Demonstranci zebrali się niedaleko budynku stacji w Juracie, skąd demonstracja miała ruszyć w kierunku rządowego ośrodka, do którego miał przylecieć George W. Bush
"Ludzie przeciwko Bushowi. Zbrodnie wojenne - winny. Głupota - jeszcze bardziej winny"
Wkrótce po rozpoczęciu wiecu na miejsce przybył oddział prewencji. Z minuty na minutę przybywało coraz więcej policji.
Policja była przygotowana do rozbicia demonstracji, pomimo, że była ona legalna. Pojawili się funkcjonariusze z miotaczami gazu i bronią gładkolufową.
Pokaz działania policji w "demokratycznym" kraju. Legalną demonstracje zepchnieto na chodnik.
Doszło do przepychanek, ponieważ częśc demonstrantów, wśród nich Piotr Ikonowicz z Nowej Lewicy nie chciała ustąpić.
Demonstrujacy po starciu z policją usiedli na chodniku i skandowali "To jest wasza demokracja!".
Demonstracja legalna, a policja i tak wie swoje. Oczywiscie brakowało oficera odpowiedzialnego za działania prewencji, a funkcjonariusze nie byli ani rozmowni, ani specjalnie rozgarnięci.
Po negocjacjach w asyście policji, początkowo chodnikiem, demonstracja rusza.
Demonstranci zajmują całą drogę. Na chwile udaje się nawet zablokować jeden z samochodów wiozących mniej ważnych uczestników spotkania i ozdobić go antymilitarystycznymi wlepkami.
Demonstranci natrafili na policyjną blokadę na drodze do rządowego ośrodka. Samochód pancerny i armatka wodna pojawiły sie oczywiście w ramach "demokracji", nie to co w "państwach bandyckich" gdzie chodzi o zastraszanie protestujących.
Przed policyjną blokadą rozpoczął się wiec.
Zebranym przygrywała Samba.
Przed policyjną blokadą.
Drogę blokowało kilkuset policjantów.
Z pomocą miejscowych mieszkańców udało się nad drogą zawiesić transparent "Bush out" (Bush won).
Na koniec protestu spalono symbol nowego Wielkiego Brata.
Piotr Ciszewski