Lubczyński: Chichot historii

[2006-10-13 16:50:19]

Nie chcę mówić o wydarzeniach Czerwca 1956 roku w Poznaniu, ale o tym, co zrobiono z pamięcią o robotniczym proteście. Rocznicowe obchody zorganizowane przez rządzącą w Polsce klerykalno-nacjonalistyczną prawicę budzą zażenowanie. Uroczystości z udziałem oficjeli Prawa i Sprawiedliwości pod pomnikiem ofiar są przykładem instrumentalizowania historii, które przyjmuje w Polsce iście karykaturalne formy. Bo czy to nie groteska?

Jawnie antyrobotnicza władza, która stroi się w piórka rzecznika robotniczego protestu sprzed pięćdziesięciu lat i broni robotników przed nieistniejącym już komunizmem. Rzewne trele „w hołdzie robotnikom, którzy upomnieli się o chleb i godność" brzmią co najmniej dziwacznie w ustach ludzi, którzy doprowadzili do biedy i bezrobocia. A przecież idzie nie tylko o to. W ciągu ostatnich 17 lat zniesiono większość praw pracowniczych, nikt nie przestrzega tych, które zosta ły, ludziom nie wypłaca się pensji, a robotnikami znów zaczęto pogardzać, jak w II Rzeczpospolitej. Politycy, którzy ustanowili w Polsce antypracownicze stosunki, z miedzianym czołem wychwalają bohaterów Czerwca '56.

PRL-owi można wiele zarzucić. Chociaż robotnicze protesty tłumiono brutalnie i krwawo, nie ulega wątpliwości, że w Polsce Ludowej robotnicy i niewykwalifikowani pracownicy cieszyli się bezpieczeństwem socjalnym i nie najgorszym poziomem życia. Nigdy przedtem i nigdy potem nie byli w tak komfortowej sytuacji. Warunki w PRL-u były siermiężne, ale nie znano masowego bezrobocia, a ludzie czuli się bezpiecznie, bo wiedzieli, że ich elementarne potrzeby życiowe zostaną zaspokojone. Owa pewność jutra tworzyła jakość życia społecznego, którą trudno przecenić.

W PRL zmienił się także zasadniczo stosunek do tak zwanych ludzi pracy. To wtedy skończyło się „tykanie" przez przełożonych i „panów". PRL położył kres klasowej obyczajowości, o której większość z nas na szczęście już nie pamięta. W Polsce międzywojennej dyrektor zwracał się na ogół do robotnika per „ty" lub „per nazwisko" i to w trzeciej osobie. Upokarzające traktowanie prostych ludzi było charakterystyczne dla stosunków obyczajowych w II Rzeczypospolitej. Jeszcze do 1939 roku praktykowano tu i ówdzie feudalny obyczaj „całowania pana w rękę". Na marginesie warto zauważyć, że brutalność UB-ków pochodzących „z fornali" względem więźniów z warstw przed wojną uprzywilejowanych daje się po części wytłumaczyć - choć nie usprawiedliwić - resentymentem z niedalekiej przeszłości i chęcią odreagowania upokorzeń.

Bezpośrednio po wojnie miliony ludzi pochodzących z nędznej i zacofanej polskiej wsi, a także znacząca część robotników przykładało olbrzymią wagę do sfery symbolicznej, choć z upływem czasu atrakcyjność „obyczajowej równości" słabła. Jej miejsce zajmowało niezadowolenie. Aspiracje rosły. To, co tuż po wojnie stanowiło atrakcję samą w sobie, czyli praca i chleb, traciło wartość wobec marzeń o poprawie poziomu życia, szczególnie w obliczu bezprecedensowego sukcesu ekonomicznego Zachodu. Dorastało młode pokolenie, które nie znało potworności życia ludzi pracy najemnej i bezrobotnych w międzywojennej Polsce. Coraz powszechniejsze były opinie, że władza „mieniąca się robotniczą, w istocie jest antyrobotnicza". Podobne nastroje były wzmacniane przez radiostacje, zwane przez władze „dywersyjnymi", jak choćby powszechnie słuchana Wolna Europa. Kształtowały one w coraz większym stopniu także świadomość robotników. Narasta ło społeczne niezadowolenie, któremu robotnicy dawali wyraz jeszcze kilka razy po roku 1956: na Wybrzeżu w 1970 oraz w Radomiu i w Ursusie w 1976. Erupcją tego kumulowanego latami niezadowolenia były strajki w Sierpniu '80.

Wydarzenia poznańskie ochrzczono ostatnio mianem „powstania". Nigdy wcześniej ich tym terminem nie określano. Kryje się za tym chęć zatarcia istotnego, społecznego wymiaru ówczesnych protestów. Mówić dziś wprost o „proteście robotniczym" jest obecnej władzy mimo wszystko niezręcznie. Tymczasem termin „powstanie" wpisuje się w „tradycję narodow ą", we frazeologię solidaryzmu narodowego, służącą zamazywaniu społecznych konf liktów i krzywd. Mimo wszystkich zaklęć o „ofierze robotników Poznania" ludziom rządzącym Polską nie jest na rękę podtrzymywanie pamięci o istotnej treści robotniczych wystąpień. W Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej tak długo zaklinano klasę robotniczą i mówiono o jej „kierowniczej roli", aż robotnicy wymierzyli władzy ostateczny cios. Rządząca dziś Polską formacja (której kontynuacją jest PiS) ma tegoświadomość i dlatego woli dmuchać na zimne, przerabiając robotniczy bunt na narodowe „powstanie".

Nie przypadkowo dwa wielkie XIX-wieczne powstania były „pańskie", a nie ludowe. Notabene niedługo przed obchodami rocznicy Czerwca okazało się, że kreowanie wydarzeń poznańskich na „powstanie narodowe" opiera się na dość wątłych przesłankach i jest raczej wynikiem ideologicznego zapotrzebowania niż rzetelnego badania faktów. Oto młody poznański historyk Lech Sokół zakwestionował na podstawie badań historycznych „powstańczy" charakter tych wydarzeń. Jak się okaza ło, zdecydowaną większość ofiar zajść poznańskich stanowili robotnicy.

Do publicznego oddawania hołdu uczestnikom poznańskiego protestu mają na pewno prawo rodziny ofiar i współcześni robotnicy, ofiary ustroju III Rzeczypospolitej. Politycy, którzy wprowadzali w Polsce neoliberalizm a dzisiaj go umacniają, wypadaj ą fałszywie. Casus obchodów wydarzeń Czerwca '56, ale także strajków Sierpnia 1980, to przykład głębszej tendencji: prawica zawłaszcza w Polsce wszelkie możliwe tradycje historyczne. To część walki o świadomość, którą lewica przegrywa walkowerem. Mamy do czynienia ze zjawiskiem bez precedensu. Oto konserwatyści, nacjonaliści i klerykałowie przejmują pamięć robotniczej, klasowej walki, przynależną zawsze i wszędzie do kanonu lewicowej i socjalistycznej tradycji. Fakt ten nie pozostaje bez konsekwencji. Wchłonięcie przez prawicę tradycji robotniczych walk klasowych sprawia, że świat pracy w Polsce pozbawiony został ideowych podstaw i łatwo rozpoznawalnych symboli. Jest przez to jeszcze bardziej bezbronny. Czy ludzie pracy najemnej odwojują lewicową część tradycji? Może pojawią się nowe, zupełnie inne symbole? Jeśli nie, za kilka lat na obchodach Czerwca, Grudnia i Sierpnia spotkają się neoliberalni ministrowie z szefami wielkich korporacji. Pewnie nie zabraknie księdza.

Kto usłyszy chichot historii?

Krzysztof Lubczyński


Artykuł pochodzi z 62 numeru pisma "Bez Dogmatu".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku