Kuligowski: Zamienił stryjek siekierkę na kijek

[2008-06-04 07:56:54]

W 2005 roku, po czteroletnim okresie rządów skorumpowanej lewicy koncesjonowanej Polacy, którzy wybrali się do urn, chętnie oddawali głosy na Platformę Obywatelską oraz Prawo i Sprawiedliwość sądząc, iż obie partie dzieli tak niewiele, że z pewnością utworzą one koalicję i będą dobrze rządzić krajem. Ku zdumieniu znakomitej większości społeczeństwa oraz "wszechwiedzących" neoliberalnych politologów (a także zapewne niektórych polityków obu partii...) do owego politycznego porozumienia nie doszło. Dwaj partnerzy, którzy dotąd w walce z "postkomuną" szli niemalże ramię w ramię, znaleźli się nagle po różnych stronach barykady, rozdzieleni według sztucznej linii podziału. Sztucznej dlatego, że realnych różnic w politycznej ofercie obu partii ze świecą szukać. Ten sam gospodarczy liberalizm, ten sam obyczajowy konserwatyzm, ta sama nienawiść do epoki PRL. Okres przed wyborami w roku 2007 pokazał zresztą absolutną trafność owej teorii – politycy obu ugrupowań chętnie, nieraz masowo, przechodzili z jednego do drugiego, kierując się nie pobudkami ideologicznymi, a wysokością słupków procentowych w sondażach. W wyborach społeczeństwo zdecydowało jednak, że uśmiech Donalda Tuska jest bardziej przekonujący niż Jarosława Kaczyńskiego.

Czy jednak tylko o mimikę tu chodzi? Oczywiście nie. Swoją siłę pokazał tutaj szeroko pojęty marketing polityczny, bowiem debata publiczna tocząca się przed ostatnimi wyborami (a raczej jej brak) pokazała, że politycy nie są ludźmi, którzy kandydują, by reprezentować swoich wyborców w parlamencie oraz realizować konkretną linię programową. Zachowują się oni niczym hollywoodzkie gwiazdy, które przy pomocy sztabu odpowiedzialnego za wizerunek mają okazję na kilka lat "wkręcić się" w dochodowy interes. W takich okolicznościach nie ma się co dziwić, że roześmiani politycy PO wydali się Polakom, szczególnie tym młodszym, bardziej atrakcyjni od ponuraków z PiSu.

Mainstreamowe media przeciwko kaczyzmowi

Od samego początku rządów Prawa i Sprawiedliwości massmedia były nastawione zdecydowanie nieprzychylnie do kaczystów. Wielu z nas pamięta rozdrapywany z uporem godnym lepszej sprawy moment, w którym Lech Kaczyński obwieszczał swemu bratu "wykonanie zadania". Czy ktokolwiek jest w stanie wskazać medium, które ośmieszało Donalda Tuska, gdy ten w porywie powyborczej euforii wymachiwał piłkarskim szalikiem z biało – czerwonymi barwami? Zapewne nie, a był to widok równie, jeśli nie bardziej, groteskowy. Szkoda tylko, iż zamiast napisu „Polska” i orła nie widniały tam symbole amerykańskiego dolara z napisem "Capitalism"...

Czarę goryczy przelał jednak dopiero alians polityczny z Samoobroną i LPRem, który powstawał i konał w niemiłosiernych mękach. Wysunięta początkowo koncepcja tzw. układu stabilizacyjnego okazała się nietrafiona, więc ugrupowania owe zawarły koalicję, która okazała się być tworem tryskającym konserwatyzmem i groteskową zaściankowością. Wystarczy przypomnieć sobie choćby modlitwę posłów o deszcz w Sejmie czy chęci intronizacji Jezusa i ogłoszenia go królem Polski. Owych "komedii" było jednak znacznie więcej, vide chęć zaostrzenia ustawy aborcyjnej czy też, była rzeczniczka praw dziecka – Ewa Sowińska. Gdyby ktoś nie pamiętał, jest to ta sama osoba, która swego czasu dowodziła, iż Tinky Winky jest gejem. Do tragikomedii wywołanej przez koalicję Samoobrony, LPR i PiS można dodać jeszcze uporczywe śledzenie prawdziwych i domniemanych agentów, klęskę ustawy lustracyjnej, powołanie CBA jako policji politycznej oraz orwellowskiego ministerstwa prawdy służącego do zakłamywania historii - IPN. Ilość absurdów w polityce w latach 2005-07 była doprawdy rekordowa.

Nie trzeba oczywiście nikomu tłumaczyć, iż wszystkie powyższe lapsusy były bardzo chętnie ośmieszane przez mainstreamowe media, które co i rusz szukały "haków" na egzotyczną koalicję. Nagonka na konserwatystów wiązała się oczywiście z wyraźnie widocznym już w tamtym okresie poklepywaniem polityków Platformy po plecach i zagrzewaniem ich do walki z Kaczyńskimi. Tusk i jego ekipa mieli być remedium na całe zło IV RP. Oczywiście nie chodziło jednak o przeciwstawienie się nachalnemu klerykalizmowi, powszechnej rusofobii czy też antypeerelowskiej paranoi. Problem stanowił fakt, że przy całym swoim prawicowym programie Kaczyński nader chętnie nawiązywał do retoryki prosocjalnej, mówił o rewolucji (wprawdzie "moralnej", ale kto wie co za tym stoi), solidaryzmie społecznym, a poza tym w ciągu dwóch lat rządów popełnił kapitalistyczny grzech główny - nic nie sprywatyzował. Przy tylko pozornie stabilnej sytuacji społecznej w Polsce wyglądało to cokolwiek ryzykownie i mogło mieć nieprzewidziane przez rządzącą ekipę konsekwencje. W takiej sytuacji oczywiście nie lada gratką dla prawicowej opozycji stały się przyspieszone wybory.

Cukierkowe opowieści o donaldyzmie

Władza w rękach zdeklarowanych liberałów po wyborach stała się faktem. Od powołania nowego rządu - koalicji PO z ludowcami w massmediach trwa zatem niekończący się miesiąc miodowy tej pierwszej formacji. Mimo, iż od czasu do czasu ten czy inny dziennikarz wspomni, że nowy rząd nie realizuje swych wyborczych obietnic, trudno nie zauważyć, że dzięki przychylności mainstreamu neoliberalny establishment znajduje się w wyjątkowo korzystnym położeniu. Nie ma się zresztą co dziwić – czy według przeciętnego dziennikarza, nie wyposażonego w umiejętność dialektycznego badania rzeczywistości i w dodatku z gruntu nastawionego na "jedyną słuszną" opcję gospodarczą Polską może rządzić ekipa lepsza od neoliberalnej koalicji, która obnosi się z zamiarem wprowadzenia "dobroczynnego" podatku liniowego i liberalizacji Kodeksu pracy? Nie! Wszystkie media głównego nurtu pieją z zachwytu nad gabinetem Tuska, który zaprawdę wyraża postulaty najlepsze dla społeczeństwa. Oto mamy do czynienia z ekipą, która jest nastawiona proeuropejsko i która chce prowadzić mądrą, rozważną politykę zagraniczną. Z ekipą, która jest wprawdzie nastawiona silnie antykomunistycznie i antypeerelowsko, ale nie ma w tym zoologicznej nienawiści, która mogłaby zniechęcać media głównego nurtu. Z ekipą, która wprawdzie nosi w sobie pewne znamiona konserwatyzmu, ale również nie jest on jakiś przesadny i nie zasługuje na wyśmiewanie. Oczywiście, opiniotwórcze media w Polsce dostrzegają, że na drugą Irlandię przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale można to gabinetowi Tuska wybaczyć. Zresztą obietnice cudu gospodarczego były pewnie tylko kiełbasą wyborczą, którą – na szczęście! – udało się sprzedać przeciętnemu Kowalskiemu, a ten poszedł do urny i, co najważniejsze, zagłosował przeciwko kaczyzmowi.

Oprócz tego mamy wzrost gospodarczy, kapitalizm rozwija się pięknie, emigracja zarobkowa powoli dobiega końca, Euro 2012 będzie przygotowane perfekcyjnie, a Polacy już niedługo ujrzą przepiękne, kilkupasmowe autostrady – po prostu żyć, nie umierać!

Jednak każdy, trzeźwo myślący człowiek szybko dojdzie do wniosku, iż owo zachłyśnięcie się massmediów czarem Platformy jest nie tylko niewłaściwe, ale także bardzo niebezpieczne. Nadmiar propagandowych opowieści w PRLu zaszkodził Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która później w bólach oddawała władzę. Teraz media mamy ponoć wolne, ale ich służalczość wobec neoliberalnego establishmentu jest równie silna. Skutki tego powoli zaczynają być widoczne w wypowiedziach premiera, który – choć nigdy nie grzeszył przesadnym talentem w zakresie obserwowania i analizowania rzeczywistości – teraz przechodzi samego siebie w pozytywnych ocenach swojego rządu, lansowanych mimo coraz mocniejszego społecznego rozczarowania niedotrzymanymi obietnicami Platformy.

Socjal w prawicowym wydaniu

Podczas bratobójczej walki PO i PiSu w latach 2005-08 wielokrotnie ostrzegaliśmy, zarówno na łamach socjalizm.org, jak i "Nowego Tygodnika Popularnego", iż linia podziału pomiędzy tymi ugrupowaniami została wykreowana w sztuczny sposób. Nie ma bowiem dwóch pomysłów na Polskę, nie ma dwóch skrajnie różnych propozycji programowych. Obie partie reprezentują opcję prawicową i nawet gdyby prężyły się jak nadepnięta dżdżownica nie zmienią swej tożsamości.

Rządy PiSu zasługują w tej materii na szczególnie ostrożną analizę, ponieważ część lewicowych działaczy z różnych organizacji i stowarzyszeń dała się uwieść przekonaniu, jakoby Kaczyńscy byli "najbardziej lewicowymi politykami mainstreamu" (sic!). Mogłoby się wydawać, iż okres rządów kaczyzmu na potwierdzenie owej tezy daje liczne przykłady – mamy wszak becikowe, ulgi na każde dziecko, mamy wreszcie dwanaście dni w roku wolnych od handlu. Szkoda tylko, iż osoby nawołujące do popierania Kaczyńskich z lewej strony zapominają, że PiS to ta sama partia, która doprowadziła do likwidacji podatku spadkowego oraz zmniejszenia progresji podatkowej z trzech do dwóch progów (co już niedługo wejdzie w życie). Ostateczny dowód swojej prawicowości dali Prawi i Sprawiedliwi w czasie protestu pielęgniarek, które potraktowano policją.

Warto w tym miejscu rozprawić się także z miłośnikami polityki prorodzinnej spod znaku prawicowej konserwy. Ot, choćby takie becikowe. Gdy w Parlamencie odbywała się debata na jego temat, tzw. lewica spod znaku SLD stanowczo się temu pomysłowi sprzeciwiła. Dlaczego? Bo Grzegorz Napieralski stwierdził, że jest to pomysł populistyczny, i że w budżecie nie ma na to kasy! Oto słowa godne lewicowca... Równie kuriozalnie zachowują się jednak różne "kanapy", chętnie określające się jako "ideowe", które zupełnie bezkrytycznie poparły tę reformę, uznając ją za element budowania rozległego socjalu w Polsce! Niestety niewielu podeszło do sprawy bardziej analitycznie. Dawanie 1000 zł osobom bogatym to rozdawnictwo publicznych pieniędzy, natomiast dla biednej części społeczeństwa jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, ponieważ utrzymanie dziecka przez dziesięć lat kosztuje jakieś 50 razy więcej.

Równie dużym, jeśli nawet nie większym kuriozum jest przeforsowana przez LPR ulga podatkowa na każde dziecko w wysokości 1200 zł. Znowu w publicznej i parlamentarnej debacie na ten temat zabrakło uczciwej krytyki z lewej strony. Dlaczego nikt nie odważył się powiedzieć, że tego typu reforma to idiotyzm, ponieważ skorzysta z niej tylko bogatsza część społeczeństwa, gdyż biedni nie mają z czego odpisać? Poza tym szkoda, iż nikt nie zapytał co się stanie, gdy budżet państwa skurczy się tak, iż nie będzie z czego odpisywać i nie przypomniał przyczyn, dla których ten budżet jest dziś w tak słabej kondycji. A leżą one w końcu w zdecydowanej mierze w dorobku rządzącej ongiś Polską prawicy i w przeforsowanych przez nią prywatyzacjach.

Jedyną, godną jako takiej pochwały reformą konserwatywnej, egzotycznej koalicji było wprowadzenie dwunastu dni wolnych od handlu, podczas których spora część polskich pracowników ma wolne. Jednak spoglądając w zapis ustawy i kalendarz trudno wyzbyć się wrażenia, że wprowadzenie owej reformy miało na celu nie pomoc wyzyskiwanym na co dzień pracownikom, ale podlizanie się kościołowi katolickiemu, a w szczególności znanej toruńskiej rozgłośni radiowej.

Przez Bangladesz i Macedonię do Irlandii

Niemal każda lewicowo usposobiona osoba rozumiała, że jeśli w 2007 roku w wyborach partia rządząca zmieni się z konserwatywnej na liberalną, to dla całego ruchu pracowniczego w Polsce nadejdzie szczególnie trudny okres; tym trudniejszy, że już za rządów kaczystów mieliśmy do czynienia z początkami gniewu społecznego, którego kolejnym etapem są obecne protesty w niemalże każdej branży. W odpowiedzi na nie liberalna szykuje szereg antypracowniczych reform. PO przygotowuje zamach na wszystko, gdzie widzi ograniczenie "wolności kapitału" - przedsiębiorstwa państwowe, Kodeks pracy, system podatkowy...

Co do projektów liberalizacji Kodeksu pracy warto nadmienić, iż największy showman PO – Janusz Palikot stwierdził, iż samo jego istnienie jest czymś dziwnym, i że marzy mu się jego całkowita likwidacja... Doprawdy, enuncjacja, której pozazdrościłby panu posłowi nawet guru ekstremistycznych prawicowców Janusz Korwin-Mikke.

Jeśli zaś chodzi o projekty poważne, te są w tej materii dużo bardziej niebezpieczne. Otóż pracodawcy, rozochoceni przez polityków Platformy żądają zaostrzenia prawa dotyczącego możliwości przeprowadzenia legalnego strajku. Ponadto rząd dyskutuje ponoć nad pakietem zmian, które mają ułatwić rozwój drobnych przedsiębiorstw w Polsce. W ich skład wchodzą propozycje takie jak np. możliwość zwolnienia pracownika bez podania konkretnego powodu, jeśli firma liczy mniej niż dziesięć osób. Ponadto drobni przedsiębiorcy nie musieliby prowadzić ewidencji czasu pracy, co otworzyłoby im możliwość do manipulacji na dużą skalę.

Równie niebezpieczną reformą dla świata pracy, a także całego społeczeństwa jest płaski podatek. Rzecz jasna szczegółowe omówienie owego problemu wymagałoby napisania sporego artykułu, a może nawet książki. W tym miejscu warto tylko nadmienić, iż zgodnie z przewidywaniami Karola Marksa zawartymi w "Manifeście Komunistycznym" najlepiej rozwinięte kraje kapitalistyczne, aby łagodzić najbardziej uciążliwe nierówności społeczne, wprowadziły progresywny podatek. Przykładów nie trzeba zresztą daleko szukać – wystarczy spojrzeć na kraje Europy zachodniej. Dlaczego, mimo iż Donald Tusk obiecał drugą Irlandię, w której istnieje progresja podatkowa, mamy podążać drogą Macedonii, w której obowiązuje "liniówka"? Warto zresztą dodać, iż mimo lansowanego chętnie przez media głównego nurtu i neoliberalnych politologów przekonania, podatek liniowy nie będzie błogosławieństwem dla wszystkich Polaków. Jego wprowadzenie obniży siłę nabywczą najbiedniejszych, nie wyrządzając jednocześnie większej szkody bogatym. Patrząc na owo zagadnienie w nieco szerszym kontekście można zauważyć, że podatek liniowy nie tylko powiększy i tak spore różnice ekonomiczne wewnątrz polskiego społeczeństwa, ale także doda impetu zbliżającej się recesji gospodarczej.

***


Tak jak wielokrotnie przekonywaliśmy na socjalizm.org oraz w "NTP", żadna prawica nigdy nie będzie reprezentowała interesów przeciętnych Polaków oraz świata pracy. Dlatego właśnie tak ważne jest budowanie prawdziwej, lewicowej alternatywy, by Polacy nie musieli wybierać pomiędzy złem a złem.

Piotr Kuligowski


Tekst ukazał się na stronie www.socjalizm.org.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku