Majmurek: Ekologia jest polityczna
[2009-02-08 16:09:29]
Wzajemne relacje człowieka i środowiska naturalnego znajdują się obecnie w samym centrum debaty publicznej. Stosunek do ochrony przyrody, efektu cieplarnianego i sposobów reakcji na niego stał się osią, wokół której organizują się polityczne spory. Slavoj Žižek zauważył, że to ekologia pełni dziś funkcję "płynnego znaczącego", gdzie żadna z politycznych grup walczących o ideologiczną hegemonię nie występuje przeciw samej "ekologii" czy konieczności "ochrony przyrody", a polityczna walka toczy się o zdefiniowanie tego, co w powszechnej świadomości będzie uchodzić za "ekologiczne". Każda grupa chce, aby to właśnie jej całościowy program był w przestrzeni publicznej postrzegany jako "oczywiste" rozwiązanie problemów ochrony środowiska naturalnego. Przedstawiciele "głębokiej ekologii" przekonują, że powodem zniszczenia środowiska jest rozwój cywilizacji przemysłowo-technicznej, a jedynym ratunkiem dla człowieka i Ziemi jest powrót do bardziej harmonijnego współżycia człowieka z naturą; ekologia feministyczna, że powodem eksploatacyjnego i destrukcyjnego nastawienia człowieka do natury jest patriarchat; neoliberałowie zaś, że źródła problemów dla środowiska tkwią w prowadzącej nieuchronnie do marnotrawienia zasobów ingerencji państwa w gospodarkę. Najlepsze, co wtedy dla ochrony środowiska można zrobić, to wyzwolić ludzką przedsiębiorczość, która kierowana niewidzialną ręką rynku sama rozwiąże wszystkie problemy. Dla ekosocjalistów z kolei problemem będzie model rozwoju gospodarczego obowiązujący we współczesnym kapitalizmie. Lista możliwości w tej dziedzinie jest właściwie nieskończona. Głoszone w Polsce jedynie przez kilku neoliberalnych publicystów prawicowych gazet poglądy zbiera i reprezentuje wydana właśnie w Polsce krótka książka prezydenta Czech Vaclava Klausa Błękitna planeta w zielonych okowach, polityczny pamflet pełen polemicznej agresji. Pisze Klaus: "największym zagrożeniem dla wolności, demokracji i gospodarki rynkowej i pomyślnego rozwoju XX i początku XXI wieku przestał być socjalizm (...), ale źródłem tym [styl oryginału – JM] stała się (...) ideologia ruchu politycznego, który na początku (...) podjął tematy ochrony środowiska naturalnego, ale który stopniowo przemienił się w niemal niemający związku z przyrodą enviromentalizm" (str. 19). Właśnie ku niemu kieruje Klaus ostrze swojej publicystyki. Jego zdaniem cele tego ruchu są mniej więcej takie, jak totalitarnych ideologii, które (jak się wydawało) odeszły do lamusa wraz z końcem XX wieku. Enviromentalizm jest bowiem "poglądem światowym, który – w sposób radykalny (...) (a więc bez względu na ograniczenia ludzkich praw i swobód, i kosztem ludzkiego życia), chce zmienić człowieka, jego zachowania, organizację społeczeństwa. Po prostu – wszystko." (str. 19) W dodatku, podobnie jak marksiści, "enviromentaliści starają się naturalny rozwój świata (i człowieka) zastąpić centralnym (czy jak się dziś modnie mówi – globalnym) planowaniem światowego rozwoju" (str. 24-25). Tak definiując problem, Klaus wysuwa się na pierwszy front walki z kolejną, według niego, "antywolnościową ideologią". Byron pisał, że niecytowanie samego siebie jest dowodem pretensjonalności. Biorąc to zdanie pod uwagę, Klaus musi być osobą nadzwyczaj bezpretensjonalną. Jako ekonomista z wykształcenia, powołuje się przede wszystkim na autorytet ekonomii jako nauki. Według prezydenta Czech problem ochrony środowiska naturalnego jest przede wszystkim problemem racjonalnego zarządzania zasobami. Według Klausa same "zasoby" nie są niczym naturalnym, ale mają charakter ekonomiczny. Zasobów nie tworzy "natura", ale postęp techniczny i rozwój gospodarczy. Dla przykładu: ropa nie była "zasobem" w Persji szachów, ale stała się nim wówczas, gdy postęp techniczny stworzył wynalazki, a wraz z nimi zapotrzebowanie na surowce. Według Klausa najbardziej racjonalną regulacją zużycia surowców (w tym energetycznych) jest poddanie ich swobodnemu mechanizmowi podaży, popytu i ceny. Tylko istnienie niezakłóconych przez interwencję rządów cen, rzeczywiście odzwierciedlających stosunek popytu i podaży, gwarantuje racjonalną (zarówno z punktu widzenia człowieka, jak i środowiska!) gospodarkę zasobami. Czeski polityk uwodzi prostotą stylu: "bez rynku, cen, prywatnej własności nie da się przyzwoicie podejść ani do przyrody, ani do człowieka" (str. 132), gdyż "zamożność i postęp techniczny rozwiązują problemy ekologiczne, a wcale ich nie stwarzają" (str. 70). Warunkiem rozwoju techniki i wzrostu zamożności ludzi jest "wolność bycia sobą. Wolność także – lub przede wszystkim – od enviromentalistów" (str. 48), tudzież wszelkich innych "antywolnościowych" ideologii (co w słowniku Klausa oznacza zawsze sceptycyzm wobec wolnego rynku jako instytucji najlepiej regulującej wszelkie obszary życia społecznego). Klaus poświęca wiele miejsca na dowodzenie, że "nie istnieje żaden z góry dany stan świata, który mamy obowiązek chronić", a "równowaga w przyrodzie jest równowagą dynamiczną", którą współkształtuje człowiek. W tym jednym Klaus ma rację, tyle że trudno znaleźć ruchy ekologiczne, które twierdziłyby inaczej i ignorowały fakt, że natura jest – do pewnego stopnia – dziełem człowieka. Klaus wyważa dawno otwarte drzwi. Już Marks kpił przecież z sentymentalnych romantyków rozpaczających, że nad brzegami Renu, niegdyś obsadzonymi przez jabłonie, dziś wyrastają fabryki i hałdy. Zapominali oni, że jabłonki też nie wzięły się tam znikąd, że zostały zasadzone ludzką ręką, a sady są czymś tak samo "sztucznym" i ukształtowanym przez człowieka, jak hałdy i hale fabryczne. Na rozpoznaniu społecznego i historycznego (ukształtowanego przez ludzką pracę) wymiaru otaczającego nas środowiska przyrodniczego zasadzać się powinien każdy lewicowy projekt polityki ekologicznej. Takie ujęcie problemów ekologicznych, ukazujące je w ich politycznym i społecznym wymiarze proponuje głośna w Niemczech, a nieprzetłumaczona jeszcze na polski książka Haralda Welzera "Klimakriege: Wofür wird im 21. Jahrhundert Getötet Wird?" ("Wojny klimatyczne: o co będziemy się zabijać w XXI wieku?"). Welzer nie pisze niczego, czego nie moglibyśmy znaleźć w pracach innych autorów, takich jak John Gray, Immanuel Wallerstein, czy Mike Davis, jednak na żadnego z nich się nie powołuje. Książka przedstawia spójne lewicowe stanowisko odnośnie politycznych i społecznych konsekwencji zmian klimatycznych i problemów ekologicznych, jakie przyniesie nam obecne stulecie i już w taki sposób stanowi doskonałą odpowiedź na tyrady autorów takich jak Klaus. Welzer już na początku zwraca uwagę na niezwykle istotną kwestię. Nie ma sensu mówić w ramach debaty o problemach środowiska naturalnego o grożącej nam "katastrofie naturalnej". W naturze nie ma bowiem nic bardziej naturalnego od katastrof, a historia naturalna naszej planety to właśnie seria katastrof, w ramach których środowisko przyrodnicze ulegało radykalnym przekształceniom. Natura jest przede wszystkim wielkim cmentarzyskiem gatunków (i nie mamy żadnych powodów, by mniemać, że ludzki gatunek też w końcu na to cmentarzysko nie trafi), a z punktu widzenia "życia na ziemi", czy "natury" jest czymś zupełnie obojętnym, czy ekosystem naszej planety będzie nadawał się do zamieszkania przez człowieka, czy też nie. Problemy ekologiczne są przede wszystkim problemami ludzi, a nie "natury" jako takiej, co nadaje im oczywisty wymiar polityczny i społeczny. Utrzymanie stabilnego, przyjaznego dla życia człowieka ekosystemu jest w interesie człowieka, nie "natury". Z jej punktu widzenia nie ma żadnej różnicy, czy na Ziemi króluje człowiek, insekty, czy wielkie gady. Welzer precyzyjnie wskazuje na to, jakie społeczne problemy przyniosą prognozowane przez klimatologów zmiany klimatyczne i wyczerpywanie się surowców oraz kto poniesie ich koszta. Zapłaci Trzeci Świat, który od początku istnienia zachodniego kapitalizmu płaci rachunki za rozwój bogatego, uprzywilejowanego obszaru euroatlantyckiego. Jego rozwój, wbrew temu, w co wierzy Vaclav Klaus i inni liberałowie, opierał się tyleż na uwolnieniu przedsiębiorczości i innowacyjności, co na wyzysku krajów peryferyjnych, zniewoleniu ich populacji i brutalnej eksploatacji ich ekosystemów. Doprowadziło to oczywiście do szeregu społecznych i politycznych katastrof. Włączanie kolejnych krajów w orbitę eurocentrycznego kapitalizmu łączyło się na ogół z ich regresem gospodarczym i dezindustrializacją (przypadek szczególnie widoczny w Indiach w XVIII i w Chinach w XIX wieku). "Niesamowity postęp techniczny ostatnich stu lat", którym tak zachwyca się Klaus, nie przyniósł wszystkim równych korzyści. Co więcej, mimo tego postępu, przepaść między najbogatszymi a najbiedniejszymi obszarami świata w ciągu ostatnich trzystu lat znacznie się powiększyła i rośnie nadal. Zachodni dobrobyt i styl życia oparty o telewizor, komputer z internetem, samochód i pełne półki w lodówce wymagają wysokiego poziomu konsumpcji paliw płynnych i energii elektrycznej, którego Klaus broni przed atakami enviromentalistów. Z drugiej strony dobrobyt ów ciągle jest – autor tego nie dostrzega – udziałem mniejszości mieszkańców naszego globu. Okupiony jest wykluczeniem większości, która w globalnym kapitalizmie pełni w najlepszym wypadku funkcję taniej siły roboczej. To, że dobra konsumpcyjne są dla mieszkańca zamożnego Zachodu względnie tanie, jest tyleż zasługą postępu naukowo-technicznego, co wyzysku, jakiemu poddawani są produkujący je mieszkańcy Chin czy Bangladeszu. Jak przekonująco pokazuje Welzer, rozszerzenie tego modelu życia na całą planetę jest po prostu fizycznie niemożliwe i doprowadziłoby do ekologicznej katastrofy. Styl życia względnie zamożnych, konsumpcyjnych społeczeństw jest możliwy do utrzymania tylko w ramach skrajnie niesprawiedliwego systemu podziału globalnego bogactwa. Jest przywilejem nielicznych. Wraz z wyczerpywaniem się surowców i zmianami klimatu niesprawiedliwość tego podziału będzie rosnąć. Globalne ocieplenie uderzy przede wszystkim w kraje ubogiego Południa. O ile w Czechach czy w Polsce może wydawać się, że "kilka stopni ciepła więcej nie zaszkodzi", to w krajach Afryki subsaharyjskiej już dziś możemy obserwować skrócenie cyklu występowania suszy, która nawiedza gospodarki tych – i tak już ubogich – regionów ze znacznie większą częstotliwością. Welzer szczegółowo analizuje przypadek Sudanu, gdzie granica pustyni od lat przesuwa się na południe. W tej sytuacji dywagowanie, na ile zmiany wywoływane są przez człowieka, a na ile są "naturalne", jest w zasadzie bezprzedmiotowe. Zmiany te wywołują bowiem jak najbardziej poważne społeczno-ekonomiczne skutki (m.in. głód, którego konsekwencją jest niestabilność polityczna, migracje etc.), a zaradzić mu można tylko politycznymi środkami. Wbrew optymizmowi Klausa problemu wyczerpujących się surowców nie rozwiąże mechanizm popytu i podaży. Kapitalizm nie działa zgodnie z tym modelem. Rzadkość występowania surowców i ich rosnąca cena sprawią, że ubogie kraje Południa staną się areną rywalizacji gospodarczej, a być może także militarnej krajów rozwiniętych, dla których priorytetem polityki w XXI wieku będzie według Welzera (pisze o tym także w wielu miejscach John Gray) zapewnienie sobie stałych dostaw tanich surowców. Rywalizacja państw bogatych będzie tylko zwiększać polityczną niestabilność w krajach ubogich i prowokować lokalne konflikty, nieraz przybierające brutalne formy. Rezultatem walki Zachodu o zachowanie swojego stylu życia (jak i starań takich krajów jak Indie czy Chiny, chcących dołączyć do tego modelu) będzie wyczerpywanie się globalnych zasobów, polityczna niestabilność w krajach globalnego Południa oraz będące jej konsekwencją lokalne konflikty, w których szczególnie silnie dochodzić do głosu będą wszelkie tożsamości plemienne, narodowe czy religijne. Jak w wielu miejscach wskazuje Immanuel Wallerstein, koszty ekologiczne kapitalistycznej produkcji były zawsze na różne sposoby eksternalizowane, nie były wliczane do rachunku strat i zysków. Książka Klausa także wpisuje się w ten nurt ignorowania strat ekologicznych jako części rachunku ekonomicznego. Welzer z kolei pokazuje, w jaki sposób globalne Południe jest dziś miejscem, które ten rachunek płaci - w postaci załamania ekosystemów, klęski rolnictwa, utrudnionego dostępu do pitnej wody itp. Jednocześnie Zachód, pomimo usilnych prób, nie będzie w stanie odgrodzić się od tworzonych na swoich peryferiach problemów. Powrócą one do niego w postaci migracji czy terroryzmu. Według Welzera na te problemy istnieją dwie odpowiedzi. Jedną jest zaprzeczanie, że problem istnieje. Możemy nie przyjąć do wiadomości tego, że nie można mieć naraz – jeśli nie nastąpi natychmiast rewolucja w technologii pozyskiwania energii i zasobów – nadającej się do zamieszkania planety i obejmującego wszystkich jej mieszkańców zachodniego stylu życia. Aby utrzymać tę iluzję, potrzebne są jak najbardziej fizyczne mury oddzielające tych, którzy żyją w raju konsumpcji od tych, którzy marzą o dostaniu się do niego. Takie mury budują Stany Zjednoczone na swojej meksykańskiej granicy, a Unia Europejska w innej formie za pomocą programu kontroli imigracji Frontex. Drugą odpowiedzią, którą proponuje Welzer, jest idea dobrego społeczeństwa, opartego o zrównoważony rozwój (co oznacza konieczne obniżenie poziomu konsumpcji na Zachodzie) i globalną demokrację, traktującą takie zjawiska jak ocieplanie się klimatu czy wyczerpywanie się surowców jako problemy polityczne i społeczne. Sam autor wydaje się sceptyczny co do szans jego powodzenia i przewiduje, że obecne stulecie będzie areną konfliktów, u których podstaw leżeć będą kwestie ekologiczne nierozpoznane jako problemy polityczne. Zadaniem lewicy powinno być upolitycznienie pytań dotyczących zmian klimatycznych i wyczerpywania się zasobów i konsekwentne wskazywanie, że nie da się rozwiązać tych problemów bez walki o bardziej sprawiedliwy porządek społeczno-ekonomiczny, nie tylko w skali pojedynczych państw. Lewica powinna przypominać, że w "ekologii" nie chodzi tak naprawdę o "naturę" (bo dla niej załamania i gwałtowne kataklizmy są zupełnie obojętnymi zjawiskami), ale o człowieka, przyjazne dla tego gatunku warunki życia na naszej planecie. Tekst ukazał się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl). |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?