Dominik Kaczmarek, działacz poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej i Kolektywu Rozbrat, redaktor "Przeglądu Anarchistycznego" - rozmawia Przemysław Prekiel.
W sobotę odbyła się demonstracja w obronie poznańskiego Rozbratu. Jak ocenisz tę demonstrację? Czy władze miasta wezmą pod uwagę te protesty?
Jak na polskie warunki demonstracja była naprawdę duża, widać że "Rozbrat" i to co się na nim dzieje, inspiruje na prawdę wiele osób. To budujące zobaczyć, że to co się robi na co dzień, rzeczy często mało spektakularne, mają jednak znaczenie. My raczej nigdy nie mieliśmy złudzeń co do tego, po której stronie stoją władze miasta. Ta demonstracja nie tyle skierowana była do nich, ile do potencjalnych kupców terenu, nasze przesłanie do nich brzmi: "Kupując Rozbrat, kupujesz kłopoty", mamy nadzieję, że sobotnia demonstracja pokazała, że nie rzucamy tych słów na wiatr.
Kto pojawił się na tej demonstracji? Były jakieś inne środowiska, które was wspierały?
Na demonstracji pojawili się przedstawiciele praktycznie wszystkich środowisk, z którymi współpracowaliśmy przez wszystkie lata, począwszy od środowisk, z którymi jeszcze w latach 90. blokowaliśmy eksmisje na bruk, po całkiem nowe grupy i organizacje, których nie będę tutaj wymieniać, którym jednak serdecznie dziękujemy. Jak zwykle, do demonstracji przyłączali się spontaniczne nie zrzeszeni mieszkańcy Poznania, mimo jej dość radykalnej wymowy. Oczywiście olbrzymie wsparcie otrzymujemy od ruchu anarchistycznego (którego jesteśmy częścią) z kraju i zagranicy.
Jaka jest szansa, że Rozbrat przetrwa? Władzom, aż tak przeszkadza alternatywna kultura, że nie jest w stanie jej w żaden sposób pomóc?
Władzom nie tyle przeszkadza kultura, ona w obecnym systemie nie niesie ze sobą bezpośredniego zagrożenia dla status quo, chodzi raczej o to, że Rozbrat stał się w pewnym stopniu katalizatorem protestów i niewygodnych pytań wobec władz. Skończyły się już czasy, gdy wszystkie decyzje podejmowane w magistracie przechodziły bez społecznego szemrania. W ciągu kilku ostatnich lat, społecznościom lokalnym udało się zablokować kilka pomysłów z ratusza. W każdym z tych przypadków Rozbrat miał, czasem mniejszy czasem, większy ale zawsze zauważalny udział w przygotowaniu oporu. Trzeba pamiętać, że za każdym z takich pomysłów stoją określone interesy ekonomiczne, nieformalne rozmowy, pieniądze na kampanię wyborczą itd. Takie rzeczy nie mogą nie wywołać wściekłości ze strony władz. Także wiele pomysłów na funkcjonowanie miasta, które jeszcze kilka lat temu dyskutowane były jedynie na Rozbracie dziś coraz częściej podchwytywanie są przez inne środowiska i wkraczają do oficjalnej dyskusji. Jako pracownicy i studenci bierzemy udział w walkach na terenie zakładów pracy i uczelniach, to na Rozbracie narodziła się idea Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, który w Poznaniu bardzo mocno zaznaczył swoje istnienie.
Dla władz pomoc dla Rozbratu, nie wiązałaby się z żadnymi wydatkami wystarczyłby odpowiedni zapis w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP) dla tego obszaru, który uczyniłby go nieatrakcyjnym dla potencjalnych kupców. Władze robią jednak wszystko, aby plan zawierał zapisy o przeznaczeniu terenu pod luksusową zabudowę willową. Forsowanie MPZP w takiej formie, ma też szerszy kontekst społeczny i ekologiczny. Na uchwalenie go w takiej formie nie zgadza się Rada Dzielnicy Sołacz, swoje protesty złożyli również niezależni eksperci podnoszący wagę tego obszaru zaprojektowanego jako części "zielonych płuc Poznania". Jego zabudowa odbije się niekorzystnie na jakości życia w całym mieście. Po drugiej stronie są firmy deweloperskie, które spodziewając się uchwalenia "dobrego dla inwestycji" planu, wykupili już część terenów Sołacza po zaniżonych cenach i oczekują dużych zysków.
Własnymi rękami i kosztami odbudowaliście zniszczony teren, powstają ciekawe inicjatywy, i co najważniejsze mieszkają tam ludzie. Wyobrażasz więc sobie Poznań bez Rozbratu?
Władze miejskie realizują w coraz bardziej intensywnej formie neoliberalny projekt miasta-firmy, w którym mieszkańcy są jedynie "zasobami" służącymi do maksymalizacji zysków. Wszyscy ludzie, którzy nie wpasowują się w ten schemat są z miasta wypychani. W zeszłym roku przetoczyła się przez Poznań kampania "anyżebracza", która miała najpierw zohydzić, a następnie z pomocą policji usunąć z oczu wszystkich, którzy zaśmiecali skomercjalizowane śródmieście swoim widokiem. W tym samym czasie realizowany był projekt budowy osiedla metalowych kontenerów, dla osób które nie płacą czynszu.
W wypowiedziach przedstawicieli władz Poznania, nie da się nie słyszeć nadziei, że mieszkańcy Rozbratu podzielą ich los. Faktem jest, że własnymi środkami wygospodarowaliśmy przestrzeń mieszkalną dla kilkudziesięciu osób, oraz szeroką bazę dla działań kulturalnych, społecznych i politycznych. Na pewno nie damy się usunąć, zamieść pod dywan po cichu. Mam nadzieję, że nawet jeżeli Rozbratu jako miejsca by zabrakło, nie zniknie ferment, który dzięki niemu jest powodowany. Mam też nadzieję, że takie miejsca jak Rozbrat powstawać będą również w innych miastach. Bez silnej bazy lokalowej i ideowej, bez obecności w środowiskach lokalnych, zakładach pracy, uczelniach - ruch antykapitalistyczny będzie tylko folklorem.
Już 26 marca ma odbyć się licytacja terenu, na którym znajduje się skłot. Jesteś optymistą?
Do tej pory min. nasze działania doprowadziły do zablokowania przez prawie rok uchwalenia MPZP Sołacz. Podczas pierwszej licytacji, która odbyła się w zeszłym roku nie znalazł się chętny na zakup jednej z działek, na której leży Rozbrat. Mamy nadzieję, że potencjalny kupiec rozumie, że usunąć nas z tego terenu nie będzie łatwo i koszty będą naprawdę wysokie.