Zlikwidowano bibliotekę Polskiej Akademii Nauki dlatego, że - jak donosiła prasa - zabrakło pieniędzy na komorne. Zamknięto bibliotekę, która jako jedna z niewielu bibliotek naukowych wypożyczała książki studentom do domu. Zlikwidowano bibliotekę, która mogła się stać nowoczesnym warsztatem badawczym i dla naukowców z Polskiej Akademii Nauk, i dla wszelkich innych ambitnych czytelników z kraju i zagranicy. Położona wygodnie w samym centrum miasta i pobliżu Dworca Centralnego, należała do najłatwiej dostępnych bibliotek Warszawy. A poza wszystkim - zlikwidowano bibliotekę w istotnym sensie szczególną. Szczególną nie tylko dlatego, że znalazły się w niej zbiory Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, instytucji z związanej ze stolicą kraju niejako z definicji. Zlikwidowano bibliotekę i w tym znaczeniu jedyną w swoim rodzaju, że budowano ją - przez przeszło pięćdziesiąt lat - według pewnej głęboko przemyślanej i niebanalnej koncepcji.
Chodziło w niej o to, by w jednym miejscu znalazły się prace umożliwiające spojrzenie na naukę, na instytucje naukowe, na kulturę umysłową i technikę, i w ogóle na ludzkie działanie, niejako z góry. Dlatego nie jest przypadkiem, że w zbiorach Biblioteki PAN znalazła się ogromna liczba pozycji z dziedziny prakseologii, kulturoznawstwa, naukoznawstwa, a także z dziejów nauki, techniki i filozofii. Odpowiednio do tego niepowtarzalnego charakteru księgozbioru kształtowała się wydawnicza działalność Biblioteki - jej staraniem ukazywały się: "Przegląd Biblioteczny" (wydawany wspólnie ze stowarzyszeniem Bibliotekarzy Polskich), "Słownik polskich towarzystw naukowych" oraz "Polska Bibliografia Naukoznawstwa i Technoznawstwa". Zamknięcie Biblioteki to również śmierć tych pozycji, a w każdym razie "Słownika" i "Bibliografii".
Kiedy umierają biblioteki, nie umierają same i bez przyczyny. Zamiera uprzednio rozum i instynkt samozachowawczy elit kulturalnych. Perspektywa likwidacji Biblioteki PAN w Warszawie wzbudziła kilka głosów krytycznych. To prawda. A także kilka narad w Akademii. I to także prawda. Ale bicie na alarm? Wołanie głośne na całą Polskę o wspólną mobilizację sił? Nie, to nie przyszło do głowy nikomu! Polskie środowiska naukowców i ludzi kultury miały ważniejsze sprawy na głowie! Upadku Biblioteki Polskiej Akademii Nauk niemal nie zauważyły. Garstka przeciwników likwidacji pozostała sama i nie zdołała zrealizować żadnej ze swoich idei. Nie utrzymano Biblioteki w Pałacu Kultury, nie znaleziono nawet zastępczego lokum w Warszawie. I nie uchroniono zbiorów przed szkodą największą - ich rozbicie na części stało się faktem. Uległa zniszczeniu owa ambitna koncepcja całości, która wyróżniała Bibliotekę w Polsce i w świecie. Żeby było dziwniej, w samej Akademii Nauk nie brak było głosów podejrzanie zgodnych z tak zwanym duchem czasu: księgozbiór należy przekazać - choćby wbrew prawu - jednej z prywatnych szkół wyższych; a poza tym - zapewniano - likwidacja Biblioteki wyjdzie jej zbiorom na dobre.
Kiedy umierają znakomite biblioteki, nie giną samotnie. Giną lub podupadają i inne ośrodki kultury. W czasach, gdy los placówek najbardziej eksponowanych i prestiżowych staje się obojętny intelektualnym i politycznym elitom, cóż się dziwić sytuacji na prowincji. Polskie biblioteki publiczne zaczynają XXI stulecie totalną klęską, wołają bibliotekarze z różnych części Polski. Niedofinansowane, zacofane technicznie i - w setkach wypadków - zamykane. Apele Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich do ministrów i Sejmu nie polepszają sytuacji ani na jotę. A inne księgozbiory, dorobek wspólnego wysiłku w ciągu sześciu powojennych dziesięcioleci? Który z polskich intelektualistów i ludzi kultury burzy się wewnętrznie z powodu zlikwidowania większości bibliotek fachowych w Polsce? Kogo z nich obchodzi niszczenie bibliotek związkowych w zakładach pracy, kto dostrzega książki wyrzucane na śmietnik i gnijące na deszczu? To prawda, że istnieją również znakomite biblioteki, które w ostatnich latach rozkwitły i nabrały blasku. Trudno przecenić ich pozytywną rolę i nigdy nie dość słów radości z tego powodu. Niestety, obraz całości jest jeszcze gorszy, niż na to wskazują wyrwane z szerszego kontekstu fakty lub liczby.
Likwidacja Biblioteki PAN w Pałacu Kultury miała w rzeczywistości kilka przyczyn, niesprowadzalnych do sprawy komornego za lokal. Zaryzykuję twierdzenie, że pozostawała w ścisłym związku z owym tak cennym, naukoznawczym i, by tak rzec, kulturoznawczym profilem swoich zbiorów. Nie jest przypadkiem, że jednym z pierwszych instytutów Polskiej Akademii Nauk, przeznaczonych do zamknięcia, stał się wspomniany na początku Instytut Historii Nauki, Oświaty i Techniki w Pałacu Staszica. Również jego profil intelektualny służył pogłębianiu wiedzy o nauce, kulturze i ich historii w ujęciach ogólnych i porównawczych, a więc temu, co można nazwać polską i europejską samoświadomością kultury. W oczach większości polskich naukowców są to problemy nie tyle priorytetowe, co raczej marginalne i nieużyteczne. Zajmując się tą dziedziną, słyszałem od dość dawna tego rodzaju opinie. Co zaś do Instytutu, to zamorzony głodowymi zarobkami personelu dogorywa powoli. Prowadzone w nim prace nad wydaniem Dzieł Wszystkich Kopernika pozostaną z przyczyn finansowych faktycznie niedokończone. Ogromna część badawczego i wydawniczego wysiłku, wkładanego przez cztery dziesięciolecia w to zamierzenie, pójdzie na marne.
Niedofinansowanie i likwidacja Biblioteki PAN wyrastały - twierdzę - z tego samego podłoża. To znaczy między innymi i w istotnej mierze - ze specyficznego dla obecnej Polski obojętnego stosunku do dziejów kultury; a także z dystansu i rezerwy wobec wszelkiej ogólniejszej refleksji nad społeczeństwem i nauką. I - trzeba dopowiedzieć - również z braku namysłu nad przyszłością kraju. A przecież już sam pęd młodzieży do studiów powinien by skłaniać do patrzenia na rozwój refleksyjnego i uogólniającego myślenia z większym zainteresowaniem. Choćby ze względu na gospodarcze szanse Polski i na to, co się w związku z tymi szansami - mimo całej oczywistości sprawy - ciśnie na usta.
Że na przykład z samego kupowania w supermarketach naród nie wyżyje. Że duma z wielkich Polaków i przegranych powstań również niewiele pomoże. Że niezliczone świątynie, choć coraz wspanialsze, nie nauczą nikogo mądrości nawet chrześcijańskiej, gdy brakuje zdolności ogólnego i abstrakcyjnego myślenia. Rosnąca liczba uczelni mogłaby zmienić ten stan rzeczy w sposób istotny, gdyby nie spadający poziom nauczania, i to także w zakresie myślenia tego rodzaju. A bez niego - i tę oczywistość trzeba chyba przypominać - nawet dobre opanowanie polszczyzny nie jest możliwe, nie mówiąc już o językach obcych. Intensywne studiowanie ekonomii również ogólnego i abstrakcyjnego myślenia nie zastąpi, podobnie jak nie ułatwi pojmowania świata.
A przecież - jak wynika z badań porównawczych - Polacy zajmują w Europie jedno z ostatnich miejsc co do rozumienia tekstów formułowanych we własnym języku. Tymczasem przyszłość Europy, także ekonomiczna - to przede wszystkim właśnie sprawne myślenie - abstrakcyjne i ogólne, refleksyjne i kreatywne, eksport europejskiej kultury. Także o przyszłości Polski zadecydują głównie te czynniki. Nie eksport zaściankowej polskości i archaicznej etyki zawężonej do narządów płciowych. I nie szerzenie nienawiści do wszystkiego, co pachnie realną demokracją lub socjalizmem.
Nienawiść do socjalizmu i kulturowego dorobku Polski Ludowej - to również jedna z głównych przyczyn zaniedbywania takich spraw, jak byt Biblioteki PAN i innych placówek PAN-owskich. Bo nie jest przypadkiem, że Polska Akademia Nauk straciła status instytucji rządowej w roku 1990, jednocześnie z nagłośnieniem zarzutów o jej nienowoczesnym charakterze. Względy ideologiczne i program prywatyzacji wszystkich sfer życia, włącznie z kulturą, są wspólnym mianownikiem i kryzysu finansowego Polskiej Akademii Nauk, i zapaści, którą od 1989 roku przeżywa cała niemal kulturalna infrastruktura Polski. Obecny kryzys szkolnictwa wyższego ma to samo podłoże i, co gorsza, ową narastającą bezmyślność polskich elit intelektualnych wzmacnia jeszcze i powiększa. Jak zresztą można myśleć o kraju, kiedy brak środków do życia i poszukiwanie dodatkowych prac wyczerpują bez reszty? Także przy wysokich dochodach trudno o ogólną refleksję, jeśli niezliczone wykłady na prywatnych uczelniach lub udział w radach nadzorczych zajmują naukowcowi cały dzień. Przy takim trybie życia brak mu już czasu nawet na pracę naukową. Niejeden przyznaje, że w ogóle przestał czytać!
Gdy brakuje pieniędzy i bodźców ideowych do rozwijania kultury użytecznej społeczeństwu, zamieranie bibliotek i degeneracja instytucji oświatowych tworzą niebezpieczną próżnię. Wypełniają ją niemal zaraz pseudonauka, myślenie irracjonalne, staroświeckie i durne, rodząc do ich popierania odpowiednie instytucje badawcze i dydaktyczne, na które - rzecz dziwna - pieniędzy nie brakuje. Mnożą się i zalewają rynek publikacje dewocyjne, antysemickie, obskuranckie, święcą tryumfy nacjonalistyczna historiografia i teologia w najgłupszych z możliwych wariantów.
Likwidacja Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie to akt symboliczny, zbiegający się w czasie z proklamacją Rzeczypospolitej Polskiej Wstecznej. Symbol retenebracji, czyli powrotu średniowiecznych mroków i społecznego odświadomienia szerokich rzesz inteligencji. Znak czasu zabijanej nadziei na nowoczesną, dostatnią i światłą Polskę. Zarazem pobudka do myślenia o ludziach w Polsce i na świecie, którzy z podobnymi znakami czasu nigdy nie wejdą w ugodę.
Pisząc ten nekrolog polskiej biblioteki, myślę między innymi o tych niezliczonych osobach w Zachodniej Europie, które w konfrontacji z analogicznymi problemami nie dają za wygraną. Które przynajmniej do tej pory, jak w moim mieście w Dolnej Saksonii, przez solidarny sprzeciw mieszkańców uniemożliwiają zamykanie instytucji kultury, rzekomo zbyt drogich jak na obecne czasy. Lecz myślę przede wszystkim o tych ludziach w Polsce, którzy likwidację kolejnych bibliotek w kraju przyjmują z oburzeniem i bólem. Łączy ich wszystkich szlachetna europejska i polska tradycja myślenia o kulturze jako o dobru wspólnym. Ta sama tradycja, z której wyrosła i sieć polskich bibliotek, i Polska Akademia Nauk.
Złączeni bólem i oburzeniem oddajmy w myślach hołd ludziom, którzy te i inne instytucje kultury budowali, wierząc, że współtworzą sprawiedliwsze społeczeństwo i jaśniejszy świat. Na przekór barbarzyństwu pomyślmy na pożegnanie jeszcze raz o jasnych i pięknych pomieszczeniach niezwykłej Biblioteki. W Pałacu Kultury na szóstym piętrze.
Jerzy Drewnowski
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Dziś".