Jan Misiuna: Stany Uzbrojone Ameryki

[2012-09-14 13:03:22]

W USA 9 tys. osób rocznie mordowanych jest przy użyciu powszechnie dostępnej broni palnej. I to się raczej nie zmieni. Stany Zjednoczone są światowym liderem wśród państw wysoko rozwiniętych nie tylko pod względem liczby zabójstw popełnianych przy użyciu broni palnej, ale również pod względem liczby zabójstw popełnianych w ogóle. Według dostępnych danych szacunkowych, w USA w prywatnych rękach pozostaje około 200 mln sztuk różnego rodzaju broni palnej. Amerykańska miłość do broni łączy się ściśle z dziejami państwa i jego mieszkańców. Broń umożliwiała przetrwanie, zarówno ludziom, jak i Stanom Zjednoczonym.



Chociaż niedawna strzelanina na premierze najnowszego filmu o Batmanie, w której zginęło 12 osób, a 58 zostało rannych, była dziełem szaleńca, nie jest odosobnionym przypadkiem. W styczniu zeszłego roku Jared Lee Loughner zastrzelił w Tucson w Arizonie sześć osób, w tym dziewięcioletnią dziewczynkę, oraz ranił 14 kolejnych, wśród nich Gabrielle Giffords, reprezentującą Arizonę w Kongresie USA. Kula przeszła na wylot przez głowę kongresmenki, a fakt, że kobieta przeżyła, był nie mniejszą sensacją niż to, że została zaatakowana. W kwietniu 2007 r. Seung-Hui Cho, 23-letni koreański student Virginia Polytechnic Institute and State University (Virginia Tech), zastrzelił na terenie uczelni 32 osoby i ranił 17 dalszych, zanim popełnił samobójstwo. W kwietniu 1999 r. dwaj 18-letni uczniowie szkoły średniej w Columbine w stanie Kolorado zabili w czasie lekcji 12 kolegów i nauczyciela, ranili 21 osób, a potem popełnili samobójstwo. Masakra ta zainspirowała Michaela Moore’a do nakręcenia głośnego i kontrowersyjnego filmu „Zabawy z bronią”, w którym usiłował wyjaśnić, dlaczego dwóch nastolatków mogło się dopuścić takiej zbrodni. Chociaż od momentu nakręcenia filmu minęło już 10 lat, postawione w nim pytanie o źródła amerykańskiej fascynacji bronią nadal jest aktualne.

Pistolet dla każdego



Stany Zjednoczone są światowym liderem wśród państw wysoko rozwiniętych nie tylko pod względem liczby zabójstw popełnianych przy użyciu broni palnej, lecz także pod względem liczby zabójstw w ogóle. W 2009 r. w USA zabitych zostało ponad 15 tys. osób, z czego ok. 60%, czyli trochę ponad 9,1 tys., przy użyciu broni palnej. W tym samym czasie na terenie całej Unii Europejskiej, zamieszkanej przez około półtora raza więcej ludzi, zastrzelono ok. 1,5 tys. osób. Pod tym względem Stany Zjednoczone mogą się porównywać raczej z państwami Ameryki Południowej niż z Europą. Wśród państw europejskich podobny do USA procent zabójstw przy użyciu broni palnej ONZ notuje tylko w Albanii, we Włoszech i w Macedonii. Nie znaczy to, że w Europie ludzie prawie w ogóle się nie mordują. Europejczycy również dopuszczają się zabójstw, jednak jest ich znacznie mniej w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców i najczęściej popełniane są bez użycia broni palnej.

Jednym z wyjaśnień zarówno mniejszej liczby morderstw, jak i rzadszego korzystania z broni palnej jest kwestia dostępności broni. W Europie dostęp do niej jest najczęściej w mniejszym lub większym stopniu reglamentowany. Inaczej dzieje się w Stanach Zjednoczonych. W gruncie rzeczy każdy pełnoletni obywatel USA, pod warunkiem że nie został wcześniej skazany wyrokiem sądowym lub nie leczył się w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, może bez problemu legalnie kupić broń palną. W dodatku kupić można praktycznie każdy jej rodzaj, zaczynając od strzelb myśliwskich, sztucerów i pistoletów, a kończąc na karabinkach szturmowych i karabinach snajperskich. Nie trzeba nawet jechać do specjalistycznego sklepu. Wystarczy przejść się do supermarketu sieci Walmart, by za tysiąc dolarów kupić karabinek Bushmaster M4A3, kalibru 5,53 mm NATO, który jest półautomatyczną wersją standardowego karabinka szturmowego armii amerykańskiej. Do karabinka można dorzucić różnego rodzaju amunicję, celowniki i oprzyrządowanie, wszystko w promocyjnej cenie. Jeżeli jednak ktoś chce uniknąć obowiązkowego minimalnego sprawdzenia, dokonywanego przy zakupie broni w sklepie, zawsze może się udać na targi, na których kupuje się, sprzedaje lub wymienia broń palną, amunicję, noże i oprzyrządowanie do nich. Szacuje się, że na terenie USA rocznie organizowanych jest ok. 5 tys. targów broni. Największe mają do 2 tys. stoisk, trwają dzień lub dwa dni i przyciągają do 15 tys. potencjalnych klientów.

Łatwość zakupu broni i amunicji przekłada się na dużą jej ilość w prywatnych rękach. Według dostępnych danych szacunkowych mowa o ok. 200 mln sztuk różnego rodzaju broni palnej. Nie oznacza to jednak, że dwie trzecie obywateli Stanów Zjednoczonych jest uzbrojonych. Nasycenie bronią zmienia się w zależności od stanu. Broń posiada tylko 25% mieszkańców północno-wschodniego wybrzeża USA, za to 60% ludności Alabamy, Kentucky, Missisipi i Tennessee. Przeciętny właściciel broni palnej jest mężczyzną i dysponuje kilkoma jej sztukami.

Żywi i broni



Amerykańska miłość do broni łączy się ściśle z dziejami państwa i jego mieszkańców. Broń umożliwiała przetrwanie, zarówno ludziom, jak i Stanom Zjednoczonym. Pierwsi osadnicy potrzebowali jej, by polować i bronić się przed rdzenną ludnością Ameryki. Do tego samego celu później używali broni pionierzy osiedlający się w głębi kontynentu – z tym, że wykorzystywali ją do przepędzania Indian coraz dalej na zachód. Posiadanie broni było też niezbędne, by zapewnić sobie bezpieczeństwo osobiste, szczególnie na nowo zasiedlonych ziemiach. Polowania, do których niezbędna była broń palna, stanowiły w XIX w. ważne źródło pożywienia.

Broń w rękach zwykłych obywateli, tworzących razem ochotniczą milicję, stanowi element mitu założycielskiego Stanów Zjednoczonych. Oto dzielni farmerzy, przyzwyczajeni od dziecka do posługiwania się bronią, zebrani w oddziały milicji zadali klęskę potężnemu imperium brytyjskiemu i obronili w wojnie niepodległość, którą 13 kolonii ogłosiło 4 lipca 1776 r. Wiara w znaczenie milicji dla obronności państwa i utrzymania jego wolności była tak wielka, że zapisano ją w tzw. Karcie Praw, czyli w pierwszych 10 poprawkach do amerykańskiej konstytucji, które weszły w życie w 1791 r. Druga poprawka głosi, że „dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo obywateli do posiadania i noszenia broni nie może być naruszone”. Z biegiem czasu Amerykanie przekształcili milicję w Gwardię Narodową, a prawo do posiadania i noszenia broni zaczęli traktować jako świętość. Z połączenia obu tradycji, pionierów i milicji broniącej niepodległości, powstawał kult broni palnej.

Niezmienne prawo



Jeżeli brak utrudnień w dostępie do broni palnej jest przyczyną jej powszechności, co skutkuje powtarzającymi się regularnie masakrami przy jej użyciu, dlaczego nie zaostrzyć przepisów? Tak zrobili Brytyjczycy po zastrzeleniu w marcu 1996 r. przez Thomasa Hamiltona 16 uczniów i nauczycielki w szkole podstawowej w Dunblane w Szkocji. Rozwiązanie takie jest nie do przyjęcia w USA. Amerykanie argumentują, że łatwy dostęp do broni to amerykańska tradycja narodowa, a zarazem gwarancja wolności obywateli tego kraju.

Zwolennicy nieograniczonego dostępu głoszą, że gdyby w Rosji i w Niemczech broń była powszechnie dostępna, Hitler i Stalin nie popełniliby swoich zbrodni. Broń w rękach prywatnych ma być również gwarancją bezpieczeństwa osobistego mieszkańców. Jeden z członków Izby Reprezentantów pytał nawet po masakrze w kinie w Aurorze, dlaczego nikt na widowni nie miał przy sobie broni i nie zastrzelił mordercy. Amerykanie zdają się podzielać ten tok rozumowania, bo po ostatnich wydarzeniach sprzedaż broni wzrosła. Na straży obecnych przepisów stoi też lobby skupione wokół Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA), potężnej organizacji liczącej 4,4 mln członków i wydającej miliony dolarów na lobbing oraz wspieranie w wyborach przychylnych jej kandydatów, związanych głównie z Partią Republikańską. To połączenie kultury dostępu do broni, umiejętnie podtrzymywanej tradycji oraz skutecznego lobbingu gwarantuje, że przepisy regulujące dostęp do broni w Stanach Zjednoczonych najprawdopodobniej nie zmienią się nigdy. Oznacza to również, że masakry takie jak ta w Aurorze czy na kampusie Virginia Tech regularnie będą się powtarzać.

Jan Misiuna



Artykuł pochodzi z tygodnika "Przegląd".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku