Słowo na dziś: Historia
2012-02-11 18:41:11

Gdyby ktoś zapomniał, co oznacza słowo "historia", to po lekturze pierwszego numeru nowego dodatku Gazety Wyborczej "AleHistoria" nie będzie miał wątpliwości - historia to opowieść o mężczyznach, którzy biją się z innymi mężczyznami, opowiadana przez mężczyzn i dla mężczyzn.


Jakby tego było mało, historia przepełniona jest tematyką falliczną. Żeby to pokazać, nie trzeba nawet czytać tekstów - wystarczą tytuły: "Karol Wielki - Olbrzym z Akwizgranu" - tutaj odniesienie do członka jest oczywiste. Podobnie tu: "Zagadka czarnej legendy Adama Pawlikowskiego: Człowiek z okaryną". W artykule "III wojna o włos" penisów nie ma wprawdzie w tytule, za to graficy raczą nas portretem Ronalda Reagana na tle wielkich, fallicznych rakiet.

Faceci, faceci, faceci. I wtem - okazuje się, że autorem jednego tekstu w "AleHistorii" jest kobieta! Ale o czym ona pisze? Po spojrzeniu na tytuł wszystko staje się jasne "Mój ulubiony bohater: Wrocławska klęska Casanovy". Kobieta może pisać w dodatku historycznym, ale tylko pod warunkiem, że opisze historię mężczyzny ze żwawym penisem, który zajmował się podrywaniem kobiet. Właściwie, to tylko kobieta może opisać taką historię - gdyby o Casanovie pisał facet, toż to by jakieś gejostwo było!

Kobiety i historia w ogólnie nie bardzo do siebie pasują. Kobiety są jakby za miękkie na historię i, co gorsza, nie mają penisów. Mają za to inne zalety, co pięknie tłumaczy Teresa Król w podręczniku do wychowania do życia w rodzinie dla gimnazjum: "być kobietą to wspaniała rzecz. Trzeba tylko sobie uświadomić, że subtelność, wrażliwość, delikatność, otwarcie się na miłość - również tę macierzyńską - to atuty dziewcząt. Warto je pielęgnować".

Chłopcy za to, jak tłumaczy Teresa Król, "lubią bawić się w wojnę. W tej sytuacji rodzice, choćby wzbraniali się przed kupowaniem zabawek militarnych (pistolety, karabiny), to i tak najczęściej ulegają dziecku i nabywają wymarzony czołg, rakietę czy najzwyklejszy korkowiec". Co innego dziewczynki, te "potrafią całymi godzinami czesać, przebierać i kąpać lalki".

Warto znowu zwrócić uwagę na falliczną symbolikę (oczywiście zupełnie nieświadomą, nie podejrzewamy Teresy Król o zbereźne myśli): wymarzony czołg, wymarzona rakieta, czy nawet najzwyklejszy korkowiec, ale też wymarzony, bo jak się go mocno popchnie, to korek wyskoczy pod ciśnieniem. Tacy właśnie są mężczyźni - po prostu każdy z nich marzy o tym, by stać się Olbrzymem z Akwizgranu i mężnie dzierżąc w dłoni swoją włócznię rzucić się na wroga.

Podręcznik Teresy Król był wielokrotnie wyśmiewany przez Gazetę Wyborczą, autorka jest bowiem mocno kościelna: "Po co zresztą prezerwatywa, jeśli czeka się na tego jedynego i jest mu potem wiernym. Jeśli nie ma przygodnych stosunków, takie zabezpieczenia nie będą potrzebne". Okazuje się jednak, że, jeśli idzie o podejście do historii, poglądy pani Król i dziennikarzy Wyborczej zaczynają harmonijnie współbrzmieć. Ktoś złośliwy mógłby też zainteresować się składem redakcji GW i wytknąć brak żadnej zastępczyni redaktora naczelnego (nie mówiąc już o naczelnej - Adam trzyma się mocno, żadnej Ewy na horyzoncie nie widać).

Wyborcza jedną ręką broni praw kobiet przed prasą prawicową, drugą jednak potwierdza stereotypy i odmawia kobietom prawa do uczestnictwa w historii. Strzał w stopę; takim samym strzałem w stopę był zresztą bezpłatny dodatek do GW sprzed paru miesięcy "Wielcy Polacy"; numer pierwszy był poświęcony Janowi Pawłowi II.

Wracając: kobiety, jeśli w ogóle pojawiają się w "AleHistorii, to tylko jako żony bądź ofiary mężczyzn. Z tego punktu widzenia jasna jest intencja tekstu Wojciecha Orlińskiego: odebrać resztki kobiecości Myszce Miki. Cytuję: "Myszka Miki jest rodzaju żeńskiego tylko w języku polskim, w angielskim to dżentelmen o imieniu Mickey".


poprzedninastępny komentarze