Więcej pracy za tą samą płacę, mniej urlopu i więcej bezrobocia - czyli co rząd i pracodawcy szykują nam w przyszłym roku.
Senatorowie zgodzili się na dzień wolny w Święto Trzech Króli, 6 stycznia. Nie każdy jednak wie, że za ten niewielki "prezent" od rządzących pracownicy będą musieli zapłacić dłuższą pracą za te same pieniądze. Rząd stwierdził bowiem, że "w zamian" za dodatkowy dzień wolny, zniesie obowiązek zapewnienia pracownikom dnia wolnego w zamian za święto przypadające w sobotę. Teraz wystarczy, by pracodawca ułożył grafik, tak aby dzień wolny z tytułu przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy (w większości firm to sobota) wypadał w święto. W skali roku przepracujemy wtedy nawet 56 dodatkowych godzin, za które nie dostaniemy dodatkowych pieniędzy.
Eksperci nie mają wątpliwości: nowelizacja kodeksu pracy to kolejny bubel prawny. W skrajnych przypadkach, jeśli firmy będą szukać oszczędności poprzez "kreatywne" układanie harmonogramów czasu pracy, mogą spotkać się z zarzutem dyskryminacji - twierdzą prawnicy.
Nowelizacja ta idzie a rękę tylko pracodawcom, którzy zyskują dodatkową możliwość oszczędzania na pracownikach - jakby dotychczas mieli ich mało! Jest to niestety tylko jedna z wielu zmian, jakimi zostaniemy w najbliższym czasie poczęstowani. Od wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta rząd zdaje sobie sprawę, że ma wolną rękę na forsowanie antypracowniczych ustaw, a organizacje takie, jak Pracodawcy RP czy "Lewiatan" zachowują się tak, jakby były w kraju najwyższymi władzami. Co jest zresztą częściowo prawdą, ponieważ zarówno rząd, jak i parlament składają się w większości z przedstawicieli kapitalistów, starających się maksymalnie ułatwić swojej klasie społecznej wyzysk pracowników.
Kolejny radosny pomysł Pracodawców RP to skrócenie z czterech do dwóch dni tzw. urlopu na żądanie oraz danie pracodawcy prawa odmowy udzielenia go. Politycy partii Donalda Tuska wysłuchują uważnie narzekań pracodawców, że pracownicy dopuszczają się... brania urlopów na żądanie bez wyjątkowych sytuacji; według nich jest to forma strajku, który może paraliżować zakłady pracy. Złożyli oni w Sejmie wniosek o zmianę przepisów, a sprawą zajęła się tzw. Komisja Przyjazne Państwo. "Przyjazne" oczywiście dla kapitalistów, a nie dla pracowników.
"Pracodawcy" chcą również zmian zasad zgłaszania urlopu na żądanie. Pracownik musiałby zawiadomić pracodawcę o nieobecności najpóźniej godzinę przed rozpoczęciem pracy, dziś musi to zrobić w tym samym dniu. Dodatkowo właściciel firmy mógłby odmówić udzielenia urlopu "z powodu szczególnych potrzeb pracodawcy, jeżeli nieobecność pracownika spowodowałaby poważne zakłócenia toku pracy". To, czy "zakłócenia toku pracy" rzeczywiście by wystąpiły, nie będzie w żaden sposób sprawdzane - po prostu "potrzeby pracodawcy" zostały tu uznane za nadrzędne w stosunku do potrzeb pracownika.
Proponowanym przez właścicieli zmianom ochoczo przyklaskują politycy PO, członkowie Komisji Przyjazne Państwo oraz media głównego nurtu. Co najbardziej haniebne, najprawdopodobniej zgodzi się na również NSZZ "Solidarność", której przedstawiciele mówią, że... zmiany są konieczne, choć nie podoba im się pomysł ograniczenia liczby dni urlopu. Biurokraci z "Solidarności" boją się chyba tego, że w niektórych firmach pracownicy rzeczywiście zaczęli zbiorowo brać urlopy na żądanie, traktując to jako formę strajku w sytuacji, gdy skorumpowane związki zawodowe nie chciały go organizować.
Oczywiście, Pracodawcy RP nie mogli tez nie zabrać głosu w tak ważnej sprawie, jak płaca minimalna. Sprzeciwiają się oni pomysłowi Parlamentu Europejskiego, by ujednolicić płacę minimalną i podnieść ją do 60 proc. średniego wynagrodzenia w danym kraju. W polskich warunkach oznaczałoby to podwyżkę pensji minimalnej niemal o jedną trzecią, co wreszcie dałoby milionom ludzi szansę na godziwe zarobki. Oczywiście nie podoba się to kapitalistom, którzy zamiast tego wolą pomysł wicepremiera Pawlaka - uzależnienia płacy minimalnej od wzrostu PKB. Zgodnie z pomysłem Pawlaka płaca minimalna nie tylko wzrastałaby wolniej przy wolniejszym wzroście gospodarczym (co wcale nie oznacza, że przy mniejszym wzroście cen), ale nawet mogłaby zostać obniżona! Jak widać rząd Tuska i Pawlaka zamierza zostać europejskim, a może i światowym prymusem w oszczędzaniu na ubogich.
W tym samym kierunku idą propozycje budżetowe. Rządowy projekt budżetu przewiduje zmniejszenie o ponad połowę kwoty na aktywną walkę z bezrobociem - zamiast 7 mld zł w tym roku, zaledwie 3,2 mld w przyszłym! Jedynym pomysłem rządu na zwiększenie ilości miejsc pracy jest... zmuszenie emerytów do rezygnacji z zatrudnienia lub emerytury. Cóż, walka z emerytami jest zdecydowanie łatwiejsza, niż walka z bezrobociem. Po raz pierwszy od wielu lat nakłady na przeciwdziałanie bezrobociu będą niższe niż na wypłatę zasiłków i innych świadczeń. Dzieje się tak, ponieważ zdaniem ministra finansów Jacka Rostowskiego, w przyspieszonym tempie wychodzimy z kryzysu i dlatego jest to moment, żeby programy wsparcia wygaszać.
Tego "wychodzenia z kryzysu" jednak poza gabinetem ministra Rostowskiego jakoś nie widać. Bez stałej umowy pracuje 27 proc. Polaków - to najwięcej w całej Europie, gdzie średnia to zaledwie 14 proc. Wielu pracowników zmuszanych jest, by co trzy miesiące podpisywać umowę z kolejną agencją pracy tymczasowej. Tymczasem pracujących przez agencje pracy tymczasowej przybywa. W pierwszej połowie 2010 r. obroty agencji zatrudnienia, zrzeszonych w Polskim Forum HR, wyniosły 758 mln zł i były o 53 proc. wyższe niż w analogicznym okresie roku 2009. Zyski tej grupy kapitalistów, a właściwie właścicieli niewolników, wzrosły w ciągu roku ponad dwukrotnie. Czy dziwi nas informacja, że Polskie Forum HR jest członkiem Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", a wzrost zysków zawdzięcza głownie nowelizacji ustawy o agencjach pracy tymczasowej, która weszła w życie w styczniu tego roku, liberalizując prawo pracy, i za którą to właśnie "Lewiatan" w Sejmie lobbował?
Jedno trzeba rządowi Tuska przyznać - nie trudzi się specjalnie, by ukryć, w czyim interesie w Polsce tworzone są ustawy i pod czyje dyktando powstaje projekt budżetu.
Wojciech Orowiecki
Tekst ukazał się w "Kurierze Związkowym", tygodniku Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80".
Autor jest członkiem Grupy Na Rzecz Partii Robotniczej.