Jarosław Pietrzak: Anty-Słoń

[2012-01-11 15:34:57]

Jedna z polskich recenzji pełnometrażowego debiutu Lynn Ramsay z 1999 roku, wyświetlanego w Polsce pod tytułem Nazwij to snem (w oryginale Ratcatcher), krzywiła się nad tym, że świat przedstawiony filmu jest tak beznadziejny i że dwunastoletni bohater nie ma żadnych szans wyjścia czy ucieczki z tej pułapki. A przecież pochodzącej z tego samego robotniczego środowiska Glasgow samej Ramsay udało się zostać głośnym filmowcem, co dowodzi, że ta wizja jest nieprawdziwa – szedł dalej ten zarzut, postawiony bez wątpienia z pozycji „niekrytycznych”. I choć musiał być z takich pozycji postawiony, to w kontekście najnowszej fabuły Ramsay (Musimy porozmawiać o Kevinie) nabiera on niespodziewanie nowego znaczenia.

Może rzeczywiście Ramsay w Nazwij to snem bardziej niż krytykę społeczną uprawiała raczej naturalizację społecznego status quo, tyle że częściowo przy użyciu (wystylizowanych) środków estetycznych kina realistycznego? Środków zadłużonych u twórców kina społecznie krytycznego, do którego (być może za brytyjski paszport) ryczałtem ją zaklasyfikowano? Akcja Nazwij to snem toczy się latem 1973 roku, gdy miasto pogrążył w smrodzie strajk śmieciarzy. Pod oknami bohaterów i na ulicach, po których się snują, walają się worki z rozkładającymi się śmieciami, plądrowane przez szczury. Niepokojące jest to, że ów strajk unosi się nad filmem w sposób jakby neoliberalno-neokonserwatywny. Jest jedynie uciążliwością dla odbiorców usługi, której pracownicy się go podjęli – składnikiem (w pewien sposób „malowniczym”) beznadziei i syfu życia w robotniczych dzielnicach Glasgow, a nie częścią walki pracowników najemnych o swoje zbiorowe interesy. Pośrednio więc także przecież o interesy i przyszłość należącego do tej samej klasy społecznej dwunastoletniego Ryana i jego rodziny.

Musimy porozmawiać o Kevinie zebrało już mnóstwo entuzjastycznych opinii – za wspaniałe role (Tildy Swinton w roli matki i młodego Ezry Millera w roli tytułowego Kevina) i wizualną siłę wyrazu. To raczej nie dziwi – już krótkie metraże Ramsay, zrealizowane w londyńskiej National Film and Television School miniatury z robotniczego Glasgow, były wszystkie zachwycające formalnie. Tym razem cały ten kunszt jest już jednak zaprzęgnięty w jednoznacznie złej sprawie. Musimy porozmawiać o Kevinie to wspaniale zrealizowany bardzo zły film. Choć akcja toczy się w USA, narodowość realizatorki i fakt, że to koprodukcja, pozwala widzieć go w szerszym kontekście, który skłaniałbym się nazwać „toryzacją” brytyjskiego kina (glolyfikacja najbardziej reakcyjnej instytucji brytyjskiego porządku politycznego w Jak zostać królem, samowoli policji w Blitz, itd.).

Film wychodzi od typowo postmodernistycznego przesunięcia perspektywy i w pozornie szlachetnym geście empatii i solidarności przyjmuje punkt widzenia osoby zmarginalizowanej, wręcz wyklętej przez otoczenie. Przesunięcie perspektywy jest typowo postmodernistyczne, bo stwarza pozory odważnego gestu, jednocześnie nie wnosząc nic poznawczo, a nawet działając przeciw-poznawczo. Evy Katchadourian wszyscy w okolicy wydają się nienawidzić. Jej nastoletni syn Kevin wymordował całą grupę swoich rówieśników w czasie szkolnej imprezy. Przebywa obecnie w więzieniu.

Obwinianie rodziców (a zwłaszcza matki, bo kobieta za „błędy w wychowaniu” zwykle obrywa mocniej) za straszne czyny ich dzieci rzadko kiedy jest czymkolwiek więcej niż mechanizmem kozła ofiarnego. Rodzice na poziomie własnej rodziny nuklearnej nie są w stanie rozwiązać sprzeczności i napięć systemu społecznego, w który rodzina ta jest wpisana, mogą jedynie próbować dokonać w miarę dobrych wyborów spośród opcji, które oni i ich dzieci mają realnie do dyspozycji, a nie zawsze jest w czym przebierać. Kiedy dzieci robią coś takiego, jak w Columbine High School, oznacza to, że struktury znacznie szersze niż poszczególne rodziny nuklearne poniosły tragiczną porażkę socjalizacyjną; że coś jest wyjątkowo poważnie nie tak nie z tą czy inną rodziną, a ze światem, w którym żyjemy. Dlatego odnosząc się do tamtej konkretnej tragedii, Gus Van Sant w swoim wybitnym Słoniu trop wiodący do obciążenia winą rodzin młodych zabójców zupełnie odrzucił.

Film Ramsay zaczyna się więc wcale nieźle: opowiedzeniem się po stronie kozła ofiarnego, matki skazanej na bez mała społeczną i cywilną śmierć za coś, czego ani nie mogła przewidzieć, ani nie mogła temu zaradzić, ani nie miała na to wpływu. Im dalej w las, tym jednak gorzej. Krok po kroku okazuje się, że wszystko to odbywa się w służbie gry o potwornie konserwatywne stawki, z których najważniejszą jest uniewinnienie społeczeństwa i wpisanie winy w „naturę” Kevina. Ze skaczących po jego dzieciństwie retrospekcji wyłania się on jako nosiciel wrodzonego zła, niczym jakiegoś genu, którego behawioralne przejawy wydostawały się na powierzchnię niemal od kołyski. Absurdalnie przeestetyzowany (bo obliczony na „sławę” w telewizji) sposób popełnienia swojej arcyzbrodni Kevin wydaje się rozwijać od dzieciństwa, trenując przez lata jakby od początku na drodze do tego celu, i dla treningu celując nawet w oko swojej młodszej siostry. Postmodernistyczna „odwaga” twórców przyprawia oczywiście Kevina erotycznym pieprzem, a nawet każe mu onanizować się na oczach matki (świadomie).

Wbrew temu, co sądzili polscy krytycy, z urzędowymi znawcami problematyki przemocy w kinie (Rafał Syska) na czele, Słoń Van Santa wcale nie był o tym, że takich tragedii nie da się zrozumieć, że wszystkie wyjaśnienia są szczątkowe, nie docierają do istoty; jednym słowem, że „nie ma wyjaśnienia”. Słoń pokazywał w bardzo przejmujący i wcale nie tak znowu zaszyfrowany sposób, że istnieje wyjaśnienie. Społeczeństwo, które od dzieciństwa tresuje każdą ludzką istotę do nieustannej i niezmordowanej rywalizacji. W wieku szkolnym, obok konsumpcji, a już na pewno w szkole amerykańskiej, głównym kryterium i stawką jest w tej rywalizacji atrakcyjność towarszyska i seksualna. Nie ma rywalizacji bez przegranych. W oczach Van Santa zbrodnia w Columbine High School była desperacką zemstą wykluczonych i ich tragicznym pożeganiem ze światem, który ich wykluczył.

Poważna akceptacja interpretacji takiej jak Van Santa wymagałoby jednoczesnego przyjęcia do wiadomości, że ta zbrodnia mówiła coś o rzeczywistości społecznej, a nie o chłopcach, którzy ją popełnili; że trzeba zmienić świat, w którym żyjemy, zmienić to, jak jest społecznie urządzony. Świat nieskory jest dziś jednak do zmiany, a jeśli już, to na gorsze (coraz mniej możliwości, coraz mniej bezpieczeństwa, coraz mniej perspektyw, coraz mniej zasobów do podziału, a więc coraz więcej rywalizacji, coraz więcej nierówności i coraz więcej przegranych). Dlatego takim aplauzem (a może z ulgą?) wita błyskotliwą, efektowną fatazję o przebiegłym, pięknym chłopcu uzbrojonym w łuk, pozwalającą zapomnieć o trudnych sprawach i układającą nas do snu kołysanką o tym, że niektóre dzieci po prostu rodzą się złe.

„Musimy porozmawiać o Kevinie” (We Need to Talk About Kevin); reżyseria: Lynne Ramsay, scenariusz: Lynne Ramsay i Rory Kinnear (na podstawie powieści Lionela Shrivera); występują: Tilda Swinton, Ezra Miller, John C. Reilly; zdjęcia: Seamus McGarvey. Wielka Brytania / USA 2011.

Jarosław Pietrzak


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku