2010-11-03 00:36:37
Właśnie wróciłem z roboty i poczytałem komentarze pod blogami moimi i Piotra. I szlag mnie trafia jak ludzie, którym nigdy nie zszedł pazur po uderzeniu młotkiem w paluch ( właśnie zdarłem paznokieć z kciuka), bronią przed moją krytyką klasy robotniczej. Jak uczą Piotra, który nie patrzy na to czy ktoś jest robotnikiem czy inteligentem, tylko na to co człowiek sobą reprezentuje i mimo swojego wykształcenia i erudycji nigdy nie wywyższał się ponad nas, robotników, wykluczonych i innych, którzy nie są inteligentami. A facet jest proletariuszem. Spytajcie ludzi, którzy mieli kontakt z KSS. Jak wam się nie chce, to uwierzcie mi na słowo. Ja instynkt klasowy mam nadwrażliwy, i proletariusza od pozera odróżniam na kilometr.
Kim jest Filozofka 87, kto to jest Xyan, gdzie robili BB i EB? Bo ja mam swoją legitymację robotniczą. Nigdy się tym nie chwaliłem, bo uważałem, że nie fair jest w merytorycznej dyskusji wyciąganie osobistych przewag. Ale teraz, skoro w dyskusji mniej ważne są fakty, a bardziej życzeniowy obraz świata, powiem co upoważnia mnie do dość zdecydowanych sądów.
W kopalni robię już 19 lat, przeżyłem ciężkie czasy głodowych pensji, mobbing, zwolnienia grupowe, 3 miesiące robiłem na dole, potem na przeróbce, aż do dziś. Od dziecka wychowywany byłem w kulcie klasy robotniczej i ten kult mam w sobie do dziś. Dziadek ś.p. był ortodoksyjnym komunistą, który chronił wieś przed kołchozami, ojciec w Solidarności lat 80. Rodzina ze strony matki chłopska, dziadek ś.p. socjalista – zwolennik Piłsudskiego sprzed zamachu majowego. Dziś w całej rodzinie tradycje szlag trafił, tylko ja przypominam czasami o tradycjach naszych dziadków. Reszta zapomniał cały ethos, pathos i Aramis. I tak jest wszędzie. Jeśli mogę kimś pogadać to z ludźmi bardzo już starymi.
Dzisiaj w robocie słyszałem jak jeden z moich „kolegów” skarżył się, że nie może się spuścić i musi pić kefir, tenże osobnik jest brygadzistą i dwa tygodnie temu stał w kolejce po akcje giełdy. Inn kiedyś pieprzył, że Polacy powinni być lepiej doceniani w Europie, bo mieliśmy króla i mamy korzenie szlacheckie. Czy wiedział o jednym czy więcej królów już nie dopytałem, a nazwisko typa sugeruje co najwyżej bogatego chłopa. Ludzie ja to słyszę dzień w dzień. Przekonuję, ale robotnik, który nie szanuje siebie, własnej klasy, nie posłucha drugiego robotnika, bo jak aspiruje wyżej to posłucha raczej tych wyżej sytuowanych. Na tym polega mechanizm atrybucji, tj. dla podniesienia własnej samooceny przyznawania się do poglądów tych „lepszych”, identyfikowania się z nimi.
Ta obrona klasy robotniczej wbrew głosom z głębi tej klasy przypomina mi ustanowienie dziewicy konsystorskiej. Oczywiście każdy może wierzyć w to co chce, w drzewo, boga, pierzastego węża Qutzecoatla czy cokolwiek. Tylko, że my, ja Piotrek, Agata i inni z KSS siedzimy w tym szambie po uszy, a wy patrzycie z góry i widzicie lazurowe wody laguny.