Przełomu nie będzie. Przynajmniej na razie...
2014-09-25 20:14:29

Głośna sprawa wycofania przez Ewę Kopacz (jeszcze wtedy pełniącą funkcję Marszałka Sejmu RP) z obrad sprawozdania komisji sprawiedliwości na temat rządowego projektu ustawy o ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest bardzo wymowna. Powszechne opinie, że przejmująca po Donaldzie Tusku tekę premiera Ewa Kopacz będzie bardziej liberalna, czy nawet lewicowo-liberalna pod względem światopoglądowym i obyczajowym, nie mają racji bytu. Przynajmniej na ten moment. Dla PO szybki zwrot w tym kierunku nie jest opłacalny. Co nie oznacza wcale, że on nie nastąpi w przyszłości. Jeśli tylko przyniesie określone korzyści.


Bardzo trudno jest ocenić czy pierwsze decyzje nowej pani premier koalicyjnego rządu PO-PSL były podejmowane w pełni samodzielnie przez panią Ewę Kopacz, czy Donald Tusk miał na nie jakikolwiek wpływ. Jeśli mamy do czynienia z tym pierwszym wariantem to można śmiało stwierdzić, że Ewa Kopacz stojąc przez ostatnie lata przy Donaldzie Tusku nauczyła się kunsztu uprawiania polityki. Dostosowywania jej realiów i mechanizmów do własnych potrzeb, takiego jej formowania, aby jej skutki były maksymalnie korzystne dla panującej władzy. Sukces PO polegający na wygrywaniu kolejnych wyborów od 2007 roku zawsze polegał na tuszowaniu, odkładaniu jednych spraw, kwestii niewygodnych w danym momencie i kontekście, by w tym samym czasie promować i tym samym narzucać oponentom politycznym problemy, które doskonale wpisywały się w ówczesną retorykę. Kastracja pedofilów, kwestia dopalaczy, w końcu konflikt na Ukrainie. Każdy ten przypadek jest dowodem, że PO potrafiła na tyle płynnie zmienić poglądy, niejako dopasować się do oczekiwań wyborców w taki sposób, aby ich nie stracić. Platforma Obywatelska, jako partia władzy, całkowicie wyzbyta ideologii, przekonań i wartości mogła balansować między skrajnościami, wydawałoby się nie do pogodzenia, od lewa do prawa. Potrafiła je „przerobić” na swój użytek i marketingowo sprzedać w taki sposób, aby dzięki tym zabiegom wygrywać kolejne wybory. Przy pomocy mediów przyjaznych Platforma Obywatelska stwarzała wrażenie formacji politycznej, której władza opierała się na kompromisie. Słaba opozycja – z jednej strony awanturnicze PiS, a z drugiej nie potrafiące się odnaleźć na scenie politycznej SLD były tylko tłem dla PO. Platforma Obywatelska dzięki zręcznej polityce marketingowej potrafiła przyciągnąć do siebie elektorat konkurencji politycznej, a przynajmniej w dużej mierze go zdestabilizować, ułatwiając sobie wygrywanie kolejnych wyborów. Trudno jest oczekiwać większego zwrotu w polityce, choćby światopoglądowej i obyczajowej rządu premier Ewy Kopacz. Taki zwrot na dzień dzisiejszy nie jest konieczny i pożądany. Należy się spodziewać kontynuacji prowadzonej dotychczas polityki. Jej zmiana może dopiero nastąpić w momencie kiedy konieczne będzie zawarcie sojuszu z lewicą. Ewentualny spadek poparcia dla PO, przegrane, a precyzyjnie rzecz ujmując niewygrane wybory samorządowe mogą doprowadzić do wewnątrzpartyjnych pęknięć w PO, które Ewie Kopacz będzie zdecydowanie trudniej niż Donaldowi Tuskowi opanować, mogą coś w tej kwestii zmienić. Kwestie światopoglądowe i obyczajowe, a więc sprawa in vitro, przyjęcie konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, może dodatkowe uprawnienia dla związków partnerskich, a nawet mała liberalizacja ustawy antyaborcyjnej to będą tematy, które będą podlegały negocjacjom z lewicą. Ewa Kopacz raczej nie uchwali dziś żadnej z tych ustaw, bowiem PO nie czuje parcia, nacisku ze strony swojego elektoratu, aby ten krok wykonać. Dopiero konieczność zawarcia sojuszu z lewicą niejako „wymusi” konieczność przyjęcia uchwał w duchu liberalno-lewicowym. To brutalna prawda, ale trzeba się liczyć z tym, że kwestie światopoglądowe i obyczajowe z dużym prawdopodobieństwem staną się przedmiotem targu między PO a lewicą. To jest maksimum jeśli chodzi o ustępstwa ze strony rządu Platformy Obywatelskiej względem lewicy. Nie ma co w tym kontekście liczyć na jakąkolwiek korektę polityki gospodarczej, poważną dyskusję o polityce społecznej i socjalnej, kwestii nierówności społecznych. Te zagadnienia nigdy koalicji PO-PSL nie interesowały, a ze strony lewicy również trudno mówić o jakimś parciu, aby stały się one kluczowe i priorytetowe dla rządu.


Dla lewicy ta konstrukcja stwarza wielkie zagrożenie. PO opanowało do perfekcji stłamszenie, a wręcz zgniatanie politycznej konkurencji poprzez przejmowanie części jej programu, bardzo często również i samych polityków. Platforma Obywatelska ciągle ciesząc się dużym poparciem społecznym, mając za sobą zaprzyjaźnione media, w ten sposób marginalizuje, spycha w otchłań swoich oponentów. Warto w tym kontekście zauważyć, że prof. Monika Płatek, która jest znana i bardzo pozytywnie postrzegana w środowisku liberalno-lewicowym ma zastąpić w ministerstwie sprawiedliwości wiceministra Michała Królikowskiego, znanego z konserwatywnych poglądów. Jest to wyraźny i czytelny sygnał dla wyborców centrowych i centrolewicowych, że warto wspierać rząd Platformy Obywatelskiej, bo alternatywą jest PiS, a lewica w ogóle się nie liczy. PO dalej potrafi doskonale polaryzować scenę polityczną, łączyć wodę z ogniem, scalać przeciwstawne nurty. Dla lewicy podstawowym problemem jest dziś znalezienie różnić, wskazanie i wytłumaczenie ich wyborcom, a więc odróżnienie się od PO, która nie jest formacją idealną, ale dla elektoratu liberalno-lewicowego, całkiem znośną i zdecydowanie lepszą od PiS. Problematyką, którą PO nie jest wstanie przejąć od lewicy, tym samym dystansując ją na tym polu jest właśnie polityka społeczna i socjalna, debata o konieczności niwelowania różnic dochodowych najbiedniejszych i najbogatszych warstw społecznych, a także kwestia nierówności społecznych. Kwestia czy lewica jest wstanie poruszać tę tematykę, określać i definiować możliwe rozwiązania i dotrzeć z nimi do wyborców, w końcu wcielać je w życie, to już całkowicie inna historia. Od tych umiejętności będzie zależała jej przyszłość.


Krzysztof Derebecki


poprzedninastępny komentarze