Pamiętamy, że Premier Icchak Rabin został zamordowany w Izraelu. Wybory po tym zamachu doprowadziły do władzy Partię Likud, przeciwną porozumieniu z Oslo. Jedynym celem Premiera Benjamina Netanjahu było nierealizowanie tego porozumienia. Mimo to Amerykanie nie stosowali sankcji, ani nie zawiesili pomocy finansowej dla Izraela, ponieważ USA szanują demokrację!! Nie przedstawię tutaj sposobu, w jaki Partia Likud pogrzebała proces pokojowy.
Pamięć nasza jest nadal żywa. Ciągle przed oczyma mamy widok czołgów armii izraelskiej, szturmującej Główną Siedzibę Rządu Palestyńskiego (Mogataha) w Ramallah, zamieniając życie Jassera Arafata w gehennę. Nikt się temu wtedy nie sprzeciwiał. Stany Zjednoczone, zamiast chronić proces pokojowy, oskarżyły władze palestyńskie o korupcję i wspieranie terroryzmu. To właśnie premierowi Arielowi Szaronowi udało się zabić ostatecznie proces pokojowy. Jego następca Ehud Olmert zaanektował tereny Doliny Jordanu, czyli około 1/3 ziemi Zachodniego Brzegu, ogłaszając, że wszystko co może oddać Palestyńczykom - to izolacja, zniewaga i poniżenie. Mimo wszystko amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice została zaskoczona wygraną Hamasu! Bush naciskał wcześniej na rząd palestyński po to, aby przeprowadzić wybory. Izrael ułatwił przeprowadzenie tych wyborów we Wschodniej Jerozolimie. Pytanie: czy oni wiedzieli, że wynik wyborów doprowadzi do wygranej Hamasu?
Czy myśleli, że w ten sposób doprowadzą do "politycznego samobójstwa" Palestyńczyków?
Czy byli może nieświadomi i zostali zaskoczeni faktem, że dla Palestyńczyków demokracja nie oznacza poddania się, lecz walkę o swoje prawa do wyzwolenia i samostanowienia?
USA i Izrael stanęli przed faktem dokonanym. Logika demokracji mówi o konieczności poszanowania prawa wyborców. Dlaczego szanuje się wybór ultraprawicowych Izraelczyków od Netanjahu przez Szarona, dochodząc do Olmerta i jednocześnie nie szanuje się wyboru Hamasu, którego dokonali Palestyńczycy?
Naród Palestyński wrócił do punktu początkowego. Izrael nie uznaje ich praw, więc dlaczego Palestyńczycy mają uznawać Izrael?
Ekspansja osiedli żydowskich rozprzestrzenia się na całej Ziemi Palestyńskiej. Jak więc Palestyńczycy mają uznać państwo, które nie zna innych metod działania, prócz ekspansji i zasiedlania ich ziem?
Widać, że nie chodzi tu o polityczne dążenia Narodu Palestyńskiego, lecz o realizację polityki prawicowców Ariela Szarona, streszczającą ją w dwóch punktach:
1. rzucić Naród Palestyński w niszczącą wojnę domową; oznacza to wpędzenie władz palestyńskich i organizacji islamskich w "bratobójczą wojnę"; temu chciał przeciwdziałać Jasser Arafat, organizacja Fatah i ulica palestyńska;
2. narzucić rozwiązanie jednostronne, polegające na aneksji 60% ziem Zachodniego Brzegu i odseparować te ziemie od siebie geograficznie - utworzyć "trzy rezerwaty".
Za tymi celami stoi administracja amerykańska, próbując przekonywać Palestyńczyków, że to, czego dokona Izrael, jest bolesną ceną za pokój.
Po śmierci Arafata Naród Palestyński, jak wszystkie narody świata, dokonał swojego wyboru. Odpowiedź izraelska na ten nowy wybór nie różni się od reakcji na poprzedni wybór tego Narodu, wtedy kiedy reakcja izraelska zniszczyła siedzibę władz palestyńskich.
Prezydent Arafat był uważany za przeszkodę pokoju. Jego następca prezydent Abbas, z Partią Fatah, deklarowali gotowość współpracy z Izraelem w ramach Amerykańskiego Planu Pokojowego "Mapa Drogowa". Izrael zażądał rozbrojenia organizacji militarnych, co doprowadziłoby do "bratobójczej wojny".
Prezydent Abbas ogłosił zawieszenie broni w porozumieniu ze wszystkimi siłami palestyńskimi. Tymczasem przemoc izraelska ciągle była stosowana wobec cywilnej ludności palestyńskiej na całym okupowanym terenie.
Abbas stał się osobą ignorowaną, a rozmowy pokojowe zostały zawieszone. Izrael wycofał się z Gazy jednostronnie. "Przeszkoda" pokoju nie żyje, a rozmów pokojowych, jak nie było, tak nie ma... Dlaczego?
Przeszkoda pokoju ma jedną nazwę - to wybór izraelski wspierany przez Amerykanów, grupę neokonserwatystów, rządzących w Białym Domu. Izrael nie pragnie pokoju z prostego powodu - pragnie całej ziemi.
Zasadą pokoju między Egiptem a Izraelem, uzgodnionego w Camp David była ziemia za pokój. W temacie palestyńskim sprawy wyglądają inaczej. Izrael chce ziemię i pokój jednocześnie, a Palestyńczycy mają się poddać temu obłudnemu rasistowskiemu rozwiązaniu. Izrael zdaje sobie sprawę, że nie znajdzie ani jednego o zdrowych zmysłach Palestyńczyka, który się zgodzi na takie rozwiązanie, gdyż równałoby się to dla niego śmiercią polityczną i fizyczną.
Podjęta decyzja izraelska to utrzymać Palestyńczyków w nędzy i głodzie, zniszczyć, upodlić i ograbić ten Naród jako wstęp do unicestwienia politycznego.
Dlatego nie wolno nam dawać lekcji Hamasowi z patriotyzmu. Problem tkwi w tym, jak Narodowy Ruch Palestyński podejmie inicjatywę i znajdzie metody oporu w długiej walce historycznej pod przywództwem Hamasu.
Omar Faris
Autor jest Prezesem Polsko-Arabskiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego. Artykuł ukazał się na stronach arabia.pl oraz Samoobrony RP.