2020-06-03 06:49:00
i ulega podstępom, które tamten ukuł.
Bo występny się chełpi swoim pożądaniem.
Psalm 10, 2
Takie refleksje nachodzą mnie po oglądaniu tego co się dzieje w aktualnie USA i lekturze większości wpisów polskich internautów w sieci (także po niektórych wypowiedziach ludzi nadwiślańskiej tzw. „sceny publicznej”).
Losy chłopów nie należą do najpopularniejszych zagadnień w historii. Zarówno w szkołach, jak i w tekstach kultury masowej przedstawia się głównie życie elit. Większość z nas, patrząc wstecz na losy swojej rodziny, stwierdziłoby jednak, że dzieje samych elit to dzieje obcych. Mało kto wśród swoich przodków odnalazłby monarchów, szlachtę czy inne postaci znane z podręczników. Większość z Polek i Polaków (szacunki są różne – to ok. 80%) wywodzi się wyłącznie lub niemal wyłącznie ze środowisk chłopskich. Historia Polski, jest więc historią chłopów, będących jeszcze przed 150-170 laty – niewolnikami. Jak Kunta kinte i jego rodacy na plantacjach w Alabamie czy Luizjanie. To historia zapomniana i wyparta z pamięci. Ze wstydu, zaprzaństwa, intelektualnego kacerstwa. Liberałowie rządzący Polską od 30 lat – tak formalnie jak i mentalnie, medialnie poprzez odpowiednią narracją kształtująca pamięć i tożsamość - wygumkowali dokładnie te zagadnienia z polskiej historii.
Ale wyobraź sobie medialnie urabiany latami przez różnych Lisów, Piaseckich, Wróblów, Gadomskich czy Olejniki, przez wtórujący im IPN Polaku bądź Polko, następującą sytuację: jesteś pracownikiem w korporacji, a twój szef, wspierany przez kilku pomocników, ma obowiązek zapewnić ci podstawy bytu. Elementarny wikt, opierunek i mieszkanie. W zamian za to musisz u niego przez kilka dni w tygodniu pracować bez jakiejkolwiek zapłaty w postaci kasy. Ów szef arbitralnie określa wymiar tej pracy, ocenia jej jakość i prawidłowość czynności manualnych podjętych przez ciebie. Jego decyzje są nie odwoływalne. Za źle wykonane jego zdaniem obowiązki ma prawo cię karać, nawet brutalnie, fizycznie. Nawet zabić. Nikt nie sprawuje kontroli nad nadzorcami prac, a więc znęcanie się czy molestowanie seksualne są normą. Jesteś przywiązany do miejsca pracy, nie masz prawa bez zgody właściciela poruszać się poza terenem jego jurysdykcji. Jego własności. Świętej, nienaruszalnej własności prywatnej. Ty nią też jesteś wraz z całą swoją rodziną. Czy ktoś w Polsce myśli dziś o tym, co to właściwie znaczyło, że właściciele ziemscy, Jaśnie Państwo, mieli prawo dysponować włościanami, karać ich, przesiedlać do woli, wraz ze swym dobytkiem nieruchomym darować komuś ? Że jeszcze zupełnie niedawno jeden człowiek mógł w majestacie prawa pobić drugiego bo go „karał” niczym zwierzę ? A odwołać się można było, owszem, do sądu. Pańskiego czyli sądu, w którym sądził ten sam Pan, który przed chwilą cię bił, gwałcił twoją żonę lub córkę (prawo pierwszej nocy), wyzyskiwał, wypędzał, darowywał niczym konia ?
To jest ta genealogia predestynująca Jaśnie Państwo Komorowskich, Kidawy-Błońskie, Radziwiłłów, Trzaskowskich itd. Serwilistyczne i promujące najgorsze – de facto anty demokratyczne i przaśne w swym wymiarze obrazy polskich polityków którym kibicują, których promują i którzy są ich prywatną opcją polityczną – media i ich funkcjonariusze szkodzą infantylizując polską przestrzeń publiczną. I dot. to wszystkich mediów po obu stronach polskiej barykady.
A w takich właśnie realiach żyli przodkowie przytłaczającej większości współczesnych Polek i Polaków od schyłku średniowiecza do XIX w. To właśnie dlatego m.in. rosyjski car Aleksander II, pogromca polskich patriotów z 1863 roku, był jednocześnie darzony wielką wdzięcznością przez lud wiejski, który zawdzięczał mu swój pierwszy moment wolności. Teoretyczny ale zawsze. To dlatego ogromna rzesza chłopskich darczyńców złożyła się na pomnik Aleksandrowi II wzniesiony w Częstochowie, a odsłonięty w 29.04.1889 r. Dziś wstydliwie o tym się nie wspomina tworząc kolejnego trupa w nadwiślańskiej szafie świadomości historycznej. Nawet będąca przedmiotem kultu Konstytucja 3 Maja o zniesieniu pańszczyzny mówi ogólnikowo. Jest na tle zarówno Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych (1776) jak również francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (1791) dokumentem spóźnionym, mocno konserwatywnym i obcym prądom myślowym tamtej epoki. Akcentowanie w polskiej historiografii dobrych intencji twórców kolejnych w tej mierze reform to pusty frazes, humbug, intelektualna ściema. Powie ktoś zaraz, zaraz – a Tadeusz Kościuszko i Uniwersał Połaniecki, a „czerwoni” w Powstaniu Styczniowym ? Ale była to przysłowiowa para w gwizdek. Źródła jednak milczą o zaciętym, zorganizowanym oporze większości ziemian, o łapówkach, balach dla carskich urzędników, kupczeniu córkami, wydawanymi za kogoś wpływowego w administracji rosyjskiej. Wszystko po to byle uniknąć podziału ziemi.
Oczywiście władzy carskiej – jak każdej w tym systemie społecznym - zależało na społecznym spokoju co ziemiaństwo jako posiadacze „świętej prywatnej własności” zapewniało doskonale. No i jeszcze Kościół rzymski sakralizujący ową własność i władzę cara, gdyż każda namaszczona świętymi olejami władza „pochodzi od Boga”. Zasada legitymizmu działała omnipotentnie w ówczesnej Europie.
Te dwa plemiona z których składa się „od zawsze” polskie społeczeństwo (a co dziś jest tak politycznymi podziałami wzmocnione) stoją niczym dwa bawoły do walki o prawo kopulacji z krową. Jak uważa prof. Marcin Król (wnikliwy obserwator polskiego życia publicznego, konserwatywno-liberalnej opcji) „…Nie dzieli ich przepaść ekonomiczna, tylko kulturowa”. Muszę jednak dodać, że najczęściej ta różnica kulturowa nakłada się też na stratyfikację ekonomiczną i miejsce zajmowane w hierarchii społecznej.
Ostatnia wypowiedź ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego zalecająca bezrobotnym i tych których dopadły skutki lockdownu pracę na roli, niczym dawni fornale (robotnicy rolni) jest tego najlepszym przykładem. Przy okazji odwoływał się – jak zawsze w wypadkach ludzi polskiej prawicy – do nauk Jana Pawła II w przedmiocie pracy, godności i solidaryzmu. Nie bacząc na to, iż jano-pawłowe widzenie zagadnień pracy, kapitału, ich wzajemnych relacji, problemów pracowników najemnych, koncentracji kapitału są mocno zwietrzałe intelektualnie, trącą chciejstwem i dobrymi intencjami a nie rzeczywistą analizą sytuacji społecznej. Wymiar etyczny wypowiedzi Pana Ministra pomijam milczeniem.
O tej pogardzie elit, inteligencji mającej (albo takiej której się to wydaje) rodowód ziemiański, pański, sarmacki napisano w tym kraju tomy. Ale dziś jest to temat niemodny, nie chodliwy, przemilczany z racji klasowych, mocno wstydliwych, bo odzierający pomnik Polski budowany od dekad z koturnowości, spiżu i ckliwej narracji, z mitycznych – czyli nie rzeczywistych – prób opowieści naszych dziejów. Kruczkowski i „Kordian i cham”, Reymont i jego epopeja „Chłopi”, Żeromski z „Przedwiośniem” i starym, biednym, przykurczonym życiem „na pańskim” w majątku nawłockim Maciejuniem poszli w zapomnienie.
Na wszystkim tym jednak jest rzucany cień, zupełnie zapomnianego, pomijanego z wielu – nie tylko tych wymienionych wcześniej powodów – Jakuba Szeli, galicyjskich rabacji oraz dramaty chłopskich strajków (i wielu dziesiątków ofiar włościan podczas starć z granatową policją używającej masowo broni palnej) z okresu międzywojennego. Jest to memento którego nie sposób wyprzeć z historii Polski, można go co najwyżej zagłuszyć, zaciemnić, zatuszować. Zakopać w szafach świadomości jako kolejnego trupa historii tego kraju. Ale to wróci, musi wrócić w najmniej odpowiednim dla inicjatorów tych działań chwili.