6 marca w Gdańsku odbył się Solidarny Marsz Kobiet. Trójmiejska Akcja Kobieca chciała w ten sposób zwrócić uwagę na ekonomiczne wykluczenie kobiet. Uczestniczki szły z hasłami "Najpierw żłobki, potem Orliki", "Równa praca, równa płaca". Henryka Krzywonos-Strycharska przypomniała postulaty z Sierpnia '80 mówiące o zrównaniu rent i emerytur oraz o płatnych urlopach macierzyńskich przez trzy lata. Mówiła: Bieda to kobieta. To my trzymamy domowe budżety, wysyłamy dzieci do szkół, która wcale nie są bezpłatne.
W Poznaniu hasłem Manify, która odbyła się 6 marca, było "Parytety dla mężczyzny i kobiety". Uczestniczki apelowały ironicznie do posłów z Wielkopolski, którzy nie popierają parytetów, by się wstawili za kobietami, w imieniu których decydują.
We Wrocławiu, gdzie hasłem Manify, która odbyła się 7 marca, było "O równe płace", ruszono od Pręgierza dookoła Rynku. Niesiono transparenty: " Malutka... To jest pensja", "Przedszkola zamiast F16", "Gratulacje dla Alicji Tysiąc", "Ekonomia ma płeć, ale czy twoją?".
W Łodzi demonstracja przeszła ulicą Piotrkowską, aż na Plac Wolności, rozpoczynając i kończąc pochód na Pasażu Schillera. Na Placu Wolności organizatorki zaprosiły zgromadzone demonstrantki do zwiedzenia Podziemnego Państwa Kobiet, której rolę odegrała słynna łódzka "Dętka". Uczestnicy i uczestniczki Manify wznosili i wznosiły hasła: "Równa praca, równa płaca", "Dość podziemia aborcyjnego", "Solidarne z pielęgniarkami" czy "Becikowe to za mało".
W tym roku po raz pierwszy pod hasłem "Olsztyn kobiet" odbyła się pierwsza Manifa w stolicy Warmii. Uczestniczki i uczestnicy skandowali hasła: "Warmia jest kobietą, a Mazury to jej córy", "Demokracja bez kobiet to pół demokracji", "Równa praca, równa płaca" czy "Wolność, równość, siostrzeństwo".
Katarzyna Szumlewicz
Mateusz Mirys