Borejza: Londyńczykiem być

[2009-01-26 11:41:35]

Pani poseł Fabisiak pod rozwagę

Posłanka PO Joanna Fabisiak upodobała sobie polowanie na "Londyńczyków". Postanowiła pojeździć po autorach serialu o tym właśnie tytule. Wszystko w obronie czci i honoru polskich londyńczyków. Przez dość długi czas miałem szczęście być jednym z nich. Czuję się więc w obowiązku przywołać panią poseł do opamiętania.

Zarzuty, którymi operuje posłanka Fabisiak, są ze swej natury bzdurne. Otóż wyobraźcie sobie państwo, że bohaterowie serialu nie chodzą do polskiego kościoła na Ealing, gdzie co niedzielę młodzi Polacy modlą się i żyją w uduchowionej wspólnocie. Mało jest też w serialu inżynierów, nauczycieli, lekarzy, itd... A przede wszystkim nie ma normalnej, zdrowej rodziny, która spłodziła czwórkę dzieci i zasuwa na trzech etatach, by je utrzymać. A skoro nie ma, to wszystko, co jest w serialu, jest nieprawdą.

Tymczasem mimo mojego dużego dystansu i szyderczego podejścia do wszystkiego, co polskie media mówią o emigracji (patrz: http://lewica.pl/?id=17241), "Londyńczycy" zaskoczyli mnie na plus. I nawet nie chodzi o fabułę, ale o warstwę dokumentalną serialu. Oczywiście jest za wcześnie, by dokładnie ocenić jej wartość, jednak są rzeczy, które pozwalają sądzić, że tym razem zobaczymy życie, a nie jego margines. Życie, w którym nie ma herosów i drani, a są ludzie. Różni ludzie, którzy popełniają błędy i podejmują złe decyzje, miewają problemy i pusty portfel.

Taki obraz będzie znacznie bliższy prawdy niż to, co wykreował – anegdotyczny na Wyspach – desant dziennikarzy "GW" na Londyn, albo obraz uśmiechniętych młodych pracowników londyńskiego City. Bo co tu dużo gadać – na Wyspach, zwłaszcza na początku, wcale nie jest łatwo i żeby się na nich sensownie urządzić trzeba mieć jaja. Potrzebne są po to, by przetrwać pierwszy, niezwykle trudny okres aklimatyzacji i nie wrócić z płaczem i narzekaniem do polskiej biedy i beznadziei. To nie wszystkim się udaje, a przygody bywają przeróżne – mnie na przykład na samym początku udało się dostać pracę w czymś, co do złudzenia przypominało sektę. Prawdopodobnie gdyby ta historia trafiła do serialu, posłanka Fabisiak zażądałaby zdjęcia go z anteny.

Ale wracając do "Londyńczyków" – serial pokazuje właśnie te trudne początki i – za co scenarzystom należy się pochwała – robi to w kontrze do Polski, która przewija się raz po raz jako miejsce, do którego niby można z nieprzyjaznego Londynu uciec, tylko jakoś nikt nie chce tego robić. Na Wyspach Polska jest swego rodzaju straszakiem. Londyn, nawet gdy jest ciężko, daje nadzieję, że będzie lepiej i na ogół jest lepiej. Ojczyzna nawet przez kanał La Manche śmierdzi beznadzieją, nepotyzmem i brakiem szans. Przynajmniej kilkoro z bohaterów serialu chciało wracać, tylko nie mieli do czego wracać. Na Asię czeka bieda w popegeerowskiej wsi, Andrzej ma w swoim pokoju w łódzkim mieszkaniu siostrę w ciąży i jej męża, bo nie stać ich na mieszkanie, inny z bohaterów może wracać pracować w kancelarii prawniczej teścia. Ja nie dziwię się, że woli samodzielnie rozkręcać pierogarnię na kółkach. Widać posłanka Fabisiak się temu dziwi. A podobno PO promuje przedsiębiorczość...

Początki – choć zapewne nieco podkoloryzowane – są przedstawione naprawdę nieźle. Pytaniem jest natomiast to, czy podobnie będzie dalej. W rzeczywistości schemat jest dość prosty. Po tym, jak przebrnie się początkowe trudności, pozna żywy język i kulturę, łatwo wtopić się w brytyjskie społeczeństwo. Zwłaszcza w wielonarodowy Londyn, gdzie nawet dobrze jest być "skądś" i rodowici londyńczycy potrafią mówić, że są z Francji i szukać francuskich przodków w XVIII w. Po pierwszym okresie Polacy na ogół żyją znacznie lepiej niż mogliby żyć w Polsce. Na ogół pracują w zawodzie, lub w okolicach zawodu. Zarabiają dobrze, kupują mieszkania i nie martwią się o rachunki. Coś, co w Polsce jest udziałem tylko nielicznych.

Jeżeli "Londyńczycy" pokażą to, jak przynajmniej część naszej emigracji przechodzi przez okres aklimatyzacji i zaczyna się ustawiać, to serial zasłuży na pochwały. W dotychczasowych odcinkach można znaleźć sygnały, że tak się stanie. Wszak wśród tych bohaterów, którzy są na Wyspach dłużej, można znaleźć i właściciela nieźle prosperującej firmy budowlanej, i pracującego w "szyszce" i zdaje się najbardziej niesympatycznego w całej serii Paula (Pawła) i cenioną pielęgniarkę. Pewnym zgrzytem jest tylko lekkie nadużywanie przez scenarzystów rosyjskiej mafii. Innym dającym nadzieję i budzącym optymizm przykładem jest to, że nauczyciel, który przyjechał do żony, odkrył jej zdradę (widać nie chodziła do kościoła na Ealing...) i wylądował na ulicy, ale po chwili załamania pozbierał się i zaczęło mu się układać. Historie starych i to, że także nowym powoli zaczyna się układać, dają nadzieję, że scenarzyści właściwie odrobili research. Na ocenę tego – mimo że prawie skończyła się już pierwsza seria – jest jednak za wcześnie. To zobaczymy pewnie dopiero w kolejnej serii.

Posłanka Fabisiak chce widzieć rzeczywistość w cukierkowych barwach rządowej propagandy sukcesu. Prawdziwe życie odbiega jednak od wyobrażeń pani poseł, o czym łatwo – biorąc poselskie diety – zapomnieć. Pani poseł pyta, dlaczego scenarzyści nie pokazują pięknego świata. Odpowiedź jest prosta. Świat nie jest piękny, a Wyspy Brytyjskie to nie raj. Wbrew temu, co twierdzi pani Fabisiak, serial pokazał coś ważnego. Pokazał, że nawet trudne początki w Londynie są lepsze niż polska beznadzieja. I może zamiast nawoływać do pokazywania mszy, pani poseł powinna zapytać, dlaczego tak jest. Dlaczego Polacy nawet gdy im się nie wiedzie w UK, nie chcą wracać do kraju? A gdy już zdecydują się wrócić, to nie wytrzymują i po raz drugi zupełnie świadomie wybierają nową ojczyznę dla siebie i swoich dzieci. No właśnie, dlaczego? Bo chyba nie przez nasz polski cud gospodarczy?

"Londyńczycy", serial TVP, reżyseria: Greg Zglinski , Maciej Migas; scenariusz: Marek Kreutz, Ewa Popiołek; zdjęcia: Tomasz Dobrowolski; muzyka Radosław Łuka. Grają: Marcin Bosak, Natalia Rybicka i in.

Tomasz Borejza


Recenzja ukazała się w dzienniku "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku