Urząd Rzecznika powstał w 1987 roku. Od roku 1997 Konstytucja RP jednoznacznie definiuje cel jego istnienia: „RPO stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela (...)”. Rzecznika, na pięcioletnią kadencję, wybiera Sejm za zgodą Senatu. Nie może on zajmować żadnego innego stanowiska, należeć do partii politycznej oraz prowadzić sprzecznej z godnością urzędu działalności publicznej. Do tej pory cztery osoby pełniły tę funkcję: Ewa Łętowska, Tadeusz i Adam Zielińscy oraz Andrzej Zoll, który powinien zwolnić urząd w czerwcu 2005 roku. W parlamencie minionej kadencji jedyny kandydat, prof. Andrzej Rzepliński, uzyskał poparcie Sejmu, ale już nie Senatu. Dopiero teraz udało się, poniekąd parlamentarną łobuzerią, wybrać nowego, pełnoprawnego RPO. Urząd objął dr Janusz Kochanowski, zgłoszony przez PiS. Przyjrzyjmy się dokładniej jego osobie, bo ta kandydatura na tę, jednak specyficzną funkcję, powinna była budzić wiele wątpliwości.
Prawnik, dyplomata. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, na początku lat 90. ekspert Senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności, później konsul generalny w Londynie. W międzyczasie doradca w różnych instytucjach państwowych. Członek organizacji prawniczych, zawodowych, klubów w Polsce i zagranicą. Od 2000 roku prezes Fundacji „Ius Et Lex” (Sprawiedliwość i Prawo). Politycznie dr Kochanowski związany jest od lat z Prawem i Sprawiedliwością. Czasami oficjalnie, czasami nie. Na kilka miesięcy przed wyborami stał się niemalże dyżurnym komentatorem telewizyjnym działań centrolewicy. Prawie zawsze była to krytyka. Nikogo pewnie nie zdziwi, że niezwykle zbieżna z prezentowanymi opiniami przez PiS-owców.
Warto przypomnieć nadgorliwość, jaką wykazał, donosząc na Józefa Oleksego do prokuratury o znieważeniu sądu. Oleksy nazwał wówczas farsą wyrok w swojej sprawie lustracyjnej. Jakkolwiek by tego nie oceniać, nasz bohater zawsze występował w roli „bezpartyjnego autorytetu” w kwestiach prawnych. Tyle że fakty są jednoznaczne. 3 lata temu był kandydatem PiS-u na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Nie udało się. W wyborach do Parlamentu Europejskiego startował z listy tej samej partii. Również bez sukcesu. Współpracował z Lechem Kaczyńskim, kiedy ten był ministrem sprawiedliwości. Czy trzeba więcej dowodów na potwierdzenie „bezpartyjności”? Obecnie mamy kolejny – kandydat Kaczyńskich na RPO.
Zwrócimy jednak uwagę na kilka wypowiedzi pana doktora, prezentujących jego poglądy. „(...) to, co obserwujemy, to jest inflacja praw człowieka. (...) Zapisujemy (w nich – red.) jakiś wyidealizowany obraz świata, który nie istnieje” – mówił ponad rok temu w katolickiej telewizji Puls. Rodzi się zdziwienie? Spójrzmy dalej: „Prawa człowieka (...) stanowią jakieś opium dla ludu. (...) ono mówi coś, czego w rzeczywistości nie ma i czego być nie może. W (...) wielkich liczbach praw człowieka zapisane są pobożne życzenia.” Czy osoba, która prawa człowieka uważa za iluzję, może być ich rzecznikiem?
Jedno nie ulega wątpliwością – dr Kochanowski jest rzecznikiem, ale kary śmierci, co podkreśla w licznych wywiadach. Dodajmy – kary, którą nowoczesna, humanistyczna Europa już dawno odrzuciła. Ale i na to mamy odpowiedź: „Uważam, że jest to przejawem słabości cywilizacji europejskiej, która idzie w złym kierunku” – mówił dla pisma "Najwyższy Czas!". Przyszły rzecznik pozwolił sobie także na krytykę Episkopatu Polski, któremu – jego zdaniem – „wydaje się, że realizuje nauki Jana Pawła II”. Dokonał własnej interpretacji Katechizmu i słów byłego papieża, oczywiście na rzecz kary ostatecznej. Nas szczególnie zaciekawił jeden pogląd: „Kościół Polski, który intelektualnie jest kościołem słabym, ulega pewnej modzie pseudointeligenckiej i pseudointelektualnej, która w pewnych środowiskach jest obecnie panująca i uważana jest za synonim europejskości”. Bardzo ciekawe...
Dr Kochanowski nie nadaje się na Rzecznika Praw Obywatelskich. Pomijając już samą sprzeczność funkcji z poglądami, będzie musiał stawić czoło władzy, która szykuje się do ograniczenia naszych praw. Będąc rzecznikiem z jej nadania, nie gwarantuje obiektywizmu i niezależności.
Daniel Ptaszek