Against modern football (na marginesie meczu Legia Warszawa - Śląsk Wrocław
2008-11-16 12:12:20
W ubiegły piątek stołeczna Legia pokonała wrocławski Śląsk 4:0 w ramach rozgrywek o mistrzostwo Polski w piłce nożnej. Mecz ten miał wymiar symboliczny. Po raz ostatni kibice klubu z Łazienkowskiej zasiedli na kultowej trybunie zwanej popularnie Żyletą. Już niedługo zostanie ona zburzona, aby ustąpić miejsca pod plac budowy nowej areny. Inwestycja ta budzi w Warszawie wiele kontrowersji. Przypomnijmy, że właścicielem Legii jest koncern ITI, który będzie czerpał zyski z nowego obiektu. Tymczasem Hanna Gronkiewicz - Waltz przy wsparciu PO i SLD postanowiła z miejskiej kasy sypnąć pół miliarda złotych na wsparcie tej budowy. Protestowali mieszkańcy, kibice, PiS i SDPL. Bezskutecznie. (O swoistej symbiozie między formacją rządzącą a największym koncernem medialnym pisałem tutaj: http://syska.dolnyslask24.info/675,nadchodzi_kres_mediow_publicznych.html)

Zburzenie Żylety będzie miało też wymiar symboliczny. Właściciel ITI Mariusz Walter w swych wypowiedziach publicznych nie ukrywa, że chce dokonać wymiany publiczności na Legii. Stadion na Łazienkowskiej ma być miejscem spotkań dobrze sytuowanej klasy średniej, celebrity"ies itp.. Do takiej wymiany namawiał też kilka tygodni temu na łamach sportowego dodatku do "Gazety Wyborczej" spec od marketingu z firmy Deloitte. Według ów jegomościa na stadiony trzeba przyciągać dynamicznych, młodych profesjonalistów, którzy podczas widowisk piłakrskich z chęcią będą wydawać pieniądze na klubowe gadżety, hot-dogi i popcorn. Taka grupa jest też atrakcyjnym targetem dla ewentualnych sponsorów - reklamodawców. Jak osiągnąć ten cel? Odpowiedź jest prosta: podwyższać ceny biletów. W ten sposób selekcja dokona się w sposób naturalny. Dodatkowo należy wmówić opinii publicznej, że polskie stadiony są teraz opanowane w całości przez hordy chuliganów, a następnie złożyć w Sejmie za pośrednictwem rządu PO projekt ustawy dający właścicielowi klubu prawo wydawania tzw. zakazów stadionowych według własnego widzimisię (punkt ten został już na szczęście oprotestowany przez Rzecznika Praw Obywatelskich i stowarzyszenia kibiców).

Podobne cele przyświecają chyba także włodarzom wrocławskiego Śląska. W toczącej się od kilkunastu dni na łamach "Gazety Wyborczej - Wrocław" dyskusji na temat frekwencji na meczach rozgrywanych przy Oporowskiej zarówno Michał Janicki z Urzędu Miasta (Śląsk jest klubem miejskim), jak i wiceprezes klubu Piotr Mazur stwierdzili, że nie dopuszczą do obniżki cen biletów. A warto wspomnieć, że należą one do najdroższych spośród wszystkich zespołów rodzimej ekstraklasy.

Problem "klasowej" wymiany publiczności najbardziej widoczny jest w Anglii. Poświęcono mu sporo artykułów w opiniotwórczej prasie, pojawiły się także prace naukowe. Ich autorzy wskazują, że futbol na poziomie angielskiej ekstraklasy przestaje być rozrywką dostępną dla przedstawicieli klasy pracującej, zaś kluby zmieniając się w biznesowe korporacje tracą kontakt z lokalnymi i środowiskowymi wspólnotami. Warto bowiem zaznaczyć, że futbol był (jest?) w Anglii elementem robotniczej kultury, zaś kluby piłkarskie pełniły funkcje integrujące i socjalizujące wśród rozmaitych wspólnot: etnicznych, klasowych, wyznaniowych. Rózwój telewizji pay - per - view powoduje, że nawet dostęp do meczów transmitowanych jest dla wielu utrudniony ze względów finansowych. Uwagi te odnoszą się nie tylko do Anglii, ale także do innych krajów.

Roy Keane, były charyzmatyczny kapitan Manchesteru United, pieklił się kilka lat temu, że podczas meczów na Old Trafford czuje się jak w teatrze. Po prostu nie ma dopingu, chóralnych śpiewów, atmosfery piłkarskiego widowiska. W tym sezonie grupa kibiców Wisły Kraków zdołała przekrzyczeć 40 tysięcy kibiców Tottenhamu w Londynie. Brak atmosfery, spontanicznego dopingu, atrakcyjnych opraw to jedna z konsekwencji wymiany publiczności.

Ruch kibicowski próbuje przeciwstawiać się tym tendecjom. Jego przedstawiciele zainicjowali ponadnarodową akcję "Against modern football". Bo futbol powinien być dla ludzi, a nie dla zysku.

poprzedninastępny komentarze