„Zmiana zaczyna się teraz” twierdzi nowy prezydent Francji, François Hollande. To właśnie zmiany mają przynieść oczekiwany spokój.
Od 1958 roku tylko Valéry Giscard d’Estaing nie zdołał wygrać drugiej kadencji. Teraz dołączył do niego Nicolas Sarkozy, który mimo że prawie dogonił swojego rywala w drugiej turze wyborów, utracił cenne punkty w niedzielę, w dniu sądu. Przejmując Pałac Elizejski, François Hollande przełamał hegemonię centroprawicy rządzącej od siedemnastu lat, powtórzył jednocześnie sukces Mitteranda, pierwszego socjalisty, dwukrotnego zwycięzcy z lat 1981 i 1988.
Skąd porażka Sarko?
Serwowana Francuzom przez ostatnie pięć lat prezydentura w stylu bling-bling musiała zakończyć się klęską. Jej zapowiedzią były już wakacje Sarkozy’ego, który swoje zwycięstwo w wyborach świętował na luksusowym jachcie Vincenta Bollorégo, potentata branży transportowej. Niebawem sam sobie wypłacił podwyżkę, argumentując, że jego ciężka praca powinna być odpowiednio wynagradzana. Dla wielu wyborców z klasy średniej tracących w tym czasie etaty takie deklaracje były nie do zaakceptowania.
Sarkozy oskarżany był często o zamiłowanie do personalnych rozgrywek – kiedy ktoś mu podpadł, robił wiele, aby się zemścić. Taka postawa narażała go na degradację wizerunku, co wyborcy postrzegali jako niegodne sprawowanej funkcji. Wystarczy przypomnieć konflikty z Dominiquem de Villepinem, który po zdominowaniu przez prezydenta partii UMP, założył własną, a całe zajście odbyło się w kontekście wystąpień Jacquesa Chiraca, zarzucającego Sakozyemu zdradę polityczną. Podobnie było w świecie mediów. Dawna gwiazda telewizji, Patrick Poivre d’Arvor, jest przekonany, że wypadł z głównego nurtu przede wszystkim za sprawą szczerego wyznania, kiedy przyznał, że prezydent często zachowuje się na międzynarodowych spotkaniach jak podekscytowany mały chłopiec. Pracę stracić również Alain Genestar, po tym jak jego Paris Match opublikował artykuł dotyczący byłej żony prezydenta Cécilie oraz jej partnera Richarda Attiasa.
Na niekorzyść działały także skandale. Co prawda kontrowersje na tle seksualnym powiązane z lokalnymi politykami UMP nie zaszkodziły pozycji Sarkozy’ego, ponieważ zostały skutecznie zakryte przez sprawę Dominique Strauss-Kahna. UMP pogrążyła dopiero afera Bettencourt. W lipcu 2010 roku Le Monde ujawnił informacje odnośnie majątku dziedziczki firmy L’Oreal, od której gotówkę miał przyjmować minister pracy, Eric Woerth. Sarko postanowił go oszczędzić, zlecając jednocześnie przeprowadzenie intensywnego śledztwa w sprawie reporterów. Trzeba pamiętać, że we Francji tego typu praktyki opinia publiczna znosi wyjątkowo źle, odkąd Mitterand kazał inwigilować dziennikarzy piszących o jego nieślubnej córce. Warto dodać, że politycy UMP za nic mieli prawo, które sami ustanowili, aby chronić tajemnicę prasową.
Ludzie z Frontu
Trudno powiedzieć, czy pomogła Sarkozy’emu tradycyjna już w kampanii zmiana retoryki na bardziej prawicową. W zamierzeniu miało to pomóc w walce o elektorat Frontu Narodowego, czy jednak strategia ta była skuteczna?
Lwia część wyborców, którzy w pierwszej turze poparli Marine Le Pen, w finale wcale nie była po stronie prezydenta. Wielu z nich postrzegało obu kandydatów jako dwie strony tej samej monety, wrzucając ich do jednego worka z etykietą „UMPS”. Zdecydowali się oddać pusty głos, pozwalając na zwycięstwo Hollande’a, który miałby poprowadzić Francję drogą podobną do dotychczasowej. Wyborcy Frontu wierzą, że doprowadzi to kraj nad przepaść, dzięki czemu ich kandydatka w kolejnych wyborach będzie jedyną słuszną alternatywą, która ostatecznie zwycięży. Retoryka Sarkozy’ego została odebrana jako przejaw hipokryzji skrywającej bierność polityki dotyczącej kwestii społecznych czy gospodarczych. To właśnie brak realnych zmian w tych obszarach wyraźnie osłabił szanse na reelekcję.
Everyman bierze wszystko
Czas kryzysu dał zwycięstwo Hollande’owi także dzięki głosom negatywnym – przeciwko prezydenturze ostatnich pięciu lat. Jednak warto zastanowić się nad wizerunkiem nowej głowy państwa, którą niektóre media określają jako nudnego urzędnika. Hiperaktywny, często zmieniający zdanie Sarkozy otworzył drzwi potrzebie stabilizacji, uosabianej zdaniem wielu przez lidera PS. Przy znacznym uproszczeniu pojawia się analogia ze zmianą jaka zaszła w Stanach Zjednoczonych po odejściu Busha i nastaniu ery Obamy. We francuskiej polityce mają nadejść dni, kiedy priorytet zyska porządek instytucjonalny, a emocje mu ustąpią miejsca. Pojawia się tylko pytanie - co dalej?.
Nastąpił koniec sojuszu „Merkozy”, wobec czego warto zastanowić się nad dalszą sytuacją Eurolandu. Kanclerz Niemiec już zapowiedziała, że nie zamierza godzić się na renegocjację paktu fiskalnego, czego domaga się przecież nowy prezydent Francji. Jednocześnie pogratulowała i zaprosiła Hollande’a do Berlina, zaznaczając, że współpraca obu krajów jest dziś kluczowa dla przetrwania wspólnej waluty. Warto zwrócić uwagę, że chociaż Niemcy są dziś najsilniejszą gospodarką Starego Kontynentu, to ich uzależnienie od euro jest bardzo wyraźne. Jako państwo nastawione na eksport nie powinno dopuścić do powrotu do walut narodowych – silna marka odebrałaby wówczas Niemcom rynki zbytu. Paryż doskonale o tym wie, dlatego nowy prezydent niekoniecznie pozwoli na dyktowanie warunków przez sąsiada ze Wschodu.
Tymczasem pierwszym celem nowego rezydenta Pałacu Elizejskiego będzie Camp David, które odwiedzi już 18 maja w związku ze szczytem G8. Amerykanów niekoniecznie satysfakcjonuje europejska dominacja Berlina, która w ich oczach osłabia zbyt wiele państw Starego Kontynentu. Wzmocnienie pozycji Francji byłoby więc pożądane, o czym na pewno będzie pamiętał Hollande, starając się poprawić położenie swojego kraju, który pod rządami Sarkozy’ego stracił wielu sojuszników.
Michał Cyran
Tekst pochodzi z Portalu Spraw Zagranicznych.
Fot. Wikipedia