K. Szumlewicz: Szpetne kulisy rozkwitu
[2006-02-15 15:54:30]
Opisem jednego z takich aktów rozpoczyna się powieść Jelinek. Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest charakterystyczny, ostry niczym skalpel i równie precyzyjny język, za pomocą którego pisarka dokonuje wiwisekcji na żywej tkance powojennej rzeczywistości swojego kraju. Dzięki temu zabiegowi choroba staje się jaskrawo widoczna. Kogo bowiem reprezentują „niewinne ofiary” agresywnej czwórki pod wodzą przemądrzałego Rainera? Otóż „W tym czasie na świecie jest jeszcze wielu niewinnych sprawców. Pełni wojennych wspomnień, obrzucają publiczność przyjaznymi spojrzeniami znad parapetów ozdobionych kwiatami, machają ręką lub piastują wysokie urzędy. Trzeba wreszcie wszystko wybaczyć i wyrzucić z pamięci, aby móc zacząć od nowa”. Do takich ludzi zalicza się ojciec Anny i Rainera, były nazista, któremu „historia wybaczyła”. Pan Witkowski ma kiepskie warunki życia, zwłaszcza że wojna uczyniła go inwalidą. Mimo to, zachowuje optymistyczne podejście do świata i ani myśli wypierać się wspomnień o masowych mordach. Nie mogąc ich więcej dokonywać, znęca się okrutnie nad żoną. Bije ją i poniża seksualnie, po czym robi „fotografie artystyczne”, upamiętniające owe „triumfy”. Były zbrodniarz wojenny w czasach pokoju zachwyca się światem wielkiego kapitału, z którym – poza nienawiścią do komunistów – nic go nie łączy. Mało kto potrafi równie dosadnie jak Jelinek uchwycić zjawisko utożsamienia się ludzi z potęgą, dającą im wyłącznie możliwość kibicowania silniejszym. Oto jak o tym pisze: „pieniądz rządzi światem, myśli sobie inwalida, który nie posiada pieniędzy i dlatego zgodnie z tą zasadą też nie rządzi, ale jak wiadomo też, pieniądz sam potrafi rządzić”. Toteż „pan Witkowski jest wyznawcą kapitału, którego nie posiada”, ale który „kiedyś osobiście chronił”. Zaś „teraz kapitał znów w pełni rządzi i jemu osobiście wyraża wdzięczność”. Przejawem tej wdzięczności – a dokładniej, interesu - było zaniechanie denazyfikacji, niekorzystnej dla „pokoju społecznego”, czyli ekspansji wielkich przedsiębiorstw. W tych okolicznościach „starzy dobrzy naziści znów mogą wyjść na światło dzienne, jak kwiatuszki w swoich brunatnych skrzyneczkach”. Sytuacja materialna matki Hansa jest tylko trochę gorsza od położenia pana Witkowskiego. A jednak tak we własnym odczuciu, jak w hierarchii społecznej, znajduje się ona jednoznacznie po stronie przegranych. Po pierwsze dlatego, iż należy do tej części klasy robotniczej, którą ominął „cud gospodarczy”. Po drugie, ponieważ uosabia w książce zakneblowaną historię. Prawda o przeszłości, wygnana z oficjalnego przekazu za brak optymizmu, znajduje schronienie w jej zobiektywizowanym strumieniu świadomości, gdzie ofiary pośmiertnie zyskują głos, zaś dzieje zostają prześwietlone i obnażone z fałszywych ornamentów. W ten sposób ujęte są między innymi wydarzenia z lutego 1934, kiedy oddziały Heimwehry (organizacji paramilitarnej popierającej kanclerza E. Dolfussa) przeprowadziły w Linzu krwawą akcję zbrojną przeciwko socjaldemokratom, co utorowało drogę do zdelegalizowania ich partii i dojścia do władzy nazistów. Po tym, jak „zderzyły się dwie fale synów po wydziedziczonych” w pamięci przerażonej dziewczynki pozostały wyzierające spod stert gazet „zdziwione martwe spojrzenia niedożywionych twarzy, kto mi to zrobił i dlaczego, przecież ja też jestem jednym z nich, synem nędzarza tak samo jak moi mordercy, z kącika ust i z obu uszu sączy się cienka nitka krwi. Historia jest utkana z takich nitek, a nie ze złotych nitek płaszczy cesarsko-królewskich Austro-Węgier. Nie chce mi się wierzyć, że przytrafiło się to akurat mnie, że zastrzeliła mnie ręka, która wygląda tak samo jak moja i nosi ślady ciężkiej pracy. Która powinna trzymać raczej świder, pilnik i tym podobne rzeczy, a nie karabin, i odebrać za to należną zapłatę, zamiast odbierać moje życie. Nie wie, że on, który mnie ściął jak drzewo, sam już jest zebrany i zwie(d)ziony przez ludzi, których nawet nie zna, gdyż przebywają stale na Riwierze lub w swoich dworkach myśliwskich (…) wcale mnie nie pociesza, że mój morderca zginie w roku 40 na froncie i jak ja będzie martwy”. Przywołanie pośmiertnej skargi młodego socjaldemokraty, zabitego przez innego proletariusza z prawicowej bojówki, odnosi się także do syna bohaterki. Hans jak tamci mężczyźni należy bowiem do „synów po wydziedziczonych” i stanowi tanią siłę roboczą, mięso armatnie kapitalizmu, chociaż póki co nie chce o tym słyszeć. Przeciwko czemu zatem się buntuje? By odpowiedzieć na to pytanie, należy przyjrzeć się jego lepiej wykształconemu towarzystwu. Utalentowany literacko Reiner usiłuje wyrwać się z drobnomieszczańskiej „domowej mazi”, „morza zbutwiałych starych majtek, poobijanych mebli, strzępów gazet, podartych książek, stosów kartonów po proszku do prania, rondli z osadem i pleśnią, rondli z osadem i bez pleśni, kubków z trudną do określenia skorupą, okruchów chleba, spisanych ołówków, resztek starej gumki do ścierania, rozwiązanych krzyżówek, przepoconych skarpet”. Znienawidzonej atmosferze przeciwstawia „imperium sztuki”, niepokojąco pokrewne „pasji artystycznej” jego ojca. Wizja Reinera to „rodzaj schodów ułożonych z żywych ludzi, a u szczytu stoi w poświacie młody poeta i czyta własny wiersz”. Chłopak czuje się powołany do manipulowania i pomiatania innymi, w tym przede wszystkim Hansem. Jego ulubione metafory dotyczą wilków i owiec, a także szarej masy, dławiącej prawdziwy geniusz, który powinien nad nią bezwzględnie panować. Anna podziela zapatrywania brata. Znakomicie rozumie muzykę i uważa, że pod każdym względem wyrasta ponad przeciętność. Nienawidzi rodzinnego domu z wyzierająca z kątów nędzą i atmosferą prześladowania. Cierpi z powodu niedostrzegania przez świat jej bogactwa wewnętrznego, zaś jej psychiką włada mściwa zawiść: „gardzi po pierwsze ludźmi, którzy mają dom, samochód i rodzinę, a po drugie całą resztą. Stale jest tak podminowana wściekłością, jakby miała za chwilę wybuchnąć”. Chciałaby dominować, lecz wychodzi jej to o wiele gorzej niż Reinerowi. Rzuca się w oczy, że wedle własnych kategorii nie jest żadnym wilkiem, ale - daleką od niewinności - ofiarą. Również względem Hansa, w którego się zaangażowała, trudniej jej odgrywać rolę przewodnika. Na własnej skórze przekonuje się, że miłość i pożądanie, mężczyznom dodające splendoru, kobietę ogołacają z przewag. Podczas uprawiania seksu „odkłada głowę na półkę z książkami” i staje się „tylko ciałem dla Hansa, któremu nigdy nie było wolno być czymś więcej niż ciałem”. On zaś traktuje ją jak „jedną z milionów” i nie zauważa jej wyjątkowości, albowiem z tłumu kobiet wyróżnia się dla niego jedynie Sophie. Tym, co przyciąga mężczyzn do córki wielkiego przemysłowca, jest uosabianie przez nią wzorca kobiety i udanego życia, oferowanego przez reklamy. Świadczą o tym opisy jej wyglądu i zachowań, gdzie dominują określenia związane z czystością, sportem i luksusem. Jest ona „Jak coś upranego w specjalnym środku do prania wełny, nie, jak coś, czego w ogóle nie trzeba prać, bo się nie brudzi”, bowiem „Nieczystość jest obca jej naturze podobnie jak jeszcze przed kilkoma laty Niemcom obce było wszystko, co nie było niemieckie”. Dzięki pieniądzom, będącym zawsze w zasięgu ręki, Sophie obraca się w świecie nie stawiającym jej oporu; „nie gna jak wiatr, lecz sunie jak płoza po gładkiej lustrzanej tafli lodu. Ten grunt to jej własność gruntowa, to twardy grunt, po którym w gruncie rzeczy może poruszać się nawet bez konkretnego powodu”. Wszystko to stanowi symbol kapitalistycznej władzy, której jednak ona sama nie posiada. Nawet dla zakochanego robotnika nie liczą się jej osobiste pragnienia i ambicje, tylko to, że jest ona ucieleśnieniem konsumpcyjnych marzeń, odbijających obiektywną hierarchię ekonomiczną. Dziewczyna ma zatem na Hansa niewielki wpływ, gdy usiłuje przejąć inicjatywę, natomiast ogromny, kiedy manifestuje – świadomie bądź nie - wartości swojej klasy społecznej. Widać to wyraźnie w scenie ze służącą, której on automatycznie chce pomóc sprzątać ze stołu. Sophie powstrzymuje go przed tym w ostatniej chwili, ponieważ „służąca musi sobie sama poradzić. Jest tak, jakby ona nie istniała, musisz się tego Hansie nauczyć. Ale każdy, kogo widać, przecież istnieje, no nie? Nie”. Także w innych sytuacjach towarzystwo baczy, by chłopak nie solidaryzował się z podobnymi sobie. Zamiast tego ma być odbiorcą „przestróg, rozkazów, słów zachęty”, formułowanych głównie przez Reinera. Autorytarna strategia przynosi skutki. Hans odmawia kolegom ze związku zawodowego swojej pomocy w organizacji protestu, zaś oponującej matce wykrzykuje w twarz: „Mam w dupie klasę robotnicza, niech żyje rock and roll. To klasa do której należysz. Ale mam nadzieję, że długo to nie potrwa, bo chcę być instruktorem sportowym lub, kto wie, może kimś więcej”. Łatwo zauważyć, że płonne nadzieje młodego robotnika, odrzucającego klasową identyfikację na rzecz obietnicy indywidualnego sukcesu, mogłyby równie dobrze narodzić się bez wpływu wymyślnych teorii jego kolegów. Może dlatego, że same owe teorie, pomimo deklarowanego obrzydzenia dla społeczeństwa rynkowego, tak naprawdę nie kwestionują logiki, wedle której proletariuszowi Hansowi zostało wyznaczone miejsce przy maszynie, zaś bogatej Sophie - funkcja reprezentantki kapitału. Anna i Reiner natomiast miotają się, ponieważ dla inteligencji nie przewidziano żadnej szczególnie ważnej roli w konsumpcyjnym spektaklu. Gorączkowo szukają enklaw, gdzie mogliby żywić iluzję swej wyjątkowej pozycji. Jedną z nich stanowi sztuka wysoka, która wszakże na ich oczach przegrywa konfrontację z kulturą pop. Bliźnięta reagują na to pogardą dla masy i domaganiem się – podobnie jak ich ojciec! - hierarchii, która i tak już istnieje. Nic dziwnego, że porządek kapitalistyczny, zagrożony wyłącznie takim buntem, pozostaje nienaruszony. Elfriede Jelinek, „Wykluczeni”, tłum. Anna Majkiewicz i Joanna Ziemska, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2005, s. 270. Recenzja ukaże się w jednym z najbliższych numerów "Bez Dogmatu". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?