System pomocy społecznej w Polsce i na świecie nie jest neutralny. Od lat działa w sposób, który wspiera tylko tych, którzy wpisują się w tradycyjny...
Paulina Januszewska: Współistnienie? Ta, jasne! Żydowska komiczka kontra Netanjahu
Przemysław Stefaniak: Czy sukces koncertu powinniśmy mierzyć tym ile osób kupi bilet?
Xawier Woliński: Prawicowa rewolucja kulturalna
Michał Peno: Gorzki posmak kultury - wszyscy jesteśmy włóczęgami
Filip Ilkowski: Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza
Jarosław Klebaniuk: Jak pies
Przemysław Prekiel: Wielki budowniczy Radomia
Piotr Ikonowicz: Stawiają słuszną diagnozę, ale nie wyciągają z niej wniosków
Od razu po ogłoszeniu nieoficjalnych wyników socjaliści przyznali się do porażki. Francuski eurodeputowany z PES, Pierre Moscovici podkreślił, że wyniki stanowią "porażkę dla wszystkich socjalistów". Sama Ségolène Royal, w pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu wyników, gorąco podziękowała natomiast wszystkim zaangażowanym w jej kampanię wyborczą. Pogratulowała również Sarkozy'emu zwycięstwa.
Francuskie MSW podało informację dotyczącą frekwencji. Do godziny 17, frekwencja wyniosła 75,11 proc. - półtora więcej niż w poprzedniej turze. O godzinie 22:00 podano, że frekwencja zbliżyła się do 85 proc.
Według komentatorów, frekwencja obecnych wyborów prezydenckich może być rekordowa w historii V Republiki.
Przypominamy, że we Francji uprawnionych do głosowania jest 44 i pół miliona obywateli. W pierwszej turze frekwencja wyniosła 85 proc. Ségolène Royal nie była jedyną reprezentantką lewicy w wyścigu do prezydenckiego fotela. Olivier Besancenot (Liga Rewolucyjnych Komunistów), Marie-George Buffet (Francuska Partia Komunistyczna), Dominique Voynet (Zieloni), Arlette Yvonne Laguiller (Walka Robotnicza), José Bové (antyglobaliści) oraz Gérard Schivardi (popierany przez Partię Pracujących) odpadli jednak już po pierwszej turze wyborów.
Bartosz Wójcik
Bartłomiej Kacper Przybylski
