- Grecy są w zdecydowanej większości przeciwni amerykańskiej imperialnej dominacji, demonstracje przeciwko wizytom prezydenta USA George`a Busha były bardzo liczne
- Grecy są silnie proarabscy
- Mieszkańcy kraju mają do dziś w pamięci tradycję oporu przeciwko okupacji, walki w wojnie domowej i dobrze wiedzą co znaczy być w strefie wpływów wielkich mocarstw co sprawie, że rozumieją ludzi walczących o swoją wolność i zdają sobie sprawę z międzynarodowych uwarunkowań konfliktów politycznych
- Nie ma istotnego środowiska proizraelskiego i fałszywych oskarżeń o antysemityzm
Doskonałym przykładem tego jak łatwo Grecy identyfikują się z ruchem oporu, zwłaszcza zbrojnym było uczestnictwo wielu grup z naszego kraju w konferencji ruchu oporu która odbyła się rok temu w Bejrucie. Ruchy które uczestniczyły w tym wydarzeniu zadeklarowały swoje poparcie dla walki Hezbollahu.
Jednak nawet mimo tak sprzyjających warunków poparcie dla organizacji walczących zbrojnie jest tylko werbalne i nie przekształciło się w stabilną i aktywną postawę.
Głównym tego powodem jest fakt, że mimo iż dzisiaj ruch oporu na Bliskim Wschodzie jest powszechnie szanowany jako szczery ruch patriotyczny i antyimperialistyczny, to wielu wciąż z dystansem patrzy na jego ideologiczne pochodzenie i cele do których dąży. Ruch oporu inspiruje ludzi, ale boją się oni islamu.
Nie religia tylko polityka
Dla prawdziwej lewicy sojusz z ruchem oporu jest oczywisty, przeszkodą jest tylko jego islamskie pochodzenie. Nie sugeruję oczywiście że ruch oporu oparty na islamie musi zmienić swoją ideologię. Chcę jedynie zbliżenie między oboma ruchami dotyczące takich spraw jak okupacja, wojna imperialistyczna i walka klas. Dyskusja na tym poziomie jest tak realna jak i konieczna. Przy braku takiej otwartej debaty argument religii może być w łatwy sposób użyty przez naszych wspólnych wrogów. Narzędziem imperializmu są ludzie różnych religii i ludzie różnych religii mu się sprzeciwiają. W tym właśnie miejscu powinniśmy zacząć naszą rozmowę.
Sytuacja w której Hezbollah jest dość powszechnie akceptowalny, podczas gdy Hamas już takiej sympatii nie wzbudza pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze łatwiej zaakceptować ruch nie dążący do przejęcia władzy. Po drugie pokazuje to jak zachodnie ruchy antywojenne są manipulowane przez imperialistyczną propagandę. Trzeba było wysadzenia muru w i masakry w Dżalabijii aby zaczęto mówić o wielkiej niesprawiedliwości wobec Palestyńczyków zamieszkujących Strefę Gazy. Ruch antywojenny do tej pory unika zajęcia w tej sprawie jednoznacznego stanowiska.
Wszyscy widzieliśmy jak demokratycznie wybrany rząd nie zostaje uznany, a wielu parlamentarzystów zostaje aresztowanych nie potępiają zdrajców z Fatahu i ich koalicji z okupantem. Wszyscy zaakceptowaliśmy, że była to wojna domowa, tragiczna w skutkach pochłaniająca wiele ofiar, ale jednak wojna domowa. Tymczasem nie była to prawda.
Fakt, że europejski ruch antywojenny jest zdominowany przez lewicę nie ułatwia współpracy z ruchami islamskimi. Lewica ma wrażenie, że łącząc swoje starania z islamistami dokonuje wielkiego kroku wstecz. Czy mamy się pozbyć „Kapitału" i zastąpić go Koranem? Nad tym pytaniem zastanawia się wielu lewicowych intelektualistów i aktywistów.
Pytanie to jednak nie jest dzisiaj pierwszoplanowe. Związany z islamem ruch antyimperialistyczny nie ma, jak do tej pory, żadnych religijnych czy ideologicznych oporów aby rozpocząć z ruchami z Zachodu taki dialog.
Ideologiczna wojna między lewicą, a islamem może być kolejną wielką wojną światową jeżeli obie ideologie wciąż pozostaną na globalnym polu walki nie zniszczone przez siły imperializmu. Nie jesteśmy jednak w tym punkcie, obecnie mamy wspólnego wroga. Mądrzy wojownicy łączą siły przeciwko wspólnemu wrogowi. Koalicje nie muszą trwać wiecznie, nie muszą też polegać na 100 proc. zgodności poglądów. Czasami elementy drugorzędne schodzą na dalszy plan, a liczy się tylko wspólna walka o sprawy najwyższej wagi.
Kiedy ruch antywojenny mówi: "Nie dla wojny" czy "Nie dla okupacji" to popiera ruch oporu tylko w połowie. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie jaki ma być projekt pozytywny. Odpowiedzi na to pytanie są następujące:
- tak dla demokratycznie wybranych rządów ludu
- tak dla prawdziwych liderów ruchu oporu, wywodzących się z ludu niezależnie od ich orientacji politycznej i religijnej
- tak dla pracy ideologicznej i politycznej która w warunkach okupacji może nie być tak przejrzysta i bezkrwawa jakbyśmy sobie tego życzyli
tak dla zbrojnej walki z okupantami
tak dla otwartej propagandy
Stworzenie stabilnej, otwartej i stałej sieci wymiany informacji między walczącymi środowiskami ruchu oporu jest potrzebne dzisiaj jak nigdy dotąd. Niezbędne jest wzajemne zaufanie które będzie skutkować współpracą na konkretnych płaszczyznach. Atak jest globalny i taki też musi być opór.
Ludzie nie tak łatwo ulegają propagandzie, niestety trudno jest ich nakłonić do działań. Wszystkie oficjalne statystyki, jak i nasze osobiste doświadczenia, udowadniają, że ludzie nie ufają już wielkim mediom i otwarci na prawdziwe i niezależne informacje. Oczekują na rozwianie ich fałszywych dylematów i i poznanie punktu widzenia ruchu oporu.
Doskonale obrazują to dwa wydarzenia zainicjowane przez niedawno stworzone Centrum Madisa. Zarówno w dyskusji "Islam i kobiety" jak i pokazie zdecydowanie wspierającego ruch oporu filmu dokumentalnego z Gazy uczestniczyło blisko 300 osób przy prawie zerowej reklamie. Kolejnym przykładem tej właśnie tendencji jest to że gdy podczas dyskusji zorganizowane przez stowarzyszenie Intifada w Atenach reprezentujący społeczność arabską członek izraelskiego Knesetu Mohamed Barake stwierdził, że w wyniku działań Hamasu w Strefie Gazy zginęło więcej osób niż podczas izraelskiej okupacji jego słowa spotkały się z krytyką ze strony szerokiej publiki, nie tylko członków stowarzyszenia. Wsparcie ruchu oporu wśród ludzi jest duże, niestety dużo gorzej wygląda to na poziomie organizacyjnym.
Organizacje
Większość antywojennych/antyokupacyjnych organizacji w Grecji i, jak sądzę, na całym świecie jest tworzona przez zwykłych robotników, związkowców i rodziców. Ludzie angażują się politycznie w wielu sprawach i oczywiście często brakuje im czasu. To właśnie powoduje, że ciężko jest wymieniać informacje i przyjąć prawdziwie postępowe i otwarte stanowisko względem ruchu oporu. Wpływa to także na ich zdolność do działania.
Ograniczony charakter takich akcji powoduje, że ciężko jest zdobyć nowych działaczy co wpływa na mobilność takich grup. Kiedy kilku "oświeconych" jest niedoinformowanych, przepracowanych i niechętnie nastawionych do nowych osób to jak mają przyciągnąć do siebie ludzi?
Oczywiście biorąc pod uwagę ataki kapitału na klasę robotniczą w Grecji i na całym świecie i tak cudem jest to że grupy też przetrwały. Jednak z drugiej strony gdyby te organizacje rozumiały jak istotne jest poparcie dla ruchu oporu inaczej ustawiłyby swoje priorytety.
Zrozumienie wielkiej wagi jaką ma ta walka i jej możliwe konsekwencje jest kluczem do uruchomienia na Zachodzie bardziej efektywnych działań wspierających ruch oporu. Organizacje te muszą też przyjąć bardziej profesjonalną formę działalności. Może wtedy będziemy mogli mówić o bardziej konkretnych rezultatach naszych działań które zmotywują szerszą grupę osób.
Tego typu akcje muszą stronić od wewnętrznych konfliktów i prób "monopolizacji" ruchu oporu. Egoizm i uprzywilejowanie nie służą ani samemu zbrojnemu oporowi, którego jednym z celów jest zyskanie szerokiej akceptacji społecznej ani ludziom których odcina się od cennych kontaktów i źródeł. Ważne jest więc aby ruch oporu wybierał takich partnerów którzy będą cenić go bardziej niż wąskie cele swojej organizacji.
Georgia Mylonaki
tłumaczenie: Szymon Martys
Autorka jest działaczką stowarzyszenia Intifada (www.intifada.gr). Tekst jest przemówieniem wygłoszonym podczas Konferencji Kairskiej w marcu 2008 roku.