Niemiec: Eksmitiera przy Fabrycznej
[2009-06-21 08:52:03]
Też ludzie tu mieszkają, Ludzie tacy jak ja, Inni nie zaglądają. Kazik Staszewski "Mój los" Wygląda jak opuszczony budynek rejonu dróg, a wewnątrz mieszkają ludzie. To w czym mieszkają trudno jakoś nazwać. Nie są to na pewno mieszkania. Hotelowe pokoje też nie, bo w hotelowych pokojach są przynajmniej łazienki. Wygląda to raczej jak bursa lub internat urządzony w budynku przemysłowym. Pojedyncze izby wynajmowane na schadzki nazywa się garsonierami. Do takiej pojedynczej izby dla ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać, z eksmisji, jak ulał pasuje nazwa "eksmitiera". Tu trafiają ludzie za karę, że są biedni. Żeby trafić na Fabryczną 4, trzeba trochę wyjechać za miasto. Niby Chełm, ale całkiem na odludziu. Wskazał nam to miejsce znajomy policjant, kiedy dowiedział się, że robimy reportaż o polskiej biedzie. Odczytujemy adres na tabliczce przyczepionej do budynku z białej cegły. Kiedyś w takich budynkach mieściły się biura firm drogowych i budowlanych. Nie ma trudności z zaparkowaniem na przyległym do budynku sporym placu, ogrodzonym siatką. Dla posiadaczy samochodów luksus, jakiego w centrum miasta nie zaznają, tylko że niewiele tu aut. Kilka wiekowych wozów i kilkadziesiąt miejsc parkingowych do wyboru. W obrębie ogrodzenia spora łączka, z której rozciąga się widok na kopalnię kredy i cementownię. Z zewnątrz całkiem znośnie. Ale idziemy dalej, bo słyszeliśmy co innego. Na sznurach, obok śmietnika pani Anna rozwiesza pranie. Zapytana, czy nas nie oprowadzi, odsyła do dozorcy. "Ja tu mieszkam od niedawna" - tłumaczy. Wchodzimy do przybudówki, która kiedyś była zapewne portiernią. Dozorca, nie jest rozmowny. "Co tu pokazywać, nie mam nic do pokazywania" - ucina sprawę i znika za drzwiami. Spacerujący po placu pan Marian, zgadza się pokazać nam budynek od wewnątrz. Już pierwsze wrażenia po wejściu do środka, sugerują że jest to raczej przytułek dla ubogich niż mieszkalny blok. Zapachy na klatce jeszcze da się znieść, ale przygnębiające wrażenie robi półmrok na korytarzach, ta unosząca się jeszcze aura siermiężnego biurowca peerelowskiej firmy, a przygnębieni i przygnębiający są tutaj przede wszystkim ludzie. Jakby tą aurą omamieni, smutni, nawet nie wściekli na swój los. Narzekają, bo narzekają, ale nie rwą się do walki. Dość spokojnie jak na te tematykę, relacjonują jak to w zeszłym roku, grupa bandytów uzbrojonych w bejsbolowe kije wdzierała się do mieszkań i zabierała, co kto miał cokolwiek wartego. Telewizory, odtwarzacze, komórki. Policja była wzywana, ale przyjechała po wszystkim. "Panowie, tutaj zadźgali nożem człowieka, chyba to było z rok temu" - mówi pan Marian - "Tu pod schodami znalazł go pies i zaczął szczekać, tu się takie rzeczy dzieją a policja prawie tu nie zagląda. Zazwyczaj przyjeżdżają jak już jest po wszystkim i nic im nie grozi. Tu grasują bezkarnie bandziory i terroryzują nas. Jesteśmy całkiem rzuceni na pastwę losu, bandziorów i szczurów". "Szczurów tu jest pełno" - potwierdza pan Mieczysław - "Lęgną się w tym zasieku gdzie sąsiad ściąga wszelkie graty". Pan Mieczysław zabiera nas na obchód budynku. Zaprasza nas do swojego mieszkania. Jest takie jak wszystkie. Zwykły pokój, bez łazienki, wody, kuchni i instalacji wentylacyjnej. W tych warunkach tak jak inni lokatorzy musi gotować sobie na butli gazowej, chociaż grozi to zatruciem. "A jak inaczej, trzeba coś jeść, nie ma wyjścia" - pan Mieczysław rozwiewa nasze wątpliwości - "chodźcie to pokażę wam jakie mamy łazienki, jak mieszkają ludzie w piątkę w jednym pokoju, jakie są lokale w piwnicach." W łazience, a raczej byłej łaźni przemysłowej, brudno i obskurnie. Pan Mieczysław demonstruje swobodnie dyndającą rurę od ciepłej wody, gdyż ciepłej wody tu nie ma. Całe piętro korzysta z tej łazienki. Blaszane zlewy i kilka kabin prysznicowych plus zimna woda to cały sanitariat. O klozecie dyskretnie lepiej nie wspominać. Idziemy do pani Jolanty. Pani Jolanta mieszka w jednym pokoiku z czwórką dzieci. Ale mimo wszystko trochę różni się od sąsiadów. Widać w niej nerw, coś ja rwie do działania, mówi z takim zacięciem osoby, która się nie poddała. "Staram się żeby w tych slumsach jakoś żyć, jakiejś higieny trochę zachować, żeby dzieci były czyste i wyglądały jak ludzie, chociaż widzicie jak tu mamy, że prawie nie da się tu żyć" - zdecydowanie podkreśla słowa żywymi gestami i mimiką twarzy. Rozmawiamy na korytarzu. Za głową pani Jolanty, na ścianie, wyrwane gniazdko i gołe kable elektryczne. Nikt na to już nie zwraca uwagi. Był czas przywyknąć do gorszych rzeczy. Pani Anna, którą spotkaliśmy na podwórzu, zaprasza nas do swojej eksmitiery w piwnicy. Ciemno. "Całymi dniami muszę palić światło, tu słońce nie dochodzi" - wyjaśnia. I tak jak u wszystkich kuchnia gazowa i brak wentylacji. Wszyscy narzekają na to, że zostali wyrzuceni za miasto, zostawieni sami sobie i przestępcom na pożarcie. "Tutaj są pustostany. Zajmują je pijacy, kiedy już je zrujnują doszczętnie, przenoszą się do innych. Nikt tego nie pilnuje" - mówi pani Anna. Sama pani Anna utrzymuje wzorcowy wręcz porządek w swoim lokum, mimo, że wydaje się niemożliwe, utrzymanie takich klitek w przyzwoitym stanie. Tak samo pani Jolanta, pan Mieczysław i pan Marian. "Musimy się starać przynajmniej udawać ze żyjemy jak ludzie, co robić, skoro ani urzędy ani policja się nami nie interesują" - a wyziera z tego zupełny brak zaufania do instytucji. Pytamy czy pisali, prosili, wnosili petycje. "I to ile razy, a z jakim skutkiem, sami widzicie" - odpowiadają. Uciekając już przed burzą do samochodu zaglądamy jeszcze pod śmietnik, gdzie lęgną się szczury. Rzeczywiście. Nory są. A szczury? Wyjdą później. Zawsze wychodzą. Tekst ukazał się w "Tygodniku Chełmskim". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
22 listopada:
1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.
1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.
1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.
1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.
1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.
1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.
2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.
?