Jaki był 2009 rok dla lewicy w Polsce i na świecie? Możemy coś wyróżnić szczególnie?
Urszula Ługowska:
W Polsce rok 2009 był okresem załamania się dwu inicjatyw partyjnych na lewicy antykapitalistycznej. Chodzi o Nowa Lewicę i PPP (choć los tej drugiej nie jest przesądzony tak długo, jak długo będzie finansowana przez Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80").
Załamanie obu partii jest paradoksalnie zjawiskiem pozytywnym, gdyż prowadzi do samouwalniania się lewicy antykapitalistycznej od formacji autorytarnych, wodzowskich, pozbawionych wewnętrznej demokracji i pluralizmu, dążących do dominacji nad innymi podmiotami.
To zaś, co interesujące w lewicowej propozycji dla ew. sympatyków czy wyborców, to nie jakiś odgrzewany PRL-owski autorytaryzm, ale wizja polityki, w centrum której leży rozszerzenie wolności jednostki idące dalej – poza systemowe reglamentacje ekonomiczne, polityczne, obyczajowe. I w takim kontekście wodzowie i domorośli autorytaryści rodzący się na lewicy są po prostu śmieszni, jak postacie z filmów Barei. Polska lewica radykalna, by lepiej korespondować z nastrojami społecznymi, musi konsekwentnie uwolnić się od pokusy struktur autorytarnych. Często bowiem świat na zewnątrz organizacji lewicowych jawi się jako bardziej otwarty, swobodny i pluralistyczny niż w tej czy innej niby lewicowej wodzowskiej organizacji. Nie jest to bynajmniej głos przeciwko partyjności w ogóle, natomiast wymogiem wiarygodności partii lewicy jest dziś wielonurtowość i demokracja wewnętrzna.
Po stronie plusów warto wyróżnić tegoroczne obchody 1 Maja w Warszawie. Zawiązał się Komitet Organizacyjny skupiający warszawską lewicę od trockistów po anarchistów i udało się zorganizować obchody na równych i demokratycznych zasadach. Dzięki wytężonej pracy organizacyjnej przez centrum Warszawy przeszedł jeden antykapitalistyczny pochód lewicy.
Bardzo ważnym wydarzeniem było powtórne zwycięstwo w wyborach prezydenckich Evo Moralesa w Boliwii. Ameryka Łacińska wciąż pozostaje punktem odniesienia dla radykalnej lewicy europejskiej. Właśnie obserwowałam w Hawanie spotkanie przedstawicieli grupy państw ALBA. W piątą rocznicę powstania tej organizacji można już mówić o sukcesie koncepcji takiej współpracy międzynarodowej, która nie opiera się na realizacji kapitalistycznej zasady zysku, ale zmierza w kierunku realizacji socjalistycznej zasady zaspokajania podstawowych potrzeb ludzkich. Cieszy też nawiązanie przez organizatorów szczytu do działalności światowego ruchu antyglobalistycznego, zwłaszcza poparcie dla mobilizacji dziesiątków tysięcy aktywistów, którzy równolegle spotkali się w grudniu w Kopenhadze – wyrażając głos postępowej opinii publicznej w sprawie ocieplenia klimatu. Ważny jest też ruch przeciwko wdrażaniu Systemu Bolońskiego w uczelniach Europy – u nas odbił się on jedynie słabym echem, ale są kraje, w których wystąpienia studenckie stanowiły w tym roku poważny problem dla władz uczelni.
Adam Bobryk:
W 2009 r. nie było w Polsce fajerwerków dla lewicy. Prawica ustawiła tą formację w narożniku. Przez to te środowisko przestało być uczestnikiem głównego frontu walki politycznej. Podstawowy spór o rząd dusz był toczony przez PO i PiS. Działo się to według zasady im bardziej PiS chciało poszerzyć elektorat, tym bardziej wzrastał elektorat Platformy. To dawało lewicy jednak szansę złapania oddechu i przegrupowania. Na ile to było skuteczne pokażą najbliższe miesiące. Formacja ta musi przejść teraz do ofensywy. Będzie to tym trudniejsze, że media są przychylne przede wszystkim prawicy, a lewica straciła (miejmy nadzieję, że tylko czasowo) dwa ważne pisma "Trybunę" i "Trybunę Robotniczą". Jeśli lewica chce osiągnąć sukces musi przestać rozwiązywać problemy wewnętrzne w świetle kamer. Media chętnie ukazują tylko te momenty, przez co kształtuje się obraz środowiska, które zajęte jest same sobą. Nie udało się wytworzyć znaczącej grupy młodych liderów, sięgnięto więc do znanych nazwisk. Powrót byłych premierów do SLD, czy zapowiedź zaangażowania się w kampanię Aleksandra Kwaśniewskiego to dobre rozwiązanie, ale powinno ono być punktem wyjścia, a nie finalnym działaniem. Największym sukcesem lewicy w 2009 r. było zwiększenie reprezentacji w Parlamencie Europejskim. Ten sukces byłby większy, gdyby nie ambicje liderów uniemożliwiające wystawienie jednej listy. Wnioski z tego muszą być wyciągnięte w 2010 roku – okresie dwóch kampanii wyborczych prezydenckiej i samorządowej. Lewica jest trzecią siłą, ale to zbyt mało jak na potencjał środowiska i socjalne oczekiwania społeczeństwa.
Anna Siwik:
Niestety nie będę oryginalna, ani specjalnie odkrywcza.
Dla mnie lewica ciągle oznacza wrażliwość społeczną, a ta szczególnie potrzebna jest w warunkach kryzysu. Kończący się rok zarówno w skali światowej jak i polskiej pokazał, że liberalny model gospodarki nie jest doskonały. Wręcz przeciwnie, światowy kryzys obnażył z całą ostrością dość brutalną prawdę: "zysk jest prywatny, ale straty wspólne". W praktyce przekładało się to na dość powszechne pompowanie w wielkie koncerny i banki pieniędzy z kas państwowych czyli z podatków całego społeczeństwa. Jakoś nie słychać było głosów liberałów o "niewidzialnej ręce rynku", która eliminuje bankrutów. A z drugiej strony wiemy, że upadek zakładów pracy powoduje ogromne koszty społeczne w postaci bezrobocia. Słowem, państwo z jego narzędziami interwencjonizmu w warunkach kryzysu okazuje się ciągle być niezastąpione. W tym kontekście mobilizacja lewicy do wysiłku intelektualnego, aby przedstawić spójną koncepcję społeczno-ekonomiczną - alternatywną wobec wizji liberalnej wydaje się być nakazem chwili. Na razie tych wizji brak, ale wydaje mi się, że powstała korzystna atmosfera dla lewicowej alternatywy.
Tu mała dygresja. Polska Partia Socjalistyczna, mająca piękną tradycję walki o niepodległość i społeczną sprawiedliwość (wiem, ze to bardzo staroświeckie określenie), po wojnie kontynuowała działalność na emigracji. Tam wraz z innymi partiami socjalistycznymi krajów zza żelaznej kurtyny skupionymi w Unii Socjalistycznej Europy Środkowo-Wschodniej, opracowała program "socjalistycznej alternatywy" wobec modelu komunistycznego "socjalizmu realnego". Czas najwyższy aby w Polsce lewica odwołując się do najlepszych wzorców socjalizmu humanistycznego opracowała taką alternatywną koncepcję.
Maria Szyszkowska:
Rok 2009 nie przyniósł sukcesów lewicy polskiej. SLD trudno odróżnić od PO. Partia RACJA zrezygnowała z wartości socjalizmu i ograniczyła się do antyklerykalizmu. Próba połączenia lewicy pozaparlamentarnej przez prof. Bożyka do niczego nie doprowadziła, bowiem ten zamysł miał charakter instrumentalny. Zamierzenie - czyli wejście prof. Gierka do europarlamentu - powiodło się i na tym koniec. Lewica pozaparlamentarna ma oparcie w Fundacji im. Róży Luksemburg, co jest niezmiernie cenne. Lewica jest jednak podzielona i ostatnio utraciła "Trybunę". Słabość lewicy wynika z braku dostępu do mediów oraz braku pieniędzy.
Rafał Chwedoruk:
Myślę, że był to rok płacenia rachunków za błędy minionych 20 lat, przede wszystkim był to czas wystawienia rachunku za erę Blaira i Schrödera. Okazało się że próba zwrotu, pisania na nowo linii lewicy wobec globalistycznego kapitalizmu jest absurdem, ponieważ globalny kapitalizm przechodzi gigantyczne zawirowania i w tym sensie brak politycznego dyskontowania początku kryzysu jest logicznym efektem takiej polityki. Jest to zarazem zapowiedź tego, że przez najbliższe lata szeroko rozumiana lewica – zwłaszcza na Zachodzie - na szczególną premię od wyborców nie maja co liczyć, choćby też dlatego, że zawsze wśród kryzysu partie lewicowe słabną. Tylko gdy wspomniane kryzysy dobiegałby końca to lewica zaczynała zyskiwać poparcie. Jest więc to początek kolejnego długiego etapu, ciężkiej grogi dla lewicy, co nie znaczy, że od tego nie ma pozytywnych wyjątków. Gdyby dziś szukać jakiegoś lewicowego polityka( nie mówię tu o Ameryce Południowej) to byłby nim, według mnie, premier Słowacji Robert Fico, który poszedł niemalże na otwartą wojnę z neoliberalnym establishmentem, ze światem wielkich komercyjnych mediów i póki co tę wojnę wygrał, pokazując iż lewica, przynajmniej w warstwie werbalnej, która trzyma się swoich własnych idei, może wygrać.
Jaka jest dla lewicy perspektywa na 2010 rok? Czy ma ona szanse przejść do ofensywy?
Urszula Ługowska:
Po pierwsze, obecnie bardziej niż kiedykolwiek szanse na skuteczną ofensywę lewicy istnieją tylko w perspektywie międzynarodowej. Nawet w sprawie tak oczywistej i "polskiej", jak problem krzyży w szkołach, aby Polacy ruszyli do działania niezbędny był – jak się okazało – impuls z zewnątrz. Szanse autentycznego rozwoju istnieją oczywiście tylko pod warunkiem, że współpraca między lewicą polską a międzynarodową będzie odbywała się na zasadach podmiotowych, partnerskich, równorzędnych (mam nadzieję, że ostatecznie skompromitowana jest już praktyka podporządkowania się rozmaitym komisarzom do spraw Europy Wschodniej wysyłanych do nas kiedyś przez lewicowe organizacje z Zachodu) - tylko wtedy będzie można należycie wykorzystać polski dorobek lewicowych osiągnięć i doświadczeń.
Po drugie, lewica powinna być postrzegana jako pochodna lub też awangarda środowisk pracowniczych i grup wykluczonych. Pytanie o ofensywę lewicy jest o tyle pomyłką, że lewica nie jest wartością samą w sobie, ale przede wszystkim w relacji do świata pracy najemnej. W tym sensie perspektywiczne są inicjatywy podejmowane w myśl maksymy "wyzwolenie klasy pracowniczej musi być dziełem jej samej" – przykładem może być ostatni proces sądowy wygrany przez Maćka Guza zatrudnionego w firmie Solid Security - natomiast skazane na porażkę jest organizacyjne "schodzenie w charytatywę" – zwoływanie doraźnych akcji opieki nad biednymi lokatorami, itp. Są to działania szlachetne, bardzo angażujące, ale jednostkowe, nie godzące w logikę funkcjonowania systemu. Mówię to z perspektywy osoby, która aktywnie uczestniczyła w działaniach antyeksmisyjnych. Jeśli jest oddolny ruch lokatorski to bardzo dobrze i należy go popierać, natomiast próby odgórnego zastępowania go przez małe lewicowe organizacje to pomyłka.
Na polskiej lewicy antykapitalistycznej w 2010 r. najwyższy czas na formułowanie postulatów. Sama krytyka poszczególnych ogniw systemu nie wystarczy – zresztą została ona już w zasadzie przejęta przez reżimowe media – to są teksty ciekawe, prawdziwe, ale one niewiele zmieniają. Ofensywa wymaga stworzenia choćby zarysu wizji zmiany i bilansu ideowego. Ta zaś lekcja jest ciągle do odrobienia przez polską lewicę radykalną. Wydaliśmy w tym roku 42 numer pisma "Dalej!" w którym staramy się odpowiedzieć na pytanie, jaka powinna być wizja ideowa i intelektualna lewicy antykapitalistycznej dziś, jaka tradycja marksistowska przetrwała próbę dziejów. Bez wypracowanej odpowiedzi na tego typu pytania trudno doprawdy myśleć o ofensywie lewicy.
Koncepcja programowa socjalistycznych przekształceń gospodarczych musi być owocem merytorycznej debaty wszystkich nurtów lewicy na lewo od SLD. Potrzebna jest do tego reaktywacja forum, jakim było swego czasu Porozumienie Lewicy Antykapitalistycznej, które wypracowało "21 postulatów" dla Polski – wychodząc od realnych bolączek ludzi pracy w kraju proponujemy tam rozwiązania godzące de facto w logikę funkcjonowania systemu kapitalistycznego. Co więcej, debata programowa pozwoli oddzielić ziarno od plew i zapewne w jej toku okaże się, że mamy sojuszników tam, gdzie tradycyjnie ich nie szukaliśmy. To z grubsza są zadania na nadchodzący rok. Na takim etapie jest obecnie polska lewica.
Jednak by przejść do zmasowanej ofensywy, należałoby dysponować jakąś realną siłą – taką jaką może pochwalić się lewica antykapitalistyczna na Zachodzie, z klasycznym przykładem francuskiej Nowej Partii Antykapitalistycznej, która, choć niewielka, ma 8 tys. członków i która, choć poniosła porażkę w ostatnich wyborach europejskich, to zdobyła w nich 4,9 proc. głosów. Gdzie na polskiej lewicy porównywalna siła?
Adam Bobryk:
Lewica nie ma innego wyjścia jak przejść do ofensywy. Pozycja trzeciej siły jest dobra dla nowych ruchów politycznych lub tych z którymi wszyscy wejdą w koalicję, a nie formacji o bogatej tradycji i ważkich osiągnięciach. Specyfiką współczesnych partii politycznych jest dynamizowanie działalności struktur przede wszystkim pod wpływem kampanii wyborczych. W Polsce będziemy mieli w tym roku dwa ważne głosowania. To szansa na odzyskanie zaufania wyborców i poszerzenia elektoratu. Należy jednak wrócić do socjalnych ideałów lewicy. W społeczeństwie jest duże oczekiwanie na realizację programu lewicowego. Musi być jednak przekazane wyraźne przesłanie. To nie kwestia pokolenia działaczy, którzy są liderami. To musi być adekwatny do tożsamości ruchu program. Sukcesu nie osiągnie się także jeśli nie uda się przebić w mediach. Jeśli chce się przejść do ofensywy trzeba mieć także własne środki przekazu, by nie liczyć tylko na łaskawość tych redakcji, które kibicują innym formacjom. Rok 2010 daje szansę na odbudowę potencjału lewicy. By to zrealizować potrzebna jest jedność środowiska, wola walki i mobilizacja wysiłku wszystkich, którym bliskie są lewicowe ideały.
Anna Siwik:
Niestety w Polsce nadal brakuje autentycznie lewicowej partii czerpiącej wzorce z rodzimej tradycji socjalistycznej, umiejącej odpowiedzieć na wyzwania współczesności.
Z drugiej strony pewien ferment ideowy, który można obserwować w różnych środowiskach ludzi młodych, także w kręgach studenckich, pokazuje, ze ciągle jest "społeczne zapotrzebowanie" na takie hasła jak: sprawiedliwość, równość szans, godziwe warunki życia, etc. Lewica wrażliwa na społeczne wykluczenie, nierówność, brak życiowych perspektyw, alienację - jest potrzebna w Polsce. Mam nadzieje, że rok 2010 nie będzie kolejnym rokiem straconym dla lewicy.
Maria Szyszkowska:
Optymizmem napawają lewicowe przemiany w Ameryce Południowej oraz nie dopuszczanie przez Białoruś zachodnich koncernów. Traktat Lizboński przypieczętował, niestety, gospodarkę neoliberalną.
Mimo wszystko, należy wierzyć, że lewica w Polsce stanie się znaczącą siłą polityczną. Zapewne odrodzenie rozpocznie się od PPS. Obecny kryzys to szansa dla lewicy, by mocniej zaznaczyć się w życiu publicznym. Narastająca bieda spowoduje większe zrozumienie społeczeństwa dla idei lewicowych.
Rafał Chwedoruk:
Myślę, że nie jest to takie proste, iż zjawiska kryzysowe z którymi mamy do czynienia będą długotrwałe. Rok 2010 będzie zapewne kolejnym rokiem konwulsji, rokiem wielkiego strachu czy załamanie się jakiegoś banku czy budżetu jakiegoś państwa nie będzie stanowiło początku reakcji łańcuchowej. Poza tym nie widać pojedyńczych wydarzeń politycznych, które mogłyby w szerszej skali stać się miernikiem. Chyba najlepiej widać to w Polsce po wyborach prezydenckich, które rozegrają się między dwoma głównymi partiami o charakterze prawicowym.
Urszula Ługowska - politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, autorka książki "Boom kokainowy w Ameryce Łacińskiej, Casus Boliwii" oraz współautorka "Trockizm, doktryna i ruch polityczny".
Adam Bobryk - socjolog z Akademii Podlaskiej w Siedlcach, specjalista do spraw wschodnich, wiceprzewodniczący Rada Miasta Siedlce.
Anna Siwik - była dziekan Wydziału Nauk Społecznych Stosowanych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, autorka książek "PPS na emigracji 1945-1956" oraz "Polskie uchodźstwo polityczne. Socjaliści na emigracji w latach 1956-1990".
Maria Szyszkowska - filozofka, działaczka społeczna, nauczyciel akademicki, senator V kadencji, była przewodnicząca RACJI Polskiej Lewicy.
Rafał Chwedoruk - doktor nauk humanistycznych, pracownik Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, sekretarz Zakładu Najnowszej Historii Politycznej.
całość przygotował i opracował: Przemysław Prekiel