Pilger: Zakochani w wojnie

[2006-06-19 00:27:19]

Ludzie kochający wojnę, których dane było mi poznać, nie stanowili zywkle zagrożenia dla nikogo oprócz siebie samych. Przyciągały ich pełne narkotyków Wietnam i Kambodża. Bośnia, w której sytuacja przypominała rosyjską ruletkę, była również jednym z ich ulubionych celów. Niewielu z nich powiedziałoby, że biorą udział w wojne "by nieść światu przesłanie", a ci uczciwi i szczerzy, mogliby stwierdzić, że darzą wojnę uwielbieniem. "Wojna jest zabawą!" wytatuował sobie na ramieniu jeden z nich. Któregoś dnia stanął na minie.

Przypominam sobie czasami o ich beznadziejnej lekkomyślności i naiwności, gdy oglądam i słucham ludzi, którzy choć jak tamci również kochają wojnę, to zrobili w soim życiu wszystko, by jej nigdy nie oglądać na własne oczy. Występująca u nich fascynacja wojną jest zjawiskiem wyjątkowym: nigdy nie słabnie i to niezależnie od tego jak daleko znajduje się kraj - obiekt ich pożądania. Aby spotkać tych egocentryków o doświadczeniach niewiele bardziej traumatycznych niż spędzenie sobotniego popołudnia w centrum handlowym, wystarczy wziąć pierwszą lepszą gazetę codzienną. Wystarczy włączyć odbiornik telewizyjny, każego poranka i każdego wieczora można ich zobaczyć, jak wyrażają nie tyle swoją najgłębszą miłość do wojny, ale jak w stylu najlepiej wyszkolonych komiwojażerów sprzedają wojnę publiczności, zgodnie z zamówieniem swoich mocodawców. "Nie ma najmniejszych wątpliwości", oznajmił Matt Frei, korespondent BBC w Stanach Zjednoczonych, "że dążenie do zaszczepienia wspaniałych i dobrych amerykańskich wartości w pozostałych krajach świata, zwłaszcza w krajach Bliskiego Wschodu, jest nierozerwalnie związane z potęgą militarną".

Frei wypowiedział te słowa 13 kwietnia 2003 roku, miesiąc po rozpoczęciu przez George'a W Busha wymierzonej w bezbronny Irak operacji "Szok i Przerażenie". Dwa lata później, po tym jak bezwględna, rasistowska, okrutna i pozbawiona dyscypliny i moralności armia okupacyjna zaszczepiła w Iraku "amerykańskie wartości", których głównymi składnikami są podziały religijne, szwadrony śmierci, broń chemiczna, zubożony uran i bomby kasetonowe, Frei określa okrytą złą sławą 82 Dywizję Powietrzną mianem "bohaterów Tikritu".

Z kolei w ubiegłym roku okrzyknął on Paula Wolfowitza, jednego z głównych architektów rzezi w Iraku, "intelektualistą, który głęboko wierzy w potęgę demokracji". W sprawie Iranu również wyszedł przed szereg. W czerwcu 2003 roku powiedział on widzom BBC: "Zmiana reżimu w Iranie jest tylko kwestią czasu".

Jak wielu mężczyzn, kobiet i dzieci straci życie, zostanie kalekami czy postrada rozum w przypadku amerykańskiego ataku na Iran? Perspektywa wojny z Iranem szczególnie przypada do gustu tym miłośnikom wojny, którzy muszą czuć niesmak widząc do czego doprowadziła inwazja na Irak. "Trudną do wyobrażenia, choć jednocześnie niemożliwą do uniknięcia prawdą", napisał w lutym tego roku w The New York Times Gerard Baker, "jest, że powinniśmy być przygotowani na wojnę z Iranem. Gdy Iran, bez oporu i sprzeciwu osiągnie status mocarstwa nuklearnego, będzie to przełomowym momentem w historii świata, podobnym do rewolucji bolszewickiej i dojścia Hitlera do władzy." Czy nie brzmi to znajomo? W lutym 2003 roku Baker napisał, że "zwycięstwo w Iraku bardzo szybko potwierdzi słowa Amerykanów i Brytyjczyków o skal zagrożenia ze strony reżimu Saddama".

Zwłaszcza opowieści o Hitlerze są ulubionym tematem przewodnim ludzi zakochanych w wojnie. Słyszeliśmy to w 1999 roku, przed NATO-wską "moralną krucjatą w obronie Kosowa" (Blair), będącą próbą generalną przed inwazją na Irak. W czasie NATO-wskich nalotów na Serbię, zaledwie 2 procent wszystkich pocisków trafiło w cele wojskowe. Pozostałe 98 procent zniszczyło szpitale, szkoły, fabryki, kościoły i stacje telewizyjne. Powtarzając bezmyślnie Blaira i przedstawicieli administracji Clintona, chór dziennikarzy jednogłośnie zadeklarował, że to "my" musimy coś zrobić "by zatrzymać dokonujące się w Kosowie ludobójstwo", jak napisał w 2002 roku w The Guardian Timothy Garton Ash. "Powtórka Holokaustu" ogłaszały na pierwszych stronach Daily Mirror i Sun. Observer ostrzegał o możliwości "Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Bałkańskiej". Niedawna śmierć Slobodana Milosevica obudziła w miłośnikach wojny stare wspomnienia. Co ciekawe, żaden z nich nie mówi dzisiaj o "ludobójstwie", "Holokauście" czy "Hitlerze". Jest to zupełnie zrozumiałe. Tak jak kampania przed inwazją na Irak czy mająca miejsce dzisiaj propagandowa nagonka na Iran, był to od początku do końca stek bredni i kłamstw. Nie brak zrozumienia. Nie pomyłka. Nie otumanienie. Stek horrendalnych bredni.

"Masowe groby" w Kosowie miały usprawiedliwić wszelkie bestialstwo. Gdy bombardowanie dobiegło końcka, międzynarodowe ekipy śledcze rozpoczęły w Kosowie szczegółowe poszukiwania. Po przyjeździe na miejsce FBI określiła Kosowo jako "największe miejsce przestępstwa objęte kiedykolwiek śledztwem FBI". Po kilku tygodniach, nie znalazłszy ani jednego masowego grobu, FBI i inne ekipy specjalistów wróciły do domów.

W 2000 roku, Międzynarodowy Trybunał do Spraw Zbrodni Wojennych stwierdził, że ostateczny bilans ofiar znaleznionych w "masowych grobach" Kosowa wynosi 2788. Wśród ofiar byli również Serbowie zabici przez "naszych sojuszników" z Armii Wyzwolenia Kosowa. Oznacza to, że podawane przez ambasadora Stanów Zjednoczonych Davida Scheffera informacje o "225 tysiącach mężczyzn ludności albańskiej w wieku od 14 do 59 lat, którzy zaginęli i prawdopodobnie zostali zabici" jedynie wytworem wyobraźni. Fikcją wykorzystaną dla uzasadnienia ataku na Serbię. Według mojej wiedzy jedynie Wall Street Journal przyznał się do błędu. Były strateg NATO, Michael McGwire, napisał, że "przedstawianie bombardowań Jugosławii jako 'interwencji humanitarnej' jest gorzką groteską." "Krucjata" NATO była ostatnim, dobrze skalkulowanym aktem długotrwałej wojny, której celem była likwidacja wszelkich planów utrzymania jedności Jugosławii.

Najbardziej ohydną cechą Blaira, Busha i Clintona i dworu płaszczących się dziennikarzy, jest entuzjazm tych plaszczących swoje tyłki mięczaków dla rozlewu krwi, którego nigdy nie widzieli, szczątków ludzkich ciał, w których nie musieli się grzebać, wypełnionych zwłokami kostnic, w których nigdy nie szukali swoich bliskich. Ich zadaniem jest stworzenie równoległego świata złożonego z niewypowiedzianej prawdy i wpojonej opinii publicznej kłamstw. Mówienie, że Milosevic - w porównaniu mordującymi na masową skalę Bushem i Blairem - był żądnym krwii, zalicza się do tej drugiej kategorii.

John Pilger
tłumaczenie: Sebastian Maćkowski


Artykuł ukazał się w tygodniku "The New Statesman".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku