Fasadowe propozycje?
2015-09-22 22:13:52
Prezydent przygotował projekt przywrócenia wieku emerytalnego do stanu sprzed reformy. Mam mieszane uczucia wobec tej inicjatywy, zwłaszcza widzianej w kontekście przedwyborczym.

Po pierwsze, projekt przy obecnym układzie sił nie ma szans przejścia jeszcze w tej kadencji, wobec czego jest to działanie symboliczne, a mówiąc ściślej zrobienie pewnego wrażenia w kampanii, a nie rozwiązanie czy choćby złagodzenie problemu.

Po drugie, uważam, że bardziej kompromisowy byłby wariant z uwzględnieniem stażu pracy jako przesłanki wcześniejszego przejścia na emerytury , ku czemu skłaniają się środowiska związkowe a także w swym programie Zjednoczona Lewica. Szkoda, że prezydent zdecydował się na bardziej radykalny i według mnie gorszy – przynajmniej z punktu widzenia finansów publicznych - wariant.

Po trzecie, nawet gdyby projekt wszedł w życie, nie bardzo widzę perspektywy pokrycia kosztów jakie krok ten niósłby dla budżetu, tym bardziej że Prezydent podobnie jak jego ugrupowanie (ale konkurencyjna Po chyba również) hołduje neoliberalnej wizji finansów publicznych, które powinny być zasilane niskimi podatkami.

Te zastrzeżenia skłaniają mnie do tego by nie patrzeć na najnowszą inicjatywę zbyt przychylnym okiem. Nie zmienia to faktu, że jego krytycy i orędownicy obecnego wieku emerytalnego również też nie chcą chyba zmierzyć się z ważnymi problemami i zasadnymi pytaniami .

Po pierwsze, co zwolennicy podwyższonego wieku emerytalnego mają do zaoferowania ludziom sześćdziesięciu-kilkuletnim, wypalonym i przemęczonym pracą, zwłaszcza tym pracującym w profesjach, które wymagają witalności, sprawności fizycznej, energii ( nie myślę wyłącznie o pracownikach fizycznych, ale także na przykład pielęgniarkach, opiekunkach, nauczycielkach). Oczywiście i w tym wieku znajdą się ludzie pełni sił i energii, ale mam na myśli obraz statystyczny. Wymaganie od nich pracy do późnego wieku może być ze szkodą dla nich, ale i dla osób pod opieką.

Po drugie, w Polsce średnia długość życia w zdrowiu jest znacznie niższa niż w wielu krajach zachodnich z którymi porównujemy się w kontekście wieku emerytalnego. Co z tego że w w Danii wiele osób pracuje do 70, skoro ich statystyczny stan zdrowia jest znacznie lepszy niż nasz, przewidywana długość życia ( w tym długość życia w zdrowiu) dłuższa niż u nas, a możliwość i popularność przekwalifikowywania się w późniejszych fazach życia na profesje które łatwiej pogodzić z dojrzałym wiekiem również większe. W Polsce ludzie – a osoby w poszczególnych grupach społeczno-ekonomicznych zwłaszcza – w wieku około-emerytalnym mają już statystycznie mniejsze lub większe ograniczenia zdrowotne. Część traci wydajność, a części w ogóle kontynuować jakąkolwiek pracę, a tymczasem zasady nabywania świadczeń rentowych są z roku na rok coraz mniej przyjazne. Co z tymi, którzy nie mają już szansy na kontynuowanie pracy, a ich horyzont przejścia na emeryturę wydłuża się do tego stopnia, że część z dużym prawodopobieństwem może nie nacieszyć się w ogóle emeryturą, choćby skromną ? Bezrobocie w grupie 60 + rośnie, a wielkość zasiłków z tytułu bezrobocia , wypłacanych zresztą przez krótki okres czasu, nie chroni nim dotkniętych przed ubóstwem?

Wydaje się, że zwolennicy podniesienia wieku emerytalnego unikają tych pytań, jakby próbują zagłuszyć je koniecznością ratowania budżetu i obietnicą wyższych emerytur po osiągnięciu owego wydłużonego wieku (zaznaczmy, że tylko dla dla tych którzy do tego czasu dożyją i utrzymają pracę, a przecież nie dotyczy to wszystkich). Potrzebne byłyby działania, które tworzą realne możliwości i bodźce ( ale niekoniecznie narzędzia ustawowego przymusu pracy do 67 roku życia) dla pracodawców jak i pracowników do podtrzymania zatrudnienia do późniejszego wieku niż dzisiejszy realny ( a nie ustawowy) wiek wypadania z rynku pracy (choć w niektórych przypadkach musiałoby to wiązać się ze zmianą stanowska, miejsca pracy, nieraz profesji). Instrumentarium jakie zawierają w sobie kolejne edycje rządowego programu „ Solidarność Pokoleń” jest może i słuszne, ale niewystarczające.

Samo obniżenie wieku emerytalnego może częściowo złagodzić wskazane wyżej problemy, choć nie rozwiązuje ich, a tym co towarzyszyłoby cofnięciu wieku emerytalnego jest jeszcze większe ryzyko niskich emerytur, trudności budżetowe zwłaszcza po 2020 roku ( a wówczas finanse publiczne będą pod presją jeszcze większych obciążeń dla opieki zdrowotnej i długoterminowej). Obawiam się, że obóz promujący to rozwiązanie, m.in. właśnie ze względu na neoliberalną wizję polityki fiskalnej ( która zresztą była realizowana za rządów tej formacji poprzez obniżki podatków dla grup uposażonych) nie będzie w stanie wypełnić dziury w budżecie, którą zwiastowałoby ( pod pewnymi społecznymi względami uzasadnione) obniżenie wieku emerytalnego.

Gdy 3 lata temu Platforma Obywatelstwa podnosiła wiek emerytalny bez dostatecznego ( co widać także z dzisiejszej perspektywy) obudowania tego pomysłu działaniami na innych polach. Napisałem dla Nowego Obywatela tekst pt. Straszni mieszczenie biorą się za emerytury”, w którym próbowałem skrytykować zbyt wąskie patrzenie na system emerytalny. Jestem gotów podtrzymuję ten pogląd odnośnie obozu rządowego , choć twarz tuwimowskich strasznych mieszczan co widzą wszystko osobno także wyziera spod fasady działań jakimi raczy nas Prezydent i jego środowisko.

poprzedni komentarze