Jeden dzień z życia kobiety (based on true story)
2009-02-23 19:41:51
Dzień kobiety zaczyna się już w nocy. Czas między 2:35 a 5:30 kobieta spędza bezsennie, leżąc w łóżku i nasłuchując, czy sąsiad już zabił sąsiadkę, czy i tym razem wszyscy w bloku przetrwają kataklizm: sąsiedzi w milczeniu, mąż rozluźniony, bo odreagował, żona zaś sponiewierana nie na tyle, by rano zaniechać robienia mu śniadania.
Choć próbuje zasnąć kobieta nie może, bo każdy łomot sprawia, że i jej serce łomocze. Niby bez sensu i racji w tym niewiele, bo przecież od łomotów dzieli ją bezpieczna ściana. Mimo to jednak świadomość, że metr od niej inna kobieta jest wyzywana i upokarzana nie pozwala się jej wyluzować, przeciwnie: sprawia, że cała się trzęsie, w ustach ma metaliczny smak i nasilają się jej rozmaite objawy hipochondrii. W końcu kobieta zażywa ziołowe kropelki Bacha na uspokojenie i zasypia natychmiast po tym, jak zasypiają jej sąsiedzi.

Po wstaniu i ablucjach kobieta spędza 15 minut przed lustrem malując się. W trakcie przychodzi jej do głowy, że zwyczajowo twarze malują sobie klowni, cyrkowcy i dzieci, gdy idą na bal przebierańców. Malują je także polscy aktorzy, gdy grają Czarnych. No i malują je kobiety, co właśnie czyni także ona.
Podczas tych samych 15 minut myśli, ile pieniędzy miesięcznie wydaje na owo przygotowanie twarzy do bycia ujrzaną. Wylicza, że niemało. I zastanawia się, co mężczyźni robią z taką nadwyżką w portfelu.

Kobieta idzie na lekcje hiszpańskiego. Na tej lekcji, zapytana jakie sporty uprawia (po hiszpańsku rzecz jasna, w którym to języku sport niebezpiecznie zbliża się do deportacji) odpowiada zgodnie z prawdą: futbol. Nauczyciel dopytuje, czy gra z innymi kobietami. Zgodnie z prawdą - znowu - kobieta odpowiada, że i z kobietami i z mężczyznami (chicos y chicas - mówi - bo po hiszpańsku kobieta i żona to jedno słowo, więc jakoś trudno jej go używać).
Nauczyciel wykrzykuje: jak to możliwe?! I komentuje z rubasznym śmiechem, że to podejrzane. Włącza się uczeń (jedyny na sali) twierdząc, że cała gra kobiety opiera się na jej urodzie: jeśli podoba się przeciwnikom - dekoncentruje ich. Nauczyciel śmieje się z kobiety jeszcze głośniej. Inne uczennice śmieją się wraz z nim. Nauczyciel dodaje, że na boisku mężczyźni odwalają brudną robotę, a kobieta się bawi.
Kobieta nie śmieje się. Nauczyciel zauważa to, więc mówi do niej: kobieto, to tylko żart. Ona odpowiada: to żart seksistowski i mnie on wcale nie śmieszy. Wszyscy milkną. Żadna z 15-stu innych kobiet na sali nie odzywa się. Nauczyciel przechodzi do następnego tematu.

Po wyżaleniu się - z użyciem wielu przekleństw - przyjacielowi przez telefon, który na własne nieszczęście zadzwonił zaraz po lekcji i lojalnie tego wysłuchał oraz się zsolidaryzował, kobieta udaje się do wegetariańskiego baru zjeść zupę na śniadanie.

W tymże barze orientuje się, że VegaBar, choć nie zmienił swojej nazwy, przestał być Vega. Od teraz na tablicy zakupów widnieją także wątroby kilku zwierząt, skrzydła ptaków, ryby ugotowane z oczami i bez.

Kobieta udaje się do pracy. Po drodze widzi billboard w centrum miasta, który głosi: "KOBIETY LUBIĄ... SIĘ STROIĆ!"

W pracy kobieta opowiada o zdarzeniu na lekcji hiszpańskiego koledze. Ten odpowiada: chyba przesadzasz. Chodzi mu o to jej zdanie: "nauczyciel nie powinien się tak zachowywać". Kolega klepie kobietę po ramieniu mówiąc: "daj na luz" i oddala się do swojego stanowiska pracy.

Kobieta idzie na stołówkę. Na tablicy widnieje jedno danie wegetariańskie: naleśniki z fasolą w sobie pomidorowym. Zamawia je, ale okazuje się, że już nie ma. Zamawia zatem ryż, wydłubuje z bemara resztkę surówki z marchewki (jedynej bez majonezu). Je sama, choć sama jeść nie lubi, od tego dostaje depresji.

Kobieta wraca do domu. Dzwoni jej matka. Opowiada o ich wspólnej znajomej, której dorosły syn i mąż często się kłócą. Ostatnio poprosiła ich, by tak nie krzyczeli. Mąż zerwał się z fotela, cisnął palcem w drzwi i krzyknął: "Wynocha. Natychmiast. Raus". Syn wstał, wziął butelkę z wodą mineralną Kropla Beskidu i wylał ją matce na głowę mówiąc spokojnym tonem: "Spierdalaj".
Matka kobiety kończy opowieść słowami: Samotność samotnością, ale jak słucham takich historii to jestem szczęśliwa, że żyję sama.

Bojąc się nocnych hałasów kobieta nie może zasnąć. Ogląda więc na YouTube serial "Pitbul", gdzie o kobietach mówi się: dupa. Kobieta lubi ten serial, bo jest jeszcze straszniejszy niż życie, więc jak się kończy - można przez chwilę poczuć się lepiej. Jak się skończył kobieta poszła zasłonić okno. Za oknem stał podglądacz (kobieta mieszka na parterze), który nie zamierzał udawać, że podglądaczem nie jest.

Podglądacz bywał pod jej oknem regularnie, więc kobieta postanowiła interweniować. Wyszła na podwórko i uraczyła podglądacza trzema zdaniami bez przekleństw. Poszedł sobie, ale ona żałowała, że nie dodała czwartego, w którym zasugerowałaby mu, że ma męża. Czułaby się bezpieczniej, gdyby wrócił.

Kobieta położyła się spać nasłuchując, czy u sąsiadów już zaczęły się nocne Polaków frustracje i Polek walki o życie.



poprzedninastępny komentarze