2010-08-30 09:44:39
Polemika ma to do siebie, że jest niejako wywołaniem do tablicy. Ogromnie się cieszę, że moja Laurka dla Boya znalazła oddźwięk w postaci tekstu Marty Wysockiej i jej rzucona rękawica, na która chętnie odpowiem.
Na początek zacznę od tego, czym dotknięty poczułem się na samym początku- mianowicie chodzi o cenzurę. Gdyż chyba taki zarzut stawia mi autorka. Chodzi jej o brak w mojej laurce wzmianki o "Słówkach"- "Najbardziej oburza jednak brak choćby słówka o "Słówkach", wszak chyba każdy uczeń zna tę książeczkę. Czy "Słówka" lepiej pominąć, bo niektóre mizoginiczne w swej wymowie utwory, niektóre patriarchalne wersy kłóciłyby się z tezą o "naczelnym feminiście II RP"?
Mała dygresja- czyżby rzeczywiście każdy uczeń znał tę książeczkę? Śmiej wątpić. Nikt z moich członków rodziny o tym w szkole się nie dowiaduje, a sami także(a szkoda) nie pragną się dowiedzieć, co jednak trochę rozumiem. Poza tym, nie pisząc o "Słówkach" nie miałem na celu stosowania cenzury, jestem bowiem ostatnim, który by do tego przyłożyć rękę. Mój rocznicowy tekst miał przede wszystkim przypomnieć- będę się upierał- zapomnianą postać. Jego rocznica przecież nie odbiła się żadnym echem! Czy była jakaś audycja przypominająca jego dorobek? Jakiś artykuł w wysokonakładowym dzienniku? Nie zauważyłem. Chciałem niejako wypełnić tę lukę, na miarę moich możliwości. Wszystko zaczęło się od "Zielonego Balonika"- wszak "zawdzięczał mu wszystko", więc postanowiłem przypomnieć Boya odkąd wypłynął na szerokie tory, a nie skupiać się na każdym szczególe jego barwnego życia.
A co do tłumacza- To przecież jego pierwszy przekład ukazał się w 1909 roku, była to jedna z powieści Balzaka, trzy lata później przekładał zbiorowo komedie Moliera. Marta napisała- i słusznie- że Żeleński kochał Francję i język francuski w wieku 13 lat, ale to przecież jego przekłady są tego odzwierciedleniem, a przebywając jako lekarz stypendysta w Paryżu miał dopiero tam możliwość zapoznania się z nią najbliżej, mając już więcej niż 13 lat...
Czy zapomniałem- bądź pominąłem specjalnie- "Brązowników"? " Krytyk i publicysta – jak można pominąć "Brązowników"? Mówić o Fredrze, a zapomnieć o Mickiewiczu? O wielkiej kampanii, po której posypały się na niego oklaski i gromy, a środowisko literackie zadrżało? Może dlatego, że "Brązownicy" to w gruncie rzeczy... szukanie sensacji? "- pisze działaczka Młodych Socjalistów. Otóż sytuacja jest analogiczna jak do "Słówek", tj. nie napisałem o tym chlubnym fakcie, nie dlatego, że się tego wstydzę czy uważam to za błąd- wprost przeciwnie, ale moja laurka miała na celu- powtarzam- ogólne przypomnienie zapomnianej postaci. Szczegóły życia Boya piszą jego biografowie, do lektury, których oczywiście gorąco zachęcam.
Sprawa, której autorka poświęca lwią część swojej polemiki to nie zgoda na moją tezę, że Boy był "naczelnym feministą II RP". Cóż feminizm jak lewica, nie jedno ma imię. Ale do rzeczy. Co ja rozumiem przez słowo feminista? Otóż jest to przede wszystkim zaangażowanie się po stronie kobiet, słabszych, poniżanych, opowiadanie się za ich racjami. Tadeusz Żeleński, moim zdaniem te nadzieje spełniał. Pisząc o Boyu jako naczelnym feminiście II RP miałem też na myśli feminizm obecny, ten w III RP. Mam nadzieję, że Tow. Marta zgodzi się ze mną, że w wielu sprawach Boy wyprzedzał swoją epokę, w sprawach podejścia do kobiet było podobnie. Dziś feministki- a mają przecież różne punkty widzenie na wiele spraw- postulują przede wszystkim: możliwość dokonania aborcji, sprzeciw wobec przemocy wobec kobiet, zrównanie płac itd. Czy przedwojenne feministki postulowały diametralnie inne postulaty? Chyba nie, przypomnę, że w 1932 roku zaczyna się ukazywać dodatek Wiadomości Literackich, „Życie Świadome”, w którym postuluje się min. równouprawnienia kobiet, reformy edukacyjnej, akceptacji samotnych matek. Publikują tu Irena Krzywicka, Maria Pawlikowska oraz Tadeusz Żeleński, trudno więc nie zauważyć jego przywiązania do spraw kobiet.
Wyjaśnię teraz pokrótce co miałem na myśli pisząc o Boyu i jego liberalno-lewicowym zacięciu. Autorka mocno sprzeciwia się takiemu postawieniu sprawy.
To, że przedwojenna PPS niejednokrotnie atakowała Boya wiemy doskonale. Tyle tylko, że to nie organy jakiejkolwiek partii mogą klasyfikować kogokolwiek nazywając go człowiekiem lewicy, bądź ten chlubny tytuł mu „zabierając”. W swoim tekście nie napisałem nigdzie, że Boy był socjalistą, ale za człowieka lewicy uznać go przecież można i chyba by się dziś za to nie oburzał. Przykładów klasyfikujących go po tej stronie jest przecież bez liku. Przykładem najlepszym niech będzie walka Boya o prawo do aborcji czy „świadome macierzyństwo” i jego zasługi na tym polu czynione piórem- „ Piekło kobiet” czy wiele innych jego znakomitych tekstów. Nie wiem czy Tow. Marta się ze mną zgodzi, ale ja uważam, że lewica na tym polu(np. aborcji) powinna kierować się konsekwencją i dążyć do zarówno na polu ekonomicznym jak i kulturowym( kulturowo walczą też podobnie liberałowie). Przytoczę mądre słowa dr. Piotra Żuka, który w rozmowie ze mną stwierdził- „Konsekwentnie powtarzam, że lewica powinna być aktywna zarówno w wymiarze kulturowym jak i w ekonomicznym. Nie da się oddzielać tych dwóch spraw. Rzeczywistość społeczna jest całościowa i nie można być lewicowym tylko albo w ekonomii albo tylko w kulturze. To prawicowcy tak dzielą życie społeczne. Prosty przykład: czy sprzeciw wobec represyjnej ustawy antyaborcyjnej to jest sprawa socjalno-ekonomiczna czy też światopoglądowa i kulturowa? Dla mnie walka o wolność kulturową łączy się z walką o równość społeczną. Obecna konserwatywno-klerykalna ustawa z jednej strony ogranicza wolność wyboru kobiety. Z drugiej strony jest szczególnie represyjna wobec kobiet z klas niższych, których nie stać na zabieg w prywatnym gabinecie czy za granicą. Nie da się oddzielić wolności kulturowej od emancypacji od przymusu ekonomicznego”.
Ostatnim wątkiem polemicznym jest ów zapomnienie Boya. To już oczywiście sprawa bardzo subiektywna. Ja stwierdzam z przykrością, że Boy został niemalże zapomniany. Autorka przytacza „osiągnięcia” wydawnicze przypominające twórczość Boya- są to wydania „W perspektywie czasu” oraz „Naszych okupantów”. Dalej Marta przypomina- „Nie wydaje mi się, by Żeleński został zapomniany. Nie tylko ze względu na to, że nie da się o nim zapomnieć dzięki przekładom Moliera, Balzaka, Prousta, ale także dlatego, że jest to postać niejednoznaczna, ciągle budząca ciekawość i skłaniająca do poszukiwań. Być może i budzącą, tylko, że bardzo mało się o nim mówi, mało się go czyta, i śmiem twierdzić, że dzisiejsza młodzież wie niewiele albo nic o osiągnięciach Boya na polu tłumacza. Bo czy wydania dwóch książek to tak dużo jeśli chodzi o Boya? Niech świadczy o tym fakt, że jego rocznica śmierci minęła bez echa! Żadnego znaczącego tekstu o tej rocznicy nie zauważyłem…
Marta dodaje, że „pomnik ma i tak”. Cóż, proszę zwrócić uwagę jak ten pomnik jest atakowany, jak dewastowany, nie budzi to mojego szacunku. Boy zasłużył na coś więcej.
Działaczka MS zarzuciła mi również zbytnią odwagę w nazwaniu Boya „naczelnym feministą II RP”- „Samo określenie przyszło autorowi Laurki łatwo, ja nie mam takiej odwagi, bo tezę tę poprę lub obalę po zapoznaniu się z jego twórczością wszerz i wzdłuż. Dlatego właśnie tak lekko rzucone stwierdzenie wywołuje mój sprzeciw”. Sama jednak wybiega jeszcze dalej pisząc- „dzisiaj Boy zapewne były lewicowcem spod znaku SLD, a to dla mnie lewica tylko z nazwy”. Skąd ta pewność? Poza tym SLD lewicowe tylko z nazwy to oczywiście też ocena subiektywna, jednak nawet jeśli dziś Boy byłby takim lewicowcem to kochałbym go tak samo!
Cieszę się jednak ogromnie, że chociaż na lewicowym portalu debata o Boyu miała miejsce. Za rok bowiem będzie okrągła rocznica jego śmierci. Oby wówczas było o niej głośno…
Na początek zacznę od tego, czym dotknięty poczułem się na samym początku- mianowicie chodzi o cenzurę. Gdyż chyba taki zarzut stawia mi autorka. Chodzi jej o brak w mojej laurce wzmianki o "Słówkach"- "Najbardziej oburza jednak brak choćby słówka o "Słówkach", wszak chyba każdy uczeń zna tę książeczkę. Czy "Słówka" lepiej pominąć, bo niektóre mizoginiczne w swej wymowie utwory, niektóre patriarchalne wersy kłóciłyby się z tezą o "naczelnym feminiście II RP"?
Mała dygresja- czyżby rzeczywiście każdy uczeń znał tę książeczkę? Śmiej wątpić. Nikt z moich członków rodziny o tym w szkole się nie dowiaduje, a sami także(a szkoda) nie pragną się dowiedzieć, co jednak trochę rozumiem. Poza tym, nie pisząc o "Słówkach" nie miałem na celu stosowania cenzury, jestem bowiem ostatnim, który by do tego przyłożyć rękę. Mój rocznicowy tekst miał przede wszystkim przypomnieć- będę się upierał- zapomnianą postać. Jego rocznica przecież nie odbiła się żadnym echem! Czy była jakaś audycja przypominająca jego dorobek? Jakiś artykuł w wysokonakładowym dzienniku? Nie zauważyłem. Chciałem niejako wypełnić tę lukę, na miarę moich możliwości. Wszystko zaczęło się od "Zielonego Balonika"- wszak "zawdzięczał mu wszystko", więc postanowiłem przypomnieć Boya odkąd wypłynął na szerokie tory, a nie skupiać się na każdym szczególe jego barwnego życia.
A co do tłumacza- To przecież jego pierwszy przekład ukazał się w 1909 roku, była to jedna z powieści Balzaka, trzy lata później przekładał zbiorowo komedie Moliera. Marta napisała- i słusznie- że Żeleński kochał Francję i język francuski w wieku 13 lat, ale to przecież jego przekłady są tego odzwierciedleniem, a przebywając jako lekarz stypendysta w Paryżu miał dopiero tam możliwość zapoznania się z nią najbliżej, mając już więcej niż 13 lat...
Czy zapomniałem- bądź pominąłem specjalnie- "Brązowników"? " Krytyk i publicysta – jak można pominąć "Brązowników"? Mówić o Fredrze, a zapomnieć o Mickiewiczu? O wielkiej kampanii, po której posypały się na niego oklaski i gromy, a środowisko literackie zadrżało? Może dlatego, że "Brązownicy" to w gruncie rzeczy... szukanie sensacji? "- pisze działaczka Młodych Socjalistów. Otóż sytuacja jest analogiczna jak do "Słówek", tj. nie napisałem o tym chlubnym fakcie, nie dlatego, że się tego wstydzę czy uważam to za błąd- wprost przeciwnie, ale moja laurka miała na celu- powtarzam- ogólne przypomnienie zapomnianej postaci. Szczegóły życia Boya piszą jego biografowie, do lektury, których oczywiście gorąco zachęcam.
Sprawa, której autorka poświęca lwią część swojej polemiki to nie zgoda na moją tezę, że Boy był "naczelnym feministą II RP". Cóż feminizm jak lewica, nie jedno ma imię. Ale do rzeczy. Co ja rozumiem przez słowo feminista? Otóż jest to przede wszystkim zaangażowanie się po stronie kobiet, słabszych, poniżanych, opowiadanie się za ich racjami. Tadeusz Żeleński, moim zdaniem te nadzieje spełniał. Pisząc o Boyu jako naczelnym feminiście II RP miałem też na myśli feminizm obecny, ten w III RP. Mam nadzieję, że Tow. Marta zgodzi się ze mną, że w wielu sprawach Boy wyprzedzał swoją epokę, w sprawach podejścia do kobiet było podobnie. Dziś feministki- a mają przecież różne punkty widzenie na wiele spraw- postulują przede wszystkim: możliwość dokonania aborcji, sprzeciw wobec przemocy wobec kobiet, zrównanie płac itd. Czy przedwojenne feministki postulowały diametralnie inne postulaty? Chyba nie, przypomnę, że w 1932 roku zaczyna się ukazywać dodatek Wiadomości Literackich, „Życie Świadome”, w którym postuluje się min. równouprawnienia kobiet, reformy edukacyjnej, akceptacji samotnych matek. Publikują tu Irena Krzywicka, Maria Pawlikowska oraz Tadeusz Żeleński, trudno więc nie zauważyć jego przywiązania do spraw kobiet.
Wyjaśnię teraz pokrótce co miałem na myśli pisząc o Boyu i jego liberalno-lewicowym zacięciu. Autorka mocno sprzeciwia się takiemu postawieniu sprawy.
To, że przedwojenna PPS niejednokrotnie atakowała Boya wiemy doskonale. Tyle tylko, że to nie organy jakiejkolwiek partii mogą klasyfikować kogokolwiek nazywając go człowiekiem lewicy, bądź ten chlubny tytuł mu „zabierając”. W swoim tekście nie napisałem nigdzie, że Boy był socjalistą, ale za człowieka lewicy uznać go przecież można i chyba by się dziś za to nie oburzał. Przykładów klasyfikujących go po tej stronie jest przecież bez liku. Przykładem najlepszym niech będzie walka Boya o prawo do aborcji czy „świadome macierzyństwo” i jego zasługi na tym polu czynione piórem- „ Piekło kobiet” czy wiele innych jego znakomitych tekstów. Nie wiem czy Tow. Marta się ze mną zgodzi, ale ja uważam, że lewica na tym polu(np. aborcji) powinna kierować się konsekwencją i dążyć do zarówno na polu ekonomicznym jak i kulturowym( kulturowo walczą też podobnie liberałowie). Przytoczę mądre słowa dr. Piotra Żuka, który w rozmowie ze mną stwierdził- „Konsekwentnie powtarzam, że lewica powinna być aktywna zarówno w wymiarze kulturowym jak i w ekonomicznym. Nie da się oddzielać tych dwóch spraw. Rzeczywistość społeczna jest całościowa i nie można być lewicowym tylko albo w ekonomii albo tylko w kulturze. To prawicowcy tak dzielą życie społeczne. Prosty przykład: czy sprzeciw wobec represyjnej ustawy antyaborcyjnej to jest sprawa socjalno-ekonomiczna czy też światopoglądowa i kulturowa? Dla mnie walka o wolność kulturową łączy się z walką o równość społeczną. Obecna konserwatywno-klerykalna ustawa z jednej strony ogranicza wolność wyboru kobiety. Z drugiej strony jest szczególnie represyjna wobec kobiet z klas niższych, których nie stać na zabieg w prywatnym gabinecie czy za granicą. Nie da się oddzielić wolności kulturowej od emancypacji od przymusu ekonomicznego”.
Ostatnim wątkiem polemicznym jest ów zapomnienie Boya. To już oczywiście sprawa bardzo subiektywna. Ja stwierdzam z przykrością, że Boy został niemalże zapomniany. Autorka przytacza „osiągnięcia” wydawnicze przypominające twórczość Boya- są to wydania „W perspektywie czasu” oraz „Naszych okupantów”. Dalej Marta przypomina- „Nie wydaje mi się, by Żeleński został zapomniany. Nie tylko ze względu na to, że nie da się o nim zapomnieć dzięki przekładom Moliera, Balzaka, Prousta, ale także dlatego, że jest to postać niejednoznaczna, ciągle budząca ciekawość i skłaniająca do poszukiwań. Być może i budzącą, tylko, że bardzo mało się o nim mówi, mało się go czyta, i śmiem twierdzić, że dzisiejsza młodzież wie niewiele albo nic o osiągnięciach Boya na polu tłumacza. Bo czy wydania dwóch książek to tak dużo jeśli chodzi o Boya? Niech świadczy o tym fakt, że jego rocznica śmierci minęła bez echa! Żadnego znaczącego tekstu o tej rocznicy nie zauważyłem…
Marta dodaje, że „pomnik ma i tak”. Cóż, proszę zwrócić uwagę jak ten pomnik jest atakowany, jak dewastowany, nie budzi to mojego szacunku. Boy zasłużył na coś więcej.
Działaczka MS zarzuciła mi również zbytnią odwagę w nazwaniu Boya „naczelnym feministą II RP”- „Samo określenie przyszło autorowi Laurki łatwo, ja nie mam takiej odwagi, bo tezę tę poprę lub obalę po zapoznaniu się z jego twórczością wszerz i wzdłuż. Dlatego właśnie tak lekko rzucone stwierdzenie wywołuje mój sprzeciw”. Sama jednak wybiega jeszcze dalej pisząc- „dzisiaj Boy zapewne były lewicowcem spod znaku SLD, a to dla mnie lewica tylko z nazwy”. Skąd ta pewność? Poza tym SLD lewicowe tylko z nazwy to oczywiście też ocena subiektywna, jednak nawet jeśli dziś Boy byłby takim lewicowcem to kochałbym go tak samo!
Cieszę się jednak ogromnie, że chociaż na lewicowym portalu debata o Boyu miała miejsce. Za rok bowiem będzie okrągła rocznica jego śmierci. Oby wówczas było o niej głośno…