Agata Kozłowska: Maria Komornicka. Nieistnienie

[2012-08-15 14:03:31]

Lana Del Rey – łamiący się głos, wydęte usta, spojrzenie spod półprzymkniętych powiek. Hollywoodzki blichtr utopiony w stylistyce vintage. Ponad 29 milionów wyświetleń przeboju "Video Games" na serwisie YouTube. Filmowany z ręki teledysk ucieka od dosłowności i przywołując tęsknotę widza za amerykańskim snem, układa chaotycznie dobrane obrazy w zręczną mozaikę. Zręczną, ale czy autentyczną? Wcześniej specjaliści od PR zapobiegliwie zadbali, żeby z sieci zniknęła większość śladów poprzedniego scenicznego wcielenia Lany Del Rey, w którym zdążyła nawet wydać płytę pod nazwiskiem Lizzie Grant. Przyglądanie się Lanie fascynuje i wciąga, wikła w zamknięte koło pytań i zarzutów. Bo fenomen Lany koncentruje się wokół jej cielesności. Nie potrafi poczuć się wykluczona czy odrzucona, nie rozumie bolączki braku bliskości, nawet tej fizycznej. Jej cielesność jest bowiem czysto posągowa, samowystarczalna – gdy w "Video Games" lamentuje: „Open up a beer/And you say get over here/And play a video game”, to nie użala się nad sobą, ale nad odrzucającym jej seksualne uprzedmiotowienie światem – pisze o niej Jakub Wencel na portalu muzycznym Porcys [1]. Lana, przesycona cielesnością aż do skrajności, jest męską fantazją ubraną w grzeczne pozory. I tą cielesnością ucieka w odrealnione marzenie, szuka nowej figury seksualności, której jedynym i ostatecznym celem byłby sukces. Jej cielesność jest niepohamowana, spazmatyczna, konwulsyjna. Jest strategią, przekraczaniem granic, wyzwaniem dla patrzącego, zaskakującą prowokacją. Patrząc na Lanę Del Rey, zatapiamy się w jej obrazie tak dosłownym, że wręcz agresywnym. Koncentracja na kobiecości jest jednak w jej przypadku uprzedmiotowieniem. Lana to zabawka w rękach popkultury.

Na drugim biegunie tego symbolicznego opisu stoi Maria Komornicka. Poczucie obcości towarzyszy jej przez całe życie. Jej twórczość, poszukiwanie tożsamości, walka o uznanie – wszystko to sięga znacznie dalej niż wyobrażała sobie którakolwiek z ówczesnych kobiet. Może sprawiła to choroba, której nie ośmieliłabym się nazwać psychiczną, tylko raczej duchową walką z samą sobą, próbą zmiany tego, czego na przełomie XIX i XX wieku nie można zmienić inaczej niż przez metafizyczną ascezę.

Kobieta

Komornicka fizycznie urodziła się kobietą. Ci, którzy ją znali, opisują ją jako istotę delikatną, drobną i pełną wrażliwości. Komornicka jednak nie chce swojej kobiecości. Czuje się przez nią ograniczona, zamknięta w kokonie niemożności. Kobieta jest dla niej formą wyjściową – czymś, od czego się zaczyna, jednak aby pójść dalej, trzeba się od niej wyzwolić. Komornicka czuje się przytłoczona – nigdy nie będzie w stanie wznieść się ponad cielesność, menstruacje, rodzenie dzieci. Choć przez moment próbuje żyć w zgodzie z konwenansami, to jednak szybko porzuca myśl o byciu kobietą, żoną. Próba życia, jak Bóg przykazał, to przystanek na stacji Panie – jak pisze za Lacanem Izabela Filipiak [2]. Przystanek niezbędny, aby poetka mogła dojrzeć do dalszej drogi i swoją kobiecość zasymilować, przeżyć, przetworzyć.

Do osiągnięcia pełni kobiecości brakuje Komornickiej figury matki. Ale to brak pozorny. Matka jest w życiu Marii ciągle obecna. Komornicka-artystka jest matką symboliczną. Płodzi swe dzieła w bólu wynikającym z poczucia odrzucenia, ale też w bólu fizycznym, w niemocy wynikającej z niechcianej kobiecości. Paradoksalnie dla niej prawdziwa twórczość może się rodzić tylko z fizycznej bezpłodności, z odrzucenia tego, co niesie ze sobą kobiecość. Matka jest także kimś wyróżnionym – jedyną uzasadnioną formą kobiecości. Ostoją rodu, jego opiekunką i przedłużeniem, czystą płodnością. To w matce najmniej przejawia się obcość, na jaką jest narażona kobieta – na jej miłość nie trzeba zasłużyć, matka kocha swoje dzieci bezgranicznie. Tak Maria chciałaby widzieć swoją matkę, Annę Komornicką. Tylko że Maria na punkcie matki szaleje w sposób zupełnie niestosowny. Jej miłość jest namiętna, nie może znieść nawet cienia niezadowolenia czy smutku umiłowanego obiektu. Listy do Anny Komornickiej intymnością dorównują listom do kochanka – artystka potrzebuje akceptacji matki we wszystkim, co robi.

Stosunek Komornickiej do własnej seksualności oraz jej zachowanie w stosunku do matki mają znamiona fazy symbiotycznej w rozwoju dziecka, kiedy postrzega ono świat z perspektywy dziwnego tworu matko-dziecka. Może dlatego, że Anna Komornicka nie zajmowała się wiele dziećmi, w jej relacji z córką brakuje momentów symbiozy. Maria sama tworzy więc pępowinę, której żadna z nich nie potrafi do końca przeciąć. Odrzucenie społeczne jest dla Komornickiej trudne, ale walka z nim stanowi o sile jej charakteru, prowadzi ją coraz dalej w poszukiwaniach siebie. Odrzucenie ze strony ukochanej matki prowadzi ją do rozpaczy, szaleństwa – jest dla niej równoznaczne z odrzuceniem jej istoty, nie zaś tylko zewnętrzności.

Kobiecość jest dla Marii piętnem. Czymś, czego należy się pozbyć. Można tego dokonać tylko symbolicznie, przekraczając swoją cielesność. Jednak mimo że Komornicka jest pewna słuszności swojego wyboru, sama przemiana nie jest dla niej łatwa. Zostaje okupiona wyobcowaniem, cierpieniem, wygnaniem. Nieodwołalnie wiąże się z szaleństwem, jakim była dla współczesnych jej jakże bezczelna próba wyrwania się z okowów ciała. Dla niej nie istniał inny sposób uzyskania wolności niż przeciwstawienie się słowami wszystkiemu, co ją dusiło. To nie mogło przejść niezauważone. Najpierw jako Maria, potem jako Piotr, poetka tkwiła w więzieniu odwróconych pleców – wyobcowana, wygnana, odrzucona. Więzienie trwało zresztą aż do jej śmierci i było po części wyborem artystki. Nie potrafiła znieść, że ludzie nie doceniali jej twórczości, a oceniali ją jedynie przez pryzmat szaleństwa, dziwności i kobiecości. Czuła się lepsza, wrażliwsza niż otoczenie i jednocześnie cierpiała na kompleks niższości. Współistnienie sprzeczności zdaje się jej immanentną cechą.

Mężczyzna

Ucieczka od kobiecości, ale dokąd? Kierunek poszukiwań jest jednoznaczny. Tylko zostając mężczyzną można przekroczyć własną ułomność i stać się naprawdę człowiekiem. Nieprzypadkowy jest wybór tej właśnie formy. Komornicka nie chce emancypacji, przekroczenia granic, jakie narzuca kobietom społeczeństwo, nie szuka uznania jako kobieta. Jest przekonana o ułomności i gorszości kobiet. Ona nie walczy z patriarchatem, przeciwnie – jest głęboko przekonana o metafizyczności genderowego układu sił. Daleko jej do feminizmu, bliżej do poglądów Otto Weiningera, autora "Płci i charakteru" (1903), genialnego wroga kobiety [3]. Weininger genialny raczej nie był, za to w genialny sposób – na własnym przykładzie – ukazał istotę patriarchalnego myślenia przełożoną na metafizyczny konflikt płci. Kobieta jest dla niego czystą nicością, czymś, co nie ma duszy, ideałów ani żadnych myśli. Kieruje się popędami, jej działaniami rządzi chaos, nie jest nawet człowiekiem, nie jest bowiem obrazem Boga. Jest się mężczyzną albo jest się kobietą odpowiednio do tego, czy jest się kimś, czy się nim nie jest – pisze Weininger [4].

W najwytworniejszej dumnej kobiecie nawet – jest pewna uprzejmość stręczycielska, pewna czujna usłużność, pewna pochopność służalcza, która niepokojąco rozświetla jej pochodzenie – niższe, pisze Komornicka w "Chimerze" z 1904 roku [5].

Ale najgorsza w kobiecie jest niemoc twórcza – zaskakująca niepłodność w istocie tak seksualnej i cielesnej. Geniusz kobiety ma żyć w jej synach. Ona sama jest jedynie formą, z której ma powstać artysta. Tylko mężczyzna może być twórcą; jeśli udaje się to kobiecie, to jedynie dzięki pierwiastkowi męskiemu, który ma w sobie, jedynie dzięki temu, że odczuwa i pisze tak, jak robiłby to mężczyzna. I tego właśnie chce Komornicka – emancypacji od kobiecości [6], uwolnienia od tej diabelskiej formy, wyzwolenia duszy z ciała kobiety. Już samo to, że postrzega siebie jako kogoś zdolnego do tego rodzaju przemiany, świadczy o jej odmienności od innych kobiet. Te inne nie tyle nie widzą, ile po prostu nie chcą widzieć ucieczki w mężczyźnie.

Komornicka od urodzenia ma w sobie mężczyznę. Od początku jest świadoma swojej wyjątkowości i to stanowi jeszcze jeden powód jej wyobcowania. W naukowych publikacjach ciągle przewija się problem transseksualizmu poetki. Powołując się na Sławomirę Walczewską, Maria Janion przestrzega przed medykalizacją konfliktu w duszy Komornickiej [7]. Transseksualizm to dążenie do uzgodnienia wewnętrznego odczuwania płciowości ze stanem zewnętrznym. Gdy rozpatrywać Komornicką tylko i wyłącznie z tego punktu widzenia, pozostaje heroiczna i nieco rozpaczliwa – biorąc pod uwagę stan ówczesnej medycyny – walka o zmianę płci. Traci się jednak z pola widzenia symboliczny wymiar tej walki. Walczewska mówi o transseksualizmie kulturowym, o metafizycznym – bo w końcu cała transformacja dokonuje się w wyniku aktu woli – przechodzeniu w obszar męskiej symboliki. W wypadku Komornickiej chyba trafniej jest definiować transseksualizm przez pryzmat jej osobistych doświadczeń niż opisywać przemianę jako uniwersalną niezgodność płci wewnętrznej i cielesnej.

Przejście kulturowe oraz ucieczka od wszystkiego, co się wiąże z figurą i symboliką kobiety, nie odbywa się za pośrednictwem jednego, niespodziewanego aktu przemiany. Kulminacja następuje w dwóch fazach. Najpierw pojawia się kryzys nerwowy, któremu Maria ulega w Paryżu. Wyrywa sobie zęby i odmawia noszenia protezy, aby upodobnić swoją twarz do twarzy mężczyzny. Drugi moment krytyczny to noc prawdy: w lipcu 1907 roku w poznańskim hotelu Bazar Maria pali wszystkie swoje kobiece ubrania. To, co naprawdę zdarzyło się tamtej nocy, pozostaje w sferze domysłów. Może było tak, jak opisała to Maria Dernałowicz w biograficznym eseju Piotr Odmieniec Włast: Bezgłośna walka, napór olbrzyma, wymioty podchodzące do gardła [8]. A może tak, jak to widzi Izabela Filipiak: Em jest sama. Nie może zasnąć. Z kominka wyłania się Inkub i przysiada na skraju łóżka [9]. Ale tej nocy mogło w ogóle nie być. Może została stworzona jako element komornickiej mitologii – ważny, bo przecież tak pasujący do całej historii.

Zewnętrzna przemiana jest jedynie objawem. Wszystko, co naprawdę istotne, dokonuje się wewnątrz ciała, które od tej pory będzie się upierać przy noszeniu męskich garniturów. Maria przybiera imię Piotr „Odmieniec” Włast. Wybór ten nie jest przypadkowy, pomysł podrzuca jej matka. Piotr Włast to jeden z domniemanych przodków Komornickich – średniowieczny (…), demoniczny, feudalny, nostalgiczny, szalony [10]. Jest dla Marii łącznikiem z Rodem, z Gniazdem, do których tak bardzo przywiązuje się poetka. Zmiana imienia dokonuje się w ciągłości z przeszłością – Piotr „Odmieniec” Włast nie odrzuca twórczości Marii Komornickiej, ale ją sobie przywłaszcza. Doskonałym odzwierciedleniem tego odwrócenia ról jest zapis strony tytułowej "Xięgi poezji idyllicznej: Piotr Odmieniec Włast" („Marya Komornicka”). To, co ukrywało się w kokonie kobiecości, jak pisze Maria Janion [11], staje się rzeczywistością. Kobiecość zostaje uznana po prostu za kolejny przejaw duchowej wielkości Piotra.

Ujawnienie Piotra „Odmieńca” Własta niesie ze sobą paradoksalne konsekwencje. To, co w końcu miało być dla Komornickiej życiem w zgodności ze sobą, uleczeniem choroby duszy, staje się fizycznym więzieniem – poetka zostaje oddzielona od reszty społeczeństwa i do 1914 roku przebywa w rozmaitych domach dla psychicznie chorych. Również w sferze artystycznej Komornicka/Włast zostaje wykluczona z życia. Więzienie z ludzkich pleców zacieśnia się, przestaje przepuszczać powietrze, Piotr Włast nie może zająć należnego mu miejsca w historii literatury. "Bibliografia pism Marii Komornickiej" opublikowana przez Marię Dernałowicz [12] urywa się nagle w roku 1907, podczas gdy Komornicka pisze dalej, aż do śmierci. Męskość łączy się dla Marii nierozerwalnie z odrzuceniem, ze złym spojrzeniem.

Cień

Uwolnieniem okazuje się starość. Stanowi ona ucieczkę od biologicznych dywersyfikacji i nękania kobiecością, których Maria nigdy do końca nie mogła się pozbyć. Starość przynosi wolność duszy, ale wolność ta nie leży w sferze męskości. Nie ma męskości w postaci dziadunia Piotra. Jest w nim za to ucieleśnione człowieczeństwo, i to bardziej niż w jakimkolwiek innym wcieleniu Komornickiej. Płodność, siła fizyczna, męski strój przestają mieć znaczenie. Komornicka osiąga to, do czego tęskniła całe życie. Może stąd właśnie podpis Maria w ostatnim liście wysłanym do siostry 13 stycznia 1949 roku z Zakładu Rodziny Marii w Izabelinie. Może walka o wyzwolenie od kobiecości staje się niepotrzebna, skoro kobiecość sama odeszła, przestała być problemem. Transformacja się dopełniła. Przebiegła na planie metafizycznym i cielesnym – przestała być ważna forma jej wyrazu.

Tylko że Komornicka w szalonych poszukiwaniach nowej formy dla siebie niepostrzeżenie przemieniła się w wariatkę na strychu [13]. A więc ani nie zaprzedała duszy, ani nie wzniosła się ponad człowieka. Jej ostateczna przemiana nie miała widzów, nie było żadnych oklasków, a jedyne ślady to obszary milczenia, które zostawiła po sobie w tym ostatnim okresie. Wiersze, których nie umieszcza się w jej bibliografii, jak te przeoczone przez Marię Dernałowicz. Listy, na które się nie odpowiada, jak ten wysłany do Stanisława Pigonia, w którym Piotr Włast sugeruje przygotowanie szerszej publikacji na okoliczność metamorfozy.

Wykluczenie Komornickiej poza nawias literatury daje o sobie znać tym wymowniej, że okazuje się ważniejsze, niż sama Komornicka mogła sądzić. Bo przychodzi w końcu moment, w którym to, co z początku szalone i chorobliwe, okazuje się ważnym doświadczeniem egzystencjalnym i kulturowym. Stworzenie przez polską poetkę samej siebie od nowa, jej ucieczka od kobiecości w samotność i odtrącenie odkrywają jedynie kawałek obszaru, na którym kobiety od zawsze zmagały się z własnym nieistnieniem. Dlatego pisanie o Komornickiej jest odkrywaniem nieznanego. Nasycaniem znaczeniami, co do których nie ma pewności, że istnieją. To, że pojawiają się wciąż nowe pytania, chyba najbardziej wymownie świadczy o wadze jej fizycznego niebycia. I to, że mówiąc o niej, ciągle natrafiamy na nowe wątpliwości. Kiedy Filipiak pisze "Obszary odmienności", Marta Konarzewska zauważa: Ta narracja to kryminał – nie daje spokoju [14].

Czy kultura, która stworzyła Lanę Del Rey, to ta sama kultura, która odrzuciła transgeniczność Marii Komornickiej, skazując ją na wieczne poszukiwanie? Właśnie w miejscu, w którym pojawia się wykluczenie Marii, zaczyna się bycie Lany. W pewien symboliczny i zaskakujący sposób młoda dziewczyna, której marzenia spełniły się z dnia na dzień, kontynuuje to, co uprawiała Maria Komornicka: nieistnienie. Nieistnienie typowo kobiece, zorientowane na cielesność lub raczej uprzedmiotowienie, jakie się z tą cielesnością wiąże. Maria Komornicka była szalona – tak mówiło się o niej na początku XX wieku. Sto lat później nadal najbardziej porusza nas to, od czego uciekała. Piękno pre-definiowane, zapobiegliwie wypreparowane i z założenia niezdolne do odczuwania.

Agata Kozłowska



[1] J. Wencel, Recenzje: "Lana Del Rey, Born to die", 2012 [za:] www.porcys.com

[2] Izabela Filipiak, "Księga Em", doM wYdawniczy tCHu, Warszawa 2005.

[3] Przydomek ten – nieco na wyrost – nadał mu w 1911 r. Leo Balmont.

[4] Otto Weininger, "Płeć i charakter", 1903 [Cyt. za:] Maria Janion, "Kobiety i duch inności", SIC!, Warszawa 1996, ss. 245–246.

[5] Tamże.

[6] Tak pisze o Komornickiej Sławomira Walczewska. Zob. M. Janion, "Kobiety...", dz. cyt., s. 249.

[7] Tamże, s. 250.

[8] M. Janion, "Kobiety...", dz. cyt., s. 287.

[9] I. Filipiak, "Księga Em", dz. cyt., s. 51.

[10] Tamże, s. 11.

[11] M. Janion, "Kobiety...", dz. cyt., s. 197.

[12] Tamże, s. 236.

[13] Maria Janion taki właśnie tytuł nadała części swojego eseju "Maria Komornicka, in memoriam" [w:] tamże, ss. 315–318.

[14] www.krytykapolityczna.pl

Tekst pochodzi z "Bez Dogmatu"

Na zdjęciu: Maria Komornicka
fot. Wikimedia Commons

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku