Łukasz Drozda: Czekając na wyrok

[2012-09-23 15:47:25]

Wystawiany w warszawskim Teatrze Imka Generał Jarosława Jakubowskiego to przedstawienie, które trudno jednoznacznie ocenić. Nie w pełni wykorzystano tutaj potencjał może nie samego tekstu, ale jego tematu i głównego bohatera. Niewątpliwie znakomitą stroną tej realizacji jest jednak fantastyczna gra aktorska.

Generał wyraźnie związany jest z osobą Wojciecha Jaruzelskiego. Nazwisko słynnego polityka nie pada tu ani raz, nie sposób jednak nie zauważyć szeregu nawiązań do tej historycznej postaci. Sztuka nie jest jednak opowieścią wyłącznie o nim, mimo wyraźnego usytuowania jej w kontekście stanu wojennego. Wydarzenia, które miało do końca życia naznaczyć Jaruzelskiego, niejako redukując jego znaczenie do dylematu wokół tego wydarzenia.

Generał pokazuje obnażonego do cna, przegranego przywódcę, który ma wprawdzie ciągle zwolenników, jest jednak już przede wszystkim człowiekiem upadłym. Pogrążonym we własnych fobiach, a nawet erotomanii. Zaszczutym, schorowanym i niepotrafiącym nadążyć za otaczającym go światem, który zdołał go już przy tym wypluć na śmietnik historii. To domowy tyran, który poświęcając życie wielkiej polityce zupełnie porzucił rodzinę. Teraz może oprzeć się już tylko na niej, ogranicza się przy tym jednak do ciągłego wydawania komend i mniej lub bardziej skutecznych prób dyscyplinowania. Jakże podły i ironiczny jest zatem tekst rzucany przezeń w stronę żony (Małgorzata Maślanka), stwierdzający jakoby to ona rządziła ich prywatnym życiem, będąc „generałem w domu, generałem w spódnicy”.

Jaruzelski to niezwykle ciekawa postać, która nierozerwalnie związała się z dyskusją o słuszności bądź bezduszności stanu wojennego. W istocie to nie tylko przywódca postideologicznej wojskowej junty zbudowanej na gruzach nieudanego projektu realnego socjalizmu, ale też wieloletni minister obrony i wojskowy o intrygującej biografii. Ciekawie wypadłaby sztuka o nim, która nie redukowałaby jego postaci do wyłącznie tej jednej z ról historycznych, jaką miał okazję odegrać. U Jakubowskiego zupełnie znikają wątki związane z odpowiedzialnością jego bohatera za tłumienie Praskiej Wiosny czy antysemickie czystki marcowe. Ale też i jego dramatyczne nieraz losy, jakie przedstawiciela zubożałego ziemiaństwa, który nie zdążył załapać się do armii Andersa, pchnęły w objęcia zupełnie innych kręgów, wiążąc go z PRL. Tych wątków w Generale nie ma. Rola Marka Kality związana jest z kontekstem lat 80. i kluczowym wyborem, którego musiał dokonać w tym czasie jego bohater.

Czy był to wybór słuszny? Na to pytanie chyba nie sposób znaleźć odpowiedzi. Nawet w świetle coraz bardziej pogłębionych badań historycznych trudno rozstrzygnąć jednoznacznie czy decyzja Jaruzelskiego w większym stopniu przyczyniła się do ocalenia Polski przed kolejną krwawą łaźnią, czy też przede wszystkim uratowała na kilka lat padający reżim. Przez większą część spektaklu, słuchając stęchłego monologu upadłego, tytułowego bohatera, skłonni bylibyśmy przychylić się raczej do tej drugiej wizji. Tak naprawdę Generał nie udziela jednak jednoznacznych odpowiedzi, lecz raczej prowokuje do stawiania pytań. To duży atut przedstawienia, które nie próbuje porywać się z motyką na słońce przy ferowaniu jednoznacznego wyroku. Bo to nie on jest tu najważniejszy.

Przedstawienie wyraźnie osadzono w odniesieniu do lat 80. Prosta scenografia Katatarzyny Adamczyk i Aleksandry Popławskiej całą sobą nawiązuje do ponuro-groteskowej rzeczywistości stanu wojennego. W tle lecą przeboje Ciechowskiego, Brygady Kryzys czy Siekiery, z dodatkiem Chopina, który też nie rodzi bynajmniej skojarzeń z epoką romantyzmu. W dialogach bohaterów przewija się niewskazany z imienia Grzegorz Przemyk, tutaj fikcyjny przyjaciel córki podstarzałego satrapy. Jest też nawet Popiełuszko trafiający do wypowiedzi… samego generała. Ten ostatni dogorywa już na uboczu jako wyobcowany starzec, zamknięty w areszcie własnych czterech ścian, ledwie cień niegdysiejszego przywódcy. Zaszczuty przez swoich licznych wrogów, ogarnięty kolejnymi maniami z wiecznym poczuciem bycia śledzonym. Oczekuje właśnie na kolejny proces, który bynajmniej nie rozstrzygnie ostatecznie kwestii jego odpowiedzialności i nie doprowadzi do zamknięcia tego wątku w jego życiorysie. Odarty z godności i nadziei starzec terroryzuje rodzinę, nie mogąc pogodzić się z niezrozumiałym dla siebie stylem życia jedynej córki (Natalia Kalita), która „żyje z kobietą i nie jada mięsa”.

To opowieść o bagnie, którym umazani są wszyscy bohaterowie tego tekstu. Widać to jeszcze wyraźniej gdy oprócz członków rodziny upadłego tyrana na scenie pojawiają się towarzysze jego niedoli, generałowie wyraźnie upodobnieni do Czesława Kiszczaka i Floriana Siwickiego (w tych rolach fantastyczni Janusz Chabior i Robert Wabich). Zwłaszcza ten pierwszy, którego „źródełko nigdy nie wysycha” wyjątkowo dobrze zdaje sobie sprawę, jak wiele osób można jeszcze tak łatwo zniszczyć wydobywając to łajno na wierzch. Sekwencja z udziałem tej trójki postaci wydaje się najciekawszą częścią sztuki w reżyserii Kality i Popławskiej. Szczególnie godna uwagi jest mocno ironiczna scena, w której troje byłych liderów junty kroi absurdalnego arbuza, aby następnie ogłupiale tańczyć do Nie pytaj o nią Obywatela G.C.

Spektakl nie jest wolny od wad, w wielu momentach dłuży się, a niektórych kwestii mi w nim zabrakło. Jego absolutnie najjaśniejszą stroną jest jednak fenomenalna obsada. Spektakl to bez wątpienia popis jednego z najlepszych warszawskich aktorów dramatycznych, Marka Kality, który fantastycznie naśladuje swój pierwowzór. Z rytuałem szeregu jego idiotycznych zachowań: mlaskania, chodzenia, sztywnej jak szczotka postawy, czy samego doboru słów i sposobu, w jaki się nimi posługuje. Oprócz wspomnianych Chabiora i Wabicha nie sposób zapomnieć też o znakomitym Krzysztofie Ogłozie jako mało rozgarniętym, ale też bardzo niejednoznacznym sekretarzu generała. Mniej przekonują natomiast role kobiece, chociaż przyznać należy, że przed Małgorzatą Maślanką jako żoną tytułowego bohatera, postawiono wyjątkowo wymagające zadanie.

Tak więc generał oczekuje na wyrok. Tyle, że oczekiwanie to coraz bardziej przypomina wyczekiwanie Godota.

Generał. Jarosław Jakubowski. Reż. Marek Kalita, Aleksandra Popławska. Teatr IMKA w Warszawie. Premiera: 21 kwietnia 2011 r.

Łukasz Drozda


Fot. www.teatr-imka.pl

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku