2015-10-27 09:47:45
Klęska wyborcza projektu Zjednoczonej Lewicy każe na nowo zdefiniować przyszłość lewicy w Polsce. I choć na cztery lata znika ona z Sejmu, widoki na przyszłość nie są wcale takie złe.
Porażki w tych wyborach należy rozpatrywać w niezrozumiałej dla wielu wyborców SLD mariażu z partią Janusza Palikota, która pod koniec mijającej kadencji była już w politycznym niebycie. Przez niemal cztery lata Leszek Miller niemiłosiernie punktował byłego posła PO, nie brakowało uszczypliwości, które wyrobiły ogromną przepaść między dwoma środowiskami. Wskrzeszenie trupa Twojego Ruchu był błędem, za który płaci teraz SLD.
Jeśli spojrzy się na przepływ elektoratu partii Janusza Palikota, to widać wyraźnie, że najwięcej wyborców z 2011 roku, powędrowało do Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego. Nie byli to więc wyborcy lewicowi, którzy oczekiwali od państwa pomocy, chcieli bardziej sprawiedliwego dzielenia dochodów, czy wreszcie, z sentymentem darzyli czasy Polski Ludowej, które dla wyborców SLD były bardzo istotne. Punktem kulminacyjnym było głosowanie w sprawie podwyższenie wieku emerytalnego. SLD zachował się jak należy, postulując uzależnienie przejścia na emeryturę ze stażem pracy. Środowisko Janusza Palikota poparło projekt rządowy. Wówczas SLD mocno poszybował w górę, sondaże pokazywały kilkanaście punktów procentowych społecznego poparcia.
Wyborcy SLD są mocno wymagający i słusznie. Pokazali to w maju, kiedy pokazali środkowy palec kandydatce, która nie dość, że nie promowała marki SLD, partii która wypromowała ją samą, to mocno dystansowała się od SLD i jej programu. Nie wyciągnięto z tego właściwych wniosków. Leszkowi Millerowi udało się wygrać wojnę z Januszem Palikotem, tym bardziej dla wyborców było niezrozumiałe, że wyciąga on rękę do tego, który już niemal zniknął. Gdyby SLD poszedł w tych wyborach samodzielnie, to wynik 5% byłby osiągalny. Sojusz miałby cztery lata na przemyślenie tego, jak ma wyglądać lewica i wokół jakich haseł ma funkcjonować.
Nie grzebałbym jeszcze tej partii. Jako jedyna ma swoich radnych na różnych szczeblach, starostów, burmistrzów, prezydentów. Jako jedyna ma swoich posłów w Parlamencie Europejskim. To duży kapitał. W roku 1993 Sejm był bez prawicy i ta nie zniknęła, wręcz przeciwnie, okrzepła i zaczęła długi marsz po rząd dusz. Teraz w SLD należy postawić na wymianę pokoleniową. Nie brakuje młodych w SLD, którzy mogliby te partię prowadzić w przyszłości. Postawienie na młodych nie oznacza, że od starych, sprawdzonych polityków, należy się odciąć. Partia polityczna nie może być z jednej strony domem spokojnej starości a z drugiej organizacją młodzieżową. W partii politycznej muszą przenikać się różne nurty, różne doświadczenia. Leszka Millera musi ktoś jednak zastąpić.
Im dłużej rządzić będzie PiS, tym większa tęsknota będzie za lewicą. Nikt bowiem w Sejmie nie upomni się o trzecią stawkę dla najbogatszych, sprawy obyczajowe zostaną odesłane do lamusa. Jest jeszcze jedna rzecz, która odgrywa w Polsce ogromną rolę, to polityka historyczna. Wyborcy SLD to głównie wyborcy średnio-starszego pokolenia, dla których PRL to nie była czarna dziura w historii Polski. W obecnym Sejmie nikt o tych ludzi się nie upomni.
To nie Adrian Zadnberg zatopił lewicę, lecz Janusz Palikot. Z kolei Partia Razem świętuje głównie to, że w Sejmie zabraknie Millera, Wenderlicha czy Gawkowskiego, zapominając, że to za ich sprawą do Sejmu przedostawały się prospołeczne projekty, jak wyższa płaca minimalna czy płaca godzinowa. Znikomy to sukces dla lewicy, duży dla partii Razem.
Porażki w tych wyborach należy rozpatrywać w niezrozumiałej dla wielu wyborców SLD mariażu z partią Janusza Palikota, która pod koniec mijającej kadencji była już w politycznym niebycie. Przez niemal cztery lata Leszek Miller niemiłosiernie punktował byłego posła PO, nie brakowało uszczypliwości, które wyrobiły ogromną przepaść między dwoma środowiskami. Wskrzeszenie trupa Twojego Ruchu był błędem, za który płaci teraz SLD.
Jeśli spojrzy się na przepływ elektoratu partii Janusza Palikota, to widać wyraźnie, że najwięcej wyborców z 2011 roku, powędrowało do Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego. Nie byli to więc wyborcy lewicowi, którzy oczekiwali od państwa pomocy, chcieli bardziej sprawiedliwego dzielenia dochodów, czy wreszcie, z sentymentem darzyli czasy Polski Ludowej, które dla wyborców SLD były bardzo istotne. Punktem kulminacyjnym było głosowanie w sprawie podwyższenie wieku emerytalnego. SLD zachował się jak należy, postulując uzależnienie przejścia na emeryturę ze stażem pracy. Środowisko Janusza Palikota poparło projekt rządowy. Wówczas SLD mocno poszybował w górę, sondaże pokazywały kilkanaście punktów procentowych społecznego poparcia.
Wyborcy SLD są mocno wymagający i słusznie. Pokazali to w maju, kiedy pokazali środkowy palec kandydatce, która nie dość, że nie promowała marki SLD, partii która wypromowała ją samą, to mocno dystansowała się od SLD i jej programu. Nie wyciągnięto z tego właściwych wniosków. Leszkowi Millerowi udało się wygrać wojnę z Januszem Palikotem, tym bardziej dla wyborców było niezrozumiałe, że wyciąga on rękę do tego, który już niemal zniknął. Gdyby SLD poszedł w tych wyborach samodzielnie, to wynik 5% byłby osiągalny. Sojusz miałby cztery lata na przemyślenie tego, jak ma wyglądać lewica i wokół jakich haseł ma funkcjonować.
Nie grzebałbym jeszcze tej partii. Jako jedyna ma swoich radnych na różnych szczeblach, starostów, burmistrzów, prezydentów. Jako jedyna ma swoich posłów w Parlamencie Europejskim. To duży kapitał. W roku 1993 Sejm był bez prawicy i ta nie zniknęła, wręcz przeciwnie, okrzepła i zaczęła długi marsz po rząd dusz. Teraz w SLD należy postawić na wymianę pokoleniową. Nie brakuje młodych w SLD, którzy mogliby te partię prowadzić w przyszłości. Postawienie na młodych nie oznacza, że od starych, sprawdzonych polityków, należy się odciąć. Partia polityczna nie może być z jednej strony domem spokojnej starości a z drugiej organizacją młodzieżową. W partii politycznej muszą przenikać się różne nurty, różne doświadczenia. Leszka Millera musi ktoś jednak zastąpić.
Im dłużej rządzić będzie PiS, tym większa tęsknota będzie za lewicą. Nikt bowiem w Sejmie nie upomni się o trzecią stawkę dla najbogatszych, sprawy obyczajowe zostaną odesłane do lamusa. Jest jeszcze jedna rzecz, która odgrywa w Polsce ogromną rolę, to polityka historyczna. Wyborcy SLD to głównie wyborcy średnio-starszego pokolenia, dla których PRL to nie była czarna dziura w historii Polski. W obecnym Sejmie nikt o tych ludzi się nie upomni.
To nie Adrian Zadnberg zatopił lewicę, lecz Janusz Palikot. Z kolei Partia Razem świętuje głównie to, że w Sejmie zabraknie Millera, Wenderlicha czy Gawkowskiego, zapominając, że to za ich sprawą do Sejmu przedostawały się prospołeczne projekty, jak wyższa płaca minimalna czy płaca godzinowa. Znikomy to sukces dla lewicy, duży dla partii Razem.