Warto jednak walczyć z mitami, ponieważ już co do czasów rewolucji październikowej rodziły się spory i nieporozumienia, jakoby to cała polska lewica stanęła w jej obronie i walczyła ramię w ramię z Leninem, Dzierżyńskim i Trockim o bolszewicką "dyktaturę proletariatu". Ówczesna polska lewica w zdecydowanej większości tej "dyktatury proletariatu" nie tylko nie poparła, lecz nawet otwarcie ją krytykowała, czego najlepszym przykładem niech będzie chociażby rząd Wincentego Witosa, gdzie wicepremierem był przywódca PPS Ignacy Daszyński. Rząd ten, działający w gorącym okresie wojny 1920 roku (od 24 VII 1920 r. do 13 IX 1921 r.), bronił wszak państwa, które powstało dwa lata wcześniej.
Klasa robotnicza, walcząc pod sztandarem socjalizmu, pozwala i pomaga dźwignąć się milionom ludzi z ekonomicznej zapaści i społecznego ucisku, a odnośnikiem i urzeczywistnieniem walki o prawa obywatelskie i organizowanie ludzi pracy w związki zawodowe może być tylko demokracja. Właśnie w demokracji socjalizm może i powinien odegrać znaczącą rolę. Polska lewica po przewrocie majowym, obserwując autorytaryzm nowej władzy i jej antydemokratyczny charakter, widziała potrzebę zradykalizowania swoich postaw i celów. Broniąc zasad demokracji parlamentarnej, odrzucała ową "dyktaturę proletariatu" jako formę rządów niesprawiedliwych, niezgodnych z ideami socjalizmu, których głównym czynnikiem był terror.
Po trzech latach okropnej wojny, gdy pod broń powołano kilkanaście milionów żołnierzy, po kolejnych klęskach rosyjskich wojsk, po wyniszczeniu gospodarki wybuchła w Rosji rewolucja, w której górą byli bolszewicy, zdobywając duże poparcie głównie dzięki hasłom antywojennym oraz zwołania konstytuanty. Okazało się, że większość społeczeństwa opowiada się za demokracją parlamentarną, jednak były to puste hasła, a wola narodu nie została spełniona. Właśnie ta władza w ciągu jednego tylko roku doprowadziła do głodowej śmierci od 7 do 11 milionów ludzi. Bolszewicka władza była mimo to nadal bardzo silna, gdyż jak kiedyś Carat tak i oni za pomocą gwałtu i terroru trzymali cały naród w ryzach. Dyktatura ta nie osiągnęła żadnych celów proletariatu, zaprzeczając wręcz im wszystkim. I tak chłopi i robotnicy w Rosji, którzy mężnie walczyli o wolność i wyrwanie się z ekonomicznego i społecznego zniewolenia, otrzymali w zamian niewolę, walcząc o poprawę rozwoju obywatelskiego otrzymali sowiecką biurokrację.
Polscy socjaliści w obronie idei demokratycznego socjalizmu
Stanowisko w obronie zasad demokracji i socjalizmu, a jednocześnie krytyczne wobec "dyktatury proletariatu", zajęli polscy socjaliści z PPS. Jej lider Ignacy Daszyński w artykule pt. "Dyktatura proletariatu jako alternatywna droga walki proletariatu", opublikowanym na łamach PPS-owskiego "Robotnika" (nr 277 i 279 z 9 i 11 X 1927 roku), zwraca uwagę, iż bolszewicy powołujący się na ideę "dyktatury proletariatu" w swych hasłach mają czelność powoływać się na Karola Marksa, którego to nauki i wskazania pojmowali jako swoje wytyczne i główne cele programowe.
Autor pisze: "Karol Marks, piszący swe genialne dzieła w połowie XIX wieku, przewidywał apriorycznie moment takiego rozwoju siły robotniczej w społeczeństwie kapitalistycznym, że do wprowadzenia w życie ustroju socjalistycznego potrzeba będzie kiedyś tylko krótkiego czasu przejściowej dyktatury zorganizowanej klasy robotniczej, która już właściwie zwyciężyła przez swoją potęgę w społeczeństwie najwyżej rozwiniętym, tworzącym obiektywne warunki dla powstania społeczeństwa socjalistycznego. Cała teoria Marksa polega na głównej przesłance: na potężnym rozwoju kapitalizmu, działającego ekonomicznymi środkami na społeczeństwo w kierunku jego zrewolucjonizowania, przez oderwanie mas chłopskich od roli, sproletaryzowanie warstw średnich i ogromny wzrost liczebny i potęgę organizacji proletariatu, mającego przed sobą kapitał nowoczesny, skoncentrowany w ręku nieznacznej mniejszości. "Wywłaszczyciele będą wywłaszczeni", pisze Marks, przy czym wywłaszczyciele to znikoma mniejszość, a wywłaszczani to olbrzymia większość społeczeństwa. Toteż Marks wskazywał na konsekwencje rozwoju kapitalizmu nowoczesnego przy najwyższym jego natężeniu, a więc przy równoczesnym rozwoju potęgi klasy robotniczej, zorganizowanej pod sztandarem rewolucyjnego socjalizmu".
Podobnego zdania był inny polityk PPS, Feliks Perl, który tworząc program dla swojej partii odniósł się do "dyktatury proletariatu", pisząc dość jasno i wyraźnie, że "Ustrój socjalistyczny nie może być urzeczywistniony wbrew większości społeczeństwa, musi tedy oprzeć się na zasadach demokratycznych. Podnoszenie środków represji, a nawet terroru do godności trwałego systemu, zwłaszcza zaś opieranie przebudowy społecznej na bezwzględnych dyktatorskich rządach mniejszości - niezgodne jest z istotą socjalizmu i nie może prowadzić do wyzwolenia klasy robotniczej, dlatego PPS odrzuca tak rozumianą dyktaturę proletariatu, wysuwając natomiast dążenie do rządów socjalistycznych, opartych na masach pracujących miast i wsi zgodnych z wolą większości - kontrolowanych przez ogół obywateli".
Nawet gorąca zwolenniczka Marksa, dr Róża Luksemburg była ostrą przeciwniczką Lenina i samej partii bolszewickiej, potępiała bolszewizm za zdeptanie demokracji przez dyktaturę, a z okresu rewolucji październikowej pochodzi jej słynny aforyzm: "Nie ma prawdziwego socjalizmu bez demokracji, tak jak nie ma prawdziwej demokracji bez socjalizmu".
Tak więc te dwa stanowiska wybitnych przedstawicieli polskiej lewicy i ruchu robotniczego były jasno sprecyzowane: socjaliści uznać tej dyktatury proletariatu nie mogą! Brak w niej bowiem elementarnej zasady - demokracji.
Dziś na świecie demokratyczny socjalizm mający rzeczywiste, społeczne poparcie, wygrywa drugi raz z rzędu w Hiszpanii, gdzie partia socjalistyczna ma za rywala nie tylko prawicę, ale i Kościół rzymskokatolicki, który jawnie i otwarcie zaangażował się w kampanię wyborczą; lewica zdobywa jednak demokratyczny mandat społeczny na kolejne cztery lata. Innym przykładem niech będą zwycięstwa lewicy w Ameryce Łacińskiej, w której głos zabrał gnębiony przez lata prosty lud. Lewica dała im nadzieję, bezpłatną edukację i służbę medyczną, a pracownicy wreszcie podnieśli głowy, otwarcie domagając się swych słusznych praw, które lewica potrafiła urzeczywistnić.
Przemysław Prekiel