Kobietami w kryzys
2009-02-01 10:33:44
Jeśli chodzi o subordynację kobiet do kontrolowanej przez polityków rozrodczości i sfery prywatnej, PiS i PO zadziwiająco zgodnie współpracują. Nie chciały w to wierzyć nawet niektóre feministki, gdy w ostatnich wyborach, przerażone wizją kolejnej wygranej PiS, głosowały na PO. Wybór swój argumentowały nadzieją na lepszy klimat dla walki o prawa kobiet. Zdaje się, że majstrowanie kolejnego, po zakazie aborcji, „kompromisu” między jedną wąską elitą, a drugą wąską elitą (partią rządzącą, a wierchuszką kleru) w sprawie dopuszczalności i refundowania in vitro, nadzieje te rozwiało ostatecznie.

W zeszły piątek dowiedzieliśmy się o kolejnych planach dobroczynności rządu wobec kobiet. Mamy się otóż – uwaga: nowość! – rozmnażać. Dla dobra swego oraz kraju tego. Rząd nam w tym dopomoże. Najczęściej robi to restrykcjami, co i tak nie działa - najniższa dzietność w Europie (1,3) przy obowiązującym zakazie aborcji, braku edukacji seksualnej i braku refundacji środków antykoncepcyjnych. Dodam banał, który należy powtarzać: najwyższą dzietność mają Francja i Szwecja, obie skrajnie permisywne, barbarzyńskie i żyjące w warunkach skandalicznego rozdziału państwa od kościoła. Kto dba o ich morale, doprawdy nie wiem. Chyba arcybiskup Michalik powołał tajny oddział modlących się za tych, pożal się Boże, „postmodernistów” i dlatego jeszcze do szczętu nie zdziczeli. Choć nawet, niewdzięcznicy, nie wiedzą, czyja ręka - i w jaki pierścień przyozdobiona - ich broni.

PO z PiSem, ramię w ramię, opracowały projekt, dzięki któremu, na ratunek kryzysowi ekonomicznemu, przybędzie maluchów.

Pomysł pierwszy: opiekunki rodzinne. Niech Was nie zmyli nazwa. Opiekunki czyli de facto matki, które stworzą własnymi siłami żłobki i przedszkola. Kiedyś robiło to państwo, ale po co zabierać ludziom tak cenne okazje do rozwijania przedsiębiorczości? Do tej pory mama zajmowała się swoim dzieckiem. Teraz będzie brała dzieci sąsiadek i koleżanek, a może i sama, na tej samej zasadzie, będzie miała od czasu do czasu wychodne.

Ministerstwo Pracy przyznaje, że teraz kobiety nagminnie rezygnują z pracy w pierwszych latach życia dziecka nie z własnej woli, lecz dlatego, że „na miejsce w żłobku może liczyć tylko kilka procent dzieci”. Jeśli jednak myślicie, że rozwiązaniem byłoby stworzenie większej ilości żłobków i zobligowanie przedsiębiorstw do prowadzenia żłobków i przedszkoli dla dzieci swoich pracowników, to znaczy, że wasza mentalność pozostała w szponach poprzedniego systemu.

Pomysł drugi: część urlopu wychowawczego będą mogli przejąć tzw. „dziadkowie” czyli…. babcie. Zdaniem Joanny Kluzik-Rostkowskiej, minister pracy w rządzie PiS, „pięćdziesięciokilkuletnie babcie chętnie by z tego skorzystały, bo dziś kryzys wypycha je z rynku pracy”. Zaś Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów, dodaje: „W sytuacji gdy matka jest menedżerem, a babcia sklepową, to babcia może zająć się dzieckiem”.

Projekt świetnie skomentowała Julia Kubisa w tekście: Jesteś lekiem na całe zło.

Ja dodam od siebie tylko tyle: brak edukacji seksualnej dotknął już chyba nawet ministrów, posłów i senatorów, skoro tworzą kolejne projekty, z których wynika, że w Polsce tylko kobiety mają dzieci.

Po raz kolejny całość opieki nad dziećmi jest wciskana w ręce kobiet: teraz już nie tylko matek, ale i babć. I tak w nich spoczywa. Teraz spocznie instytucjonalnie. Partia rządząca przybije stempel na obyczaj, ale pochwali się, że wprowadza innowacje. W słowach Elżbiety Radziszewskiej, która ten projekt przygotowała, pobrzmiewa absolutna pewność, że tylko kobiety będą się wymieniały opieką nad dziećmi. I tylko kobietom będzie się za to płacić. O ojcach i dziadkach nie ma tu nawet mowy. Tego typu ukryte manipulowanie władzy rodzinnymi budżetami – opiekunki rodzinne będą opłacane (i nadzorowane) przez państwo, ale jakimi kwotami, tego nie powiedziano - jest sprawdzonym sposobem, by utrzymać kobiety w domu. Także te, które w nim zostać nie chcą. Mężczyźni pozostaną w świecie publicznym, zawodowym, zarobkowym, prestiżowym, teraz z pomocą dodatkowego argumentu, że to „opłaci” się całej rodzinie, bo przecież ona też może zarobić zajmując się dzieckiem sąsiada.

Znowu okazuje się, że tylko kobiety chcą mieć dzieci, decydują się na dzieci i za dzieci odpowiadają. Tylko one mają poświęcać gros swojego życia na troskę, pielęgnację, wychowywanie. A tatusiowie dołączą, gdy „to-to” zacznie już gadać i przy kolacji będzie można się spytać, jak było w szkole, zaś przy niedzieli obejrzeć z synem mecz w telewizorze lub z córką – pochrapując - program przyrodniczy.

Oczywiście nie wszyscy ojcowie tak realizują swoje ojcostwo. Jednak do takiego są socjalizowani i przyuczani. Tym trudniej im uznać, że obowiązek opieki nad dzieckiem – od momentu, w którym ich partnerka zachodzi w ciążę - spoczywa w równym stopniu na obydwojgu rodziców. Jeszcze trudniej przejść do praktyki, skoro kolejne polskie polityki prorodzinne pielęgnują wzorzec ojca-zarabiającego, ale także chłodnego, nieobecnego, hołdującego swojemu poczuciu dystansu wobec dziecka i matki-domowej, opiekuńczej, pokutującej poczuciem winy za każde zmęczenie wynikające z niczym nie wygradzanego przeciążenia odpowiedzialnością i obowiązkami.

Jeszcze słowo o babciach: prof. Małgorzata Fuszara jest autorką badań dotyczących ojców, którzy zdecydowali się wziąć urlop rodzicielski. Nie wychowawczy. Rodzicielski. Tak, to się zdarza i takim panom gratulujemy. Nie mniej, ale i nie bardziej niż wszystkim kobietom, którym zwykło się z tego powodu nie gratulować, że poświęcają niemal każdą minutę z wielu miesięcy swojego życia na opiekę nad drugim człowiekiem, bo w przeciwieństwie do mężczyzn poświęcenie kobiet uważamy za coś, co się nam (najpierw jako dzieciom, potem jako mężom) należy.
Wyniki badań prof. Fuszary pokazały, że babcie są traktowane przez młode, dzieciate pary jako instytucja powołana do opieki nad wnukami. Instytucja, która nie ma nic do gadania i która o niczym innym nie marzy, tylko żeby zajmować się kolejnymi w swoim życiu maluchami. Kobieta, która została babcią, zostaje zredukowana do jednej roli rodzinnej, całe jej życie ma stać się życiem babci. Ot, kolejna odsłona koszmarnej redukcji kobiet do ról rodzinnych i (post)reprodukcyjnych. Redukcji, z której skrzętnie skorzysta PO, bo zawsze najlepiej oszczędzić na najsłabszych: (1)kobietach, które nie stanowią siły politycznej i (2)starszych, pozbawionych szans na rynku pracy i emerytur, za które można godnie żyć.

Będzie, z zasadą żelaznej konsekwencji, konstruktywnie. Ale w następnym wpisie, bo ten przekroczył wszelkie dopuszczalne na blogach rozmiary! A na razie, ku pokrzepieniu serc, obrazki. Na dowód tego, że kobiety, które mogą już być babciami, swoje przy dzieciach odbębniły i mają inne ważne zajęcia.




Źródło informacji: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęć: Pictures of AntiWar Protests




poprzedninastępny komentarze