Tomasz Rysz: Demografia, głupcze! O potrzebie polityki migracyjnej w Polsce
[2024-08-13 23:00:30]
W polskim obiegu medialnym, szczególnie tym internetowym, dominuje rasistowska retoryka („nie jestem rasistą, ale …”) łatwo wrzucająca wszystkich migrantów, w tym zwłaszcza uchodźców, do worka „pasożyty”. Łatwo jest pokazać, że są tylko „gośćmi”, że są tylko chwilę i zaraz powinni wracać. Tak sądzą zwłaszcza „prawicowi patrioci”. Tylko drodzy prawicowcy, nie przybliża nas to do niczego, oprócz sławetnych 15 mln obywateli, czyli do wielkiej pustki na wschód od Odry i Nysy, bo Niemcy mają jeszcze na tyle rozumu, by swej wielkości i znaczenia w Europie pilnować. Nie sądzę, aby dopuścili do wyraźnego spadku liczby ludności. A mała „zawsze prawicowa” Polska będzie niewiele mogła, będzie wciąż myśleć o swojej wielkości. Tyle tylko, że dzisiaj w Europie wielkość podtrzymuje się przyjmowaniem migrantów. Oparcie się na rdzennej ludności, uzależnionej od nowoczesnych technologii i zatomizowanej, niewiele pomoże demograficznie, chyba że zlikwidujemy demokrację, a w miejsce tego wprowadzimy totalitarny rząd, który będzie posyłał policję do każdego domu i pałował, jeśli dane gospodarstwo nie wywiąże się z celu rozrodczości. Polska jest krajem paradoksalnym (niejednym jednak pod tym względem na świecie). Polskie rodziny otrzymują comiesięcznie 800 zł na to, by dziecko utrzymać i ewentualnie, aby je spłodzić. Tymczasem nie stanowi to nawet zachęty do powstania legalnego związku małżeńskiego. Społeczeństwo powszechnie choruje wręcz na prokrastynację i odraczanie czegokolwiek się da, zwłaszcza małżeństwa i dzieci. Niestety, wbrew dużej części liberalnej lewicy, która udaje, że tego nie widzi, jest to poważny problem. Ale źródłem tej prokrastynacji rodzinnej są również bardziej obiektywne przyczyny, przede wszystkim w miastach średnich i dużych. Tak, Polska to kraj wysokich cen mieszkań, spekulacji na nich, a jednocześnie kraj, gdzie wg GUS kilkanaście % mieszkań to pustostany i to w największych miejscowościach. Budownictwo społeczne nie może się rozwinąć, bo politycy pokupowali po kilka mieszkań i nie chcą, aby ceny na rynku mieszkaniowych spadły. A budownictwo społeczne byłoby wyraźną konkurencją. Poza tym biznesmeni wzbogaceni na spekulacji nieruchomościami też mogą wesprzeć polityka w kampanii wyborczej, a to ma znaczenie dla wygrywania wyborów. Idźmy dalej, mimo braku tanich mieszkań, we Wrocławiu buduje się dwa razy więcej mieszkań niż w dwukrotnie większej czeskiej Pradze. Jednocześnie mimo budowy (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) mniejszej ilości mieszkań w Czechach niż w Polsce, to Czechy lepiej przyciągają migrantów i odnotowują niższe tempo spadku liczby urodzeń niż Polska. Czechy mają też wyraźnie niższą płacę minimalną i podobne średnie płace do Polski, ale to Polacy migrują za pracą do Czech, a Czecha w Polsce ciężko uświadczyć. Generalnie Czesi lepiej radzą sobie od Polski lepiej demograficznie mimo wyraźnie niższej religijności, chociaż zachodzący od 5 lat szybki spadek religijności w Polsce może być jednym z czynników szybszego niż się spodziewano spadku urodzeń. Czechy laicyzację przeszły jednak już dawno temu, a także w odróżnieniu od większości krajów regionu, nie dotknął ich proces masowej migracji Czechów na zachód. Nie wpłynęły na to kwestie związane z wysokością płac. Wydaje się, że to połączenie czeskiej mentalności, gdzie laicyzacja może współistnieć z wyższą niż w Polsce wspólnotowością. Mimo płac znacznie niższych niż na Zachodzie Czesi nie ruszyli powszechnie na zachód, być może sam fakt niskiego bezrobocia w kraju im wystarczał. Tymczasem Polak chętnie pojedzie na Zachód bez względu na wskaźnik bezrobocia. Wydaje się, że źródłem polskich kłopotów w demografii, oprócz znanych wszystkim wysokim cenom mieszkań w miastach średnich i dużych , jest znacznie większy indywidualizm, atomizm społeczny i egoizm. Zaczyna się to w szkole średniej, kiedy dochodzi do znaczących różnic pod względem płci, odnośnie tego, kto do jakiej szkoły idzie. Następnie bardzo duży odsetek dziewczyn opuszcza rodzinne miejscowości i dostaje się na studia, po czym w dużych miastach lub w ich okolicy mieszka i pracuje. Młodych mężczyzn dotyczy to mniej, częściej zostają w małych miejscowościach, czasem czasowo zapuszczając się jednak na „zarobek”, gdzieś za granicą. Brak interwencji państwa w tym obszarze, aby nie było tak wielkich różnic odnośnie wykształcenia i miejsca zamieszkania młodych kobiet i mężczyzn jest jednym ze źródeł gorszych niż gdzie indziej wskaźników rozrodczości u polskiej „rdzennej” ludności. Tak więc poniekąd duże grupy chłopców są skazanych na świat gier komputerowych, a dziewczyn – na „wychowywanie” psów lub kotów. Jednakże, za kłopoty z polską demografią, zwłaszcza odnośnie tendencji spadkowych, a przede wszystkim tempa spadku ludności, „odpowiadają” również zawirowania statystyczne. Dzieje się tak, ponieważ znaczna część Polaków mieszkających za granicami jest wciąż wliczana do ludności Polski, zaś większość obcokrajowców w Polsce nie jest zaliczana do ludności Polski, nawet jeśli w niej stale pracuje, lub – jako dzieci – chodzi do polskich szkół. Nie znamy więc całości prawdy demograficznej. Być może Polska, w warunkach 10% wzrostu płac realnych, wcale nie doznaje największego wyludnienia w skali Unii Europejskiej. Być może obecnie tak, ale nie można zapomnieć o co najmniej 950 tysiącach zarejestrowanych uchodźców z Ukrainy, która powinna była wpłynąć na znaczny wzrost (choćby z opóźnieniem) liczby ludności w 2022 roku. Jednak statystyki GUS niczego takiego nie wykazały, tak jakby to nie miało miejsca. Poziom części polskich statystyk demograficznych (m.in. z powodów politycznych, o charakterze nacjonalistycznym, lub z powodu dziwacznej metody obliczania liczby i przepływów ludności) jest niski. Uważamy jako społeczeństwo, że jesteśmy kimś lepszym niż np. państwa-sukcesorzy ZSRR, a część statystyk prowadzimy na poziomie podobnym do nich lub nawet gorszym. Bez względu na statystyki, potrzebujemy jednak planowej polityki migracyjnej. Myślę, że zasadą w niej powinno być legalizowanie takiej liczby dorosłych pracowników (80% całości) i dzieci do 18 lat (20% całości), aby odpowiadała ona nadwyżce zgonów nad urodzeniami, jaka była 2 lata wcześniej (dane zawsze spływają z opóźnieniem, stąd te 2 lata). Oznaczało to by, że rocznie wpuszczamy około 140 tysięcy osób (kandydaci na pracowników i dzieci) w roku 2025, bo taka była przewaga zgonów nad urodzeniami w 2023 roku. Dlaczego potrzebujemy polityki migracyjnej i imigracji w ogóle ? Jest tego kilka powodów. Po pierwsze, mniej obywateli, to konieczność redukcji miejsc pracy lub wymiaru pracy dla urzędników i nauczycieli. Po drugie, w Polsce będzie coraz więcej obszarów mało zaludnionych, w związku z tym upadek małych sklepów będzie jeszcze powszechniejszy, a monopolizacja handlu i wpływ tego na ceny – coraz wyższy. Po trzecie, popatrzmy na Japonię. Zamknięty kraj starców coraz bardziej oddala się gospodarczo od Niemiec czy USA, pomimo tego, że część problemów „rozwiązywana” jest automatyzacją, robotyzacją i sztuczną inteligencją. Jednocześnie te same trzy procesy technologiczne jeszcze bardziej osłabiają więzi międzyludzkie i pogarszają dalej statystyki demograficzne, które są tym lepsze, im bardziej realni ludzie się ze sobą stykają. Po czwarte, polityczne znaczenie kraju i jego zdolność do obrony. I tu oczywiście kraje niedbające o wielkość populacji, imigracji i urodzeń będą na pozycji przegranej, gdy sąsiad będzie prowadził politykę mającą na celu zwiększenie lub utrzymanie populacji na tym samym poziomie. Pamiętajmy więc, że sąsiad zmobilizuje znacznie większe siły i dokona podboju sąsiada, który stale słabnie. Zresztą, pamiętajmy o losach Polski w XVII i XVIII wieku, gdzie wygrywała prywata, zajmowano się własnym latyfundium, a nie państwem, kolejne armie roznosiły epidemie, a kraj nie mógł zbudować własnej armii, choćby obronnej i w rezultacie stał się łatwym celem rozbioru. Tak więc świadomi obecnej sytuacji, nie możemy prowadzić strusiej polityki w dziedzinie imigracji, która powinna być ważną częścią polityki demograficznej w ogóle. Jesteśmy w stanie, kiedy „stuprocentowo” rdzennym Polakom grozi los myszy z eksperymentu Callhouna. Politycy wszelkiej maści powinni się zastanowić, czy dalsza atomizacja, mówienie o rozlicznych wolnościach ludzkiego bytowania i życie dla kaprysów, powinno być celem ich działalności. W kraju mamy kiepską piłkę nożną, kiepską lewicę, kiepską jakość wielu statystyk i kiepską demografię. Dlatego potrzebujemy zwrotu w kierunku komunitaryzmu w sferze wartości, większego znaczenia wspólnoty, obowiązków i dyscypliny. To uczyni z nas lepszych ludzi niż tylko celebrytów, coraz częściej kierujących nas ku nieistotnym kaprysom jednej chwili. Zanim to jednak nastąpi, musimy postawić na imigrację. Ona uchroni nas nie tylko przed unicestwieniem, ale i przed przesytem słabej jakościowo indywidualizacji i celebryctwa. Imigranci często pochodzą z kultur, gdzie grupa i zespołowość wciąż mają znaczenie. Oczywiście potrzebna jest także polityka integracyjna, choć nie totalnie jednostronna i dominacyjna, lecz pierwszym krokiem do niej jest właśnie polityka migracyjna, nie zaś handlowanie współczesnymi niewolnikami przez agencje pracy tymczasowej. Zresztą pracownicy tymczasowi w żaden sposób nie pomogą demografii żadnego kraju, ani swojego, którego opuszczają, ani kraju goszczącego, gdzie są na samym dnie hierarchii społecznej. Pracownikom tymczasowym należy zapewnić takie warunki, by nie byli z jednej strony niewolnikami, a po drugie, by mogli na stałe osiąść w nowym kraju, zwłaszcza jeśli pochodzą z kraju targanego głodem, wojnami lub prześladowaniami. Potrzebujemy też liberalizacji w kwestii legalizacji pobytu i nadawania obywatelstwa. Dla porównania, stosunkowo niewiele większa ludnościowo Hiszpania przyznaje około 10 razy więcej obywatelstw niż Polska. Hiszpania potrafi wiązać obcokrajowca ze sobą, gdyż wie, że to oznacza nie tylko większe wpływy z VAT i CIT, nie tylko młodszą siłę roboczą, ale i większą liczbę ludności, w tym możność przetrwania wielu małych osiedli ludzkich, gdzie chociażby nie ma konieczność wynajmowania mieszkań lub kupna ich na kredyt czy szkół, których nie trzeba zamykać. Natomiast rasiści i szowiniści nacjonalistyczni powinni mieć dokręconą śrubę. W obecnej sytuacji demograficznej stanowią piątą kolumnę, którą trzeba wyciszyć, żeby państwo, które ma być wizytówką narodu polskiego, nadal coś znaczyło na świecie. Tomasz Rysz |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?