy wykazali się męstwem i wielką walecznością. W bitwie pod Lenino Polacy zadali Niemcom duże straty – ok. 1500 żołnierzy niemieckich zginęło, a 326 dostało się do niewoli. To trzy razy więcej, niż straty własne! Warto przy tym zauważyć, iż pierwszy i ostatni raz w tej wojnie władze ZSRR uhonorowały troje Polaków tytułami Bohaterów Związku Radzieckiego. Wśród odznaczonych była kobieta. Z kolei podczas Powstania warszawskiego, olbrzymim męstwem wykazał się Edwin Rozłubirski ps. Gustaw, partyzant lewicowej Armii Ludowej, generał Wojska Polskiego. Za walki w Powstaniu otrzymał on od gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Szlak bojowy żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga, który tworzył zręby Wojska Polskiego w ZSRR, od Lenino do Berlina był olbrzymi. Podczas walk na Wale Pomorskim poniesiono największe straty w jednej operacji. Wówczas życie straciło ponad 3 tysięcy żołnierzy. Przełomowym momentem była jednak obecność żołnierzy Wojska Polskiego w bitwie o Berlin. Zdobycie stolicy III Rzeszy dla polskiego żołnierza to symbol nadzwyczajny. Oto bowiem nadarzała się okazja, aby po sześciu niemal latach od napaści Niemiec na Polskę, dokonać dziejowej sprawiedliwości. Ciekawostką może być to, że plany ZSRR nie przewidywały udziału Polaków w szturmie na stolicę Niemiec. Dopiero po interwencji Marszałka Michała Żymierskiego u Marszałka Żukowa, oraz po osobistej decyzji Stalina, zezwolono na udział polskich jednostek. Straty również były duże. Podczas operacji berlińskiej, trwającej od 16 kwietnia do 2 maja 1945 roku, straty bojowe wyniosły 4871 poległych, rannych i zaginionych żołnierzy WP. Polska flaga zawisła nad Berlinem, co dziś nie jest w ogóle eksponowane. Czy może być większa duma, niż biało-czerwona flaga powiewająca nad gruzami III Rzeszy zawieszona przez kapitana Henryka Jabłońskiego?
Żyją jeszcze weterani tamtych walk i tamtego wojska. Zapomniani o których mało kto dziś pamięta. Haniebne słowa historyka IPN potwierdzają, że trwa u nas zajadła batalia o politykę historyczną. Szkoda, że odbija się ona rykoszetem na tych, którzy swoje męstwo i oddanie udowodnili na froncie, w przeciwieństwie do młodego historyka.