Sz. Niemiec: Masz prawo wybrać INACZEJ

[2007-10-06 09:49:04]

Od kilku tygodni toczy się w mediach zażarta dyskusja na temat zbliżających się wyborów parlamentarnych. Kolejne partie przerzucają się argumentami, starając się przekonać swoich potencjalnych wyborców, że są jedyną możliwą alternatywą dla Polski i tylko oddanie im pełni władzy zapewni wszystkim spokój, dobrobyt i dobre samopoczucie.

Koronnym argumentem używanym zarówno przez liderów, jak i przez szarych ludzi nawołujących do głosowania na określone siły polityczne jest twierdzenie, że głos oddany na inną partię będzie głosem zmarnowanym. Że tylko silna reprezentacja jednej siły politycznej daje szansę obrony demokracji, porządku, prawa i sprawiedliwości społecznej.

Ludzie, którzy w parlamentarnych ławach przesiedzieli niejedną kadencję nerwowo tłumaczą zebranym tłumom, że tylko oni powinni powrócić do sprawowania mandatów poselskich. W mediach i na portalach internetowych trwa nieustanna przepychanka na obietnice, nadzieje, konflikty i pomówienia.

Czy naprawdę tak musi wyglądać polska scena polityczna?

Rozpisując przyspieszone wybory parlamentarne na 21 października 2007 roku, prezydent Lech Kaczyński postąpił zgodnie z prawem. Co do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Jednak konstrukcja ordynacji wyborczej spowodowała, że kalendarz wyborczy skrócił się do absurdalnie krótkiego rozmiaru, który w sposób oczywisty stał się sprzeczny z podstawowymi zasadami demokracji. Demokracji, w której każdy obywatel ma prawo do czynnego i biernego uczestniczenia w wyborach.

Tempo narzucone przez ów kalendarz sprawiło, że tylko siedem komitetów wyborczych zdołało zarejestrować listy we wszystkich z 41 okręgów wyborczych. Tym samym tylko pomiędzy tymi siedmioma komitetami toczyć się będzie realna walka o miejsca w parlamencie. Pozostałym ordynacja i sposób liczenia głosów odbiera jakiekolwiek nadzieje na możliwość przekroczenia progu wyborczego.

Nie powinno nikogo zdziwić to, że sześć spośród tych komitetów zarejestrowały partie polityczne, już zasiadające w parlamencie. Były one przygotowane do takiego scenariusza wydarzeń, a także dysponowały wsparciem aparatu państwowego w postaci dotacji budżetowej przyznawanej partiom politycznym, które wygrywają wybory.

Siódmym komitetem, który sprawił nielichą niespodziankę obecnie rządzącym politykom, i któremu udało się błyskawicznie zebrać podpisy w wymaganej liczbie okręgów, był komitet wyborczy Polskiej Partii Pracy, która zaprosiła na swoje listy kilka innych niszowych partii politycznych. Zaskoczenie było tym większe, że PPP zebrała podpisy i zarejestrowała listy szybciej niż większość obecnych partii parlamentarnych.

Jak to się im udało?

Tajemnica tkwi w samym kształcie list. W czasie, w którym partie, które zasiadały w parlamencie, kłóciły się ze swoimi posłami i działaczami lokalnymi o miejsca na listach, PPP po prostu otworzyła swoje listy dla innych. Nie było kłótni, przepychanek, obrażania się i niepotrzebnych dyskusji. Układanie list krajowych trwało jeden dzień.

Polska Partia Pracy wyszła bowiem z założenia, że w sytuacji, kiedy wszystkim przyświeca jeden cel, lepiej jest się dogadać, niż tracić czas na kłótnie. Dzięki takiemu podejściu PPP udało się zebrać podpisy i znaleźć w gronie komitetów posiadających listy krajowe. Wywołało to lekką konsternację wśród mediów przygotowanych raczej na relacjonowanie walki wyborczej pomiędzy dotychczasowymi partiami parlamentarnymi. Media, postanowiły zatem, sprawę ignorować.

Ignorancja, rzecz niebezpieczna

Demokracja nie jest idealnym systemem politycznym, ale jest jednocześnie najlepszym spośród tych, które wymyślił i praktykował człowiek. Została ona pomyślana jako system, w którym rządy są sprawowane przez przedstawicieli wybranych przez naród. Idea demokracji zamyka się w haśle "To ja jestem rządem". W praktyce oznacza to, że poprzez swoich przedstawicieli w parlamencie, każdy obywatel sprawuje faktyczne rządy w państwie.

W Polsce od kilku lat kolejne rządzące ekipy starają się sprowadzić wyborcę do roli nic nie znaczącej jednostki, której zadaniem jest raz na cztery lata iść do urn i oddać ważny głos. Tymczasem na całym świecie praktykowany jest system kontroli bezpośredniej, w której wyborca ma realny wpływ na działania swojego przedstawiciela. Warto o tym pamiętać 21 października, kiedy nad kartami do głosowania będziemy faktycznie rozliczać tych, którzy ubiegają się o reelekcję.

Czy, ktokolwiek z dotychczasowych polityków zasiadających w parlamencie spełnił nasze oczekiwania? Czy oddając na nich głosy nie utwierdzamy ich w przekonaniu, że liczą się tylko skuteczne kampanie wyborcze i puste obietnice, a nas – wyborców można lekceważyć przez pozostały czas kadencji?

Mniejsze zło?

Ludzie, który twierdzą, że głosowanie na partie mniejszościowe jest marnowaniem głosu, nie tylko kłamią, ale wręcz dokonują bezpośredniego zamachu na podstawowe prawo demokracji. Prawo do wyboru. Od kilku lat jesteśmy sukcesywnie przyzwyczajani do myślenia w kategoriach mniejszego zła. A przecież każdy, kto choć trochę rozumie zasady moralne rządzące tym światem, wie że mniejsze zło nie staje się dobrem. Nadal jest złem, nawet w opozycji do zła większego.

Pomyślmy przez chwilę logicznie

Czy naprawdę będziemy czuć się dobrze głosując na kogoś, kto:

1. Obiecywał nam ustawę o rejestrowanych związkach partnerskich, a kiedy był u władzy zrobił wszystko, by tej ustawy nie uchwalić?
2. Twierdził i postulował, że zależy mu na całkowitym rozdziale Kościoła od państwa, a następnie konsultował wszystkie ustawy z przedstawicielami Episkopatu?
3. Mówił o potrzebie zadbania o polską armię, a następnie wysyłał nasze wojska na bezsensowne wojny na obcych kontynentach?
4. Po przegranych wyborach wycofywał wszystkie ważne dla nas postulaty ze swoich programów, twierdząc że niczego nigdy nie obiecywał, bo my się tego nie domagaliśmy?

Czy będziemy czuć się dobrze głosując na niego TYLKO dlatego, że jest podobno mniejszym złem?

Czy warto zaufać komuś kto nas już tyle razy zdradził? Czy raczej nie będzie to uwiarygodnieniem tezy, że nie warto się o nas starać, bo i tak jak barany na rzeź, pójdziemy głosować na tych wskazanych palcem?

Po wyborach, możemy obudzić się znowu z ciężkim moralnym kacem, że wprowadziliśmy do parlamentu ludzi, którym nie ufamy, i na których nie możemy liczyć.

Może więc warto zaufać nowej sile?

Komitet Wyborczy Polskiej Partii Pracy jest jedynym komitetem ogólnopolskim, który do tej pory nie był w parlamencie. Jest też komitetem, który ma najniższą średnią wieku. Oznacza to, że na jego listach są głównie ludzie młodzi, zaangażowani w ruchy społeczne, związkowe i polityczne.

Polska Partia Pracy i Unia Lewicy III RP podpisały porozumienie wyborcze, ponieważ doszły do wniosku, że ich programy są zbliżone, a także że łączenie sił jest najlepszą alternatywą dla wiecznie kłócących się liderów lewicy parlamentarnej, skupionej w LiD.

Ponieważ w poprzednich wyborach parlamentarnych PPP otrzymała od PKW numer 2, zachowała go w tych wyborach. Tym samym będzie to pierwszy komitet na karcie do głosowania

Dodatkowym atutem jest fakt, że PPP jest jedyną partią, która w tych wyborach nie tylko nie bała się akcentować spraw światopoglądowych, ale także postanowiła otworzyć swoje listy dla wszystkich środowisk, które chciały wspólnie zmieniać Polskę. Dlatego na listach PPP znajdziecie pełen przekrój społeczeństwa.

Z naszego punktu widzenia najważniejsze są dwa nazwiska. W okręgu koszalińskim z numerem jeden wystartuje Piotr Musiał – przewodniczący Unii Lewicy III RP, który w roku 2003 jako pierwszy zgłosił się do profesor Marii Szyszkowskiej proponując jej pomoc i wsparcie przy zbieraniu podpisów poparcia dla projektu ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Również to on, jako pierwszy zaproponował, by rzecznikiem prasowym jego poprzedniej partii został jawny gej, który w 2005 roku został wiceprzewodniczącym nowo utworzonej Unii Lewicy. Piotr Musiał zawsze wspierał ruch prawno człowieczy.

Drugim nazwiskiem, na które warto zwrócić uwagę, jest nazwisko jedynego polskiego jawnego geja, który kandyduje w tych wyborach. W Warszawie, jako drugi na liście startuje Szymon Niemiec – twórca Parady Równości, wieloletni prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek na Rzecz Kultury w Polsce, politolog, dziennikarz i artysta. Człowiek, który ostatnie 10 lat poświęcił walce o prawa lesbijek i gejów.

Należy tutaj zauważyć, że na listach PPP pośród członków Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80", Unii Lewicy III RP, Polskiej Partii Pracy, Partii Zielonych i innych organizacji nie znalazła się żadna osoba, której można by zarzucić jakie kolwiek działanie homofobiczne. Dla takich osób nie było na listach miejsca.

Czy PPP ma szanse przekroczyć próg wyborczy?

Odpowiedź na to pytanie poznamy 21 października po zamknięciu lokali wyborczych i przeliczeniu głosów. Z całą pewnością jednak zależeć to będzie od każdej osoby, która posiada prawo wyborcze. Każdy, kto zdecyduje się zaufać PPP i oddać swój głos na jej listę będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że nie zmarnował swojego głosu.

Bo nawet, jeżeli tym razem się nie uda wprowadzić do parlamentu jawnego geja, to w świat polskiej polityki pójdzie wyraźny sygnał, że nie wolno niszczyć demokratycznego prawa do wolnego wyboru. I nie wolno kłamliwie majaczyć o marnowaniu głosów.

Jedynym zmarnowanym głosem w tych wyborach, będzie głos nie oddany w ogóle.

Zatem, do zobaczenia 21 października przy urnach wyborczych.

Bierzmy sprawy w swoje ręce!!!

Szymon Niemiec


Artykuł pochodzi ze strony www.lewicowy.org.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku