2010-01-28 12:25:05
Niektórych decyzja premiera Tuska o tym, że nie decyduje się na kandydowanie na urząd prezydenta zaskoczyła. I nie ma się co dziwić- we wszystkich sondażach obecny premier bije na głowę wszystkich, dlaczego więc odpuszcza sobie prezydenturę?
Powodów z pewnością jest kilka- jednym może być fakt, że pamiętając dotkliwą mimo wszystko porażkę w ostatnim wyścigu prezydenckim( w końcu pierwszą turę wygrał), nie chciał narażać się na kolejną przegraną, po której mógłby się już nie podnieść- łatka wiecznego przegranego z pewnością zostałaby mu przyklejona. Innym powodem może być tu obecna sytuacja w samej PO- wiadomo, że roszady personalne spowodowane aferą hazardową nieco podzieliły PO- media rozpisują się o "szorstkiej przyjaźni" Tuska ze Schetyną a, że obaj maja duże ambicje to jeszcze nie raz będziemy świadkami "dialogu wewnątrz partii rządzącej"- i ze względu na jedność partii, decyzja Tuska wydaje się być bardzo rozsądna, mając realna władzę w partii Tusk, nie pozwoli na żadne rozłamy, a Schetyna nie będzie miał żadnych złudzeń kto tu jest szefem.
Słuchając słów premiera- " Kluczem do utrzymania dobrych wyników jest silna władza wykonawcza, na tyle silna aby ten plan przeprowadzić"- co niektórzy odetchnęli z ulga. W końcu Tusk co rusz chwali się sukcesami gospodarczymi- choć np. w latach 2007-2008, czyli okresie najlepszym pod względem dostępności pracy, bezrobocie w Polsce wynosiło ok. 9%, co traktowano jak cud, choć w mniejszych miejscowościach sięgało kilkanaście procent, tymczasem w Niemczech, które rzeczywiście są pogrążone w recesji bezrobocie wzrosło z 7,1 do 7,4, a obecnie w Polsce , gdzie podobno jest taki świetny wzrost gospodarczy,, bezrobocie wzrosło z 8,9 do 11,9 na koniec 2009 roku, skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Załamani mogą się czuć też Ci, którzy bardzo liczyli , że Tusk odsunie z pałacu Kaczyńskiego, i z pewnością co niektórzy, mogą teraz premierowi "podziękować" i przerzucić swoje głosy np. na Olechowskiego bądź Szmajdzińskiego, choć nie zapominajmy , że jakiś kandydat z PO wystartuje i to na pewno z dużymi szansami.
Lewica wobec tego faktu jest jednak w kropce. Co prawda Tusk jako prezydent mając w obwodzie rządzącą nadal PO to istna katastrofa, ale czy Tusk na urzędzie premiera to katastrofa mniejsza? Z pewnością nie, pamiętając, że realna władza to jednak urząd szefa rządu. A co gdy Lech Kaczyński zostanie wybrany ponownie? Prawica nadal - tym razem już na dłużej- będzie dominować w polityce, a jeśli nawet nie Kaczyński, to przecież Komorowski czy Sikorski- obaj z dużymi szansami- z PO nie będą różnić się praktycznie niczym od Tuska. Choć na pewno kandydatura Szmajdzińskiego zyska teraz głosy tych, którzy mogą widzieć w nim tego, który ma szansę zablokować Kaczyńskiego- pomocne może być tu wsparcie Cimoszewicza, który mówił, że poprze tego, który będzie w stanie skutecznie zablokować reelekcję obecnego prezydenta. No chyba, że sam się zdecyduje kandydować, co mimo wszystko wykluczyć nie można.
Tusk pozostający na urzędzie premiera to znacznie większe zagrożenie- nie tylko dla lewicy- niż jako prezydent. Wykazał się z pewnością dziś dalekowzrocznością, ale czy skutecznością? Czas pokaże.
Powodów z pewnością jest kilka- jednym może być fakt, że pamiętając dotkliwą mimo wszystko porażkę w ostatnim wyścigu prezydenckim( w końcu pierwszą turę wygrał), nie chciał narażać się na kolejną przegraną, po której mógłby się już nie podnieść- łatka wiecznego przegranego z pewnością zostałaby mu przyklejona. Innym powodem może być tu obecna sytuacja w samej PO- wiadomo, że roszady personalne spowodowane aferą hazardową nieco podzieliły PO- media rozpisują się o "szorstkiej przyjaźni" Tuska ze Schetyną a, że obaj maja duże ambicje to jeszcze nie raz będziemy świadkami "dialogu wewnątrz partii rządzącej"- i ze względu na jedność partii, decyzja Tuska wydaje się być bardzo rozsądna, mając realna władzę w partii Tusk, nie pozwoli na żadne rozłamy, a Schetyna nie będzie miał żadnych złudzeń kto tu jest szefem.
Słuchając słów premiera- " Kluczem do utrzymania dobrych wyników jest silna władza wykonawcza, na tyle silna aby ten plan przeprowadzić"- co niektórzy odetchnęli z ulga. W końcu Tusk co rusz chwali się sukcesami gospodarczymi- choć np. w latach 2007-2008, czyli okresie najlepszym pod względem dostępności pracy, bezrobocie w Polsce wynosiło ok. 9%, co traktowano jak cud, choć w mniejszych miejscowościach sięgało kilkanaście procent, tymczasem w Niemczech, które rzeczywiście są pogrążone w recesji bezrobocie wzrosło z 7,1 do 7,4, a obecnie w Polsce , gdzie podobno jest taki świetny wzrost gospodarczy,, bezrobocie wzrosło z 8,9 do 11,9 na koniec 2009 roku, skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Załamani mogą się czuć też Ci, którzy bardzo liczyli , że Tusk odsunie z pałacu Kaczyńskiego, i z pewnością co niektórzy, mogą teraz premierowi "podziękować" i przerzucić swoje głosy np. na Olechowskiego bądź Szmajdzińskiego, choć nie zapominajmy , że jakiś kandydat z PO wystartuje i to na pewno z dużymi szansami.
Lewica wobec tego faktu jest jednak w kropce. Co prawda Tusk jako prezydent mając w obwodzie rządzącą nadal PO to istna katastrofa, ale czy Tusk na urzędzie premiera to katastrofa mniejsza? Z pewnością nie, pamiętając, że realna władza to jednak urząd szefa rządu. A co gdy Lech Kaczyński zostanie wybrany ponownie? Prawica nadal - tym razem już na dłużej- będzie dominować w polityce, a jeśli nawet nie Kaczyński, to przecież Komorowski czy Sikorski- obaj z dużymi szansami- z PO nie będą różnić się praktycznie niczym od Tuska. Choć na pewno kandydatura Szmajdzińskiego zyska teraz głosy tych, którzy mogą widzieć w nim tego, który ma szansę zablokować Kaczyńskiego- pomocne może być tu wsparcie Cimoszewicza, który mówił, że poprze tego, który będzie w stanie skutecznie zablokować reelekcję obecnego prezydenta. No chyba, że sam się zdecyduje kandydować, co mimo wszystko wykluczyć nie można.
Tusk pozostający na urzędzie premiera to znacznie większe zagrożenie- nie tylko dla lewicy- niż jako prezydent. Wykazał się z pewnością dziś dalekowzrocznością, ale czy skutecznością? Czas pokaże.