Marie Kudrnovská: Czy może nam pani na początek powiedzieć parę słów o sobie? Pełni pani funkcję dowódcy kobiecych oddziałów YPJ walczących przeciwko Państwu Islamskiemu w syryjskim mieście Kobane.
Nesrin Abdullah: Pochodzę z syryjskiego Kurdystanu i podobnie jak wielu innych Kurdów jestem z patriotycznej rodziny. Moja rodzina należy do tzw. klasy średniej, ojciec jest właścicielem ziemskim, mama była gospodynią domową. W domu było nas dziesięcioro, czterech chłopców i sześć dziewczynek. Ja byłam dziennikarką, studiowałam dziennikarstwo w Syrii a potem w Egipcie. Następnie powstało Państwo Islamskie i zaczęło popełniać te wszystkie zbrodnie a ja zrozumiałam, że muszę się aktywnie włączyć do walki. Jeśli tego nie uczynicie, a w domu zostać nie możecie to musicie uciekać, ponieważ inaczej to was zabiją. Do walki włączyłam się za mojego brata, który miał zaledwie 18 lat. Zginął w lutym. On też starał się o zachowanie naszej ludzkiej godności. Gdy dowiedzieliśmy się o jego śmierci ojciec się spytał: kto go zastąpi? Zgłosiła się młodsza siostra, ja już wtedy walczyłam.
Kobieta jest żoną, matką, babcią… Kobieta w walce to jednak co innego.
U Kurdów jest to trochę inaczej. Na początku mieliśmy matriarchalne społeczeństwo dopóki nie musieliśmy przyjąć religii muzułmańskiej. Przez ostatnie 150 lat stale jesteśmy w walce, w rewolcie, w rewolucji. Cały czas trwa walka o ochronę naszych dzieci. W trakcie tych wojen i walk nie było wyjątkiem to, że kobiety stały się symbolem oporu, symbolem rewolty, symbolem walki przeciw bezprawiu.
Czy może nam pani wyjaśnić co to są oddziały kobiece, ile kobiet do nich należy, jak się pani do nich dostała?
Kiedy zaczęła się rewolucja w syryjskim Kurdystanie, byłam od początku przy jej narodzinach. Studiów dziennikarskich nie wybrałam przypadkiem, wiedziałam co robię. Chciałam informować opinię publiczną o zbrodniach popełnianych na Kurdach. Byłam do rewolucji przygotowana a gdy wreszcie wybuchła byłam już na miejscu, zajęłam się jak najwcześniej społeczną organizacją kobiet a następnie wspólnie z kierownictwem naszej rewolucji doszliśmy do wniosku, że utworzymy własne oddziały. Kobiece oddziały zaczęły powstawać obok męskich, co nie było zgodne z tradycją.
Gdzie te kobiece oddziały działają?
Dokładnej liczby zaangażowanych tam kobiet nie mogę wam podać ze względów bezpieczeństwa, ale na pewno są nas tysiące i tysiące. Proszę mi wierzyć, gdy powiem, że nasza liczebność to nie, jak o tym przeczytałam, to tylko pięć czy siedem tysięcy. Kobiet walczących jest więcej. Stanowimy dobrze zorganizowaną, choć nie profesjonalną, ludową armię. Mamy oddziały, które ochraniają naszą granicę z Państwem Islamskim – długość tej granicy wynosi 480 kilometrów. My, Kurdowie na wyzwolonych terenach Kurdystanu wprowadziliśmy system kantonów. Obecnie mamy trzy takie kantony i każdy z nich posiada własną kobiecą armię. A ponadto oczywiście funkcjonuje dowództwo kobiecych oddziałów do którego należę.
Czy kobiety w oddziałach żyją w warunkach wojennych? Są tam na co dzień oderwane od swoich rodzin? Czy należą do nich tylko niezamężne młode kobiety czy także żony i matki?
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nasze wysiłki popierają wszyscy Kurdowie w Syrii. Prawdą jest, że mamy w swych szeregach również matki. Patrolują one swoje wioski i miasta, nie posyłamy ich jednak na front. Jednak front jest zmienny i nie wiemy w którym miejscu jakiś islamski zwyrodnialec – tak ich nazywamy a w Europie mówi się o nich jak o islamskich bojownikach – zaatakuje. Są to samobójcy, wiele jest takich samobójczych ataków. Są u nas na porządku dziennym. Zabijają kobiety i dzieci i sprzedają ich organy. To nie są ludzie, to ludzcy zwyrodnialcy. Mamy też kobiece oddziały chroniące domy. Nikogo do niczego nie zmuszamy, jesteśmy armią ludową. Kiedy dziewczęta zadecydują, ze chcą walczyć na froncie przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu, to przedtem odbywają specjalne szkolenia i ćwiczenia.
Gdzie i kiedy narodziło się Państwo Islamskie? Z czego powstało?
Wyobrażenie o Państwie Islamskim, jakoby powstało jak grzyby po deszczu jest mylące. Zaczęło się organizować zanim w Syrii wybuchła wojna domowa. Dziesiątki lat przed tym. Jego zwolennicy czekali na okazję, na właściwy moment, a gdy on już nastąpił pokazali kim są. Charakterystyczne jest to, że tzw. Państwo Islamskie do dziś nie atakuje państwa. Atakuje obywateli, to ludność jest jego celem.
Ta radykalna organizacja zyskuje poparcie także ze strony niektórych arabskich obywateli zagranicą. Czym tzw. Państwo Islamskie ich przyciąga, dlaczego je popierają?
Europa powinna takie pytanie postawić sama sobie, podobnie jak i USA. Ja widzę tu ideologię. Jest to ideologia islamska, ideologia popełniająca zbrodnie na przekór humanizmowi ludzkości. Dlaczego niektórzy ludzie w Europie czy w USA wykazują taką tendencję, aby tę ideologię popierać? Znalezienie na to odpowiedzi to pytanie zadanie dla europejskich socjologów.
Państwo Islamskie stanowi obecnie niebezpieczeństwo przede wszystkim dla Bliskiego Wschodu. Czy może się rozszerzyć także na Europę? Na świat?
Przecież jest to podstawowy cel tzw. Państwa Islamskiego. Bliski Wschód ci zwyrodnialcy traktują jak obiekt ataku, jak główną wojnę. Lecz ich ostatecznym celem jest kontynent niewiernych. Jest tylko kwestią czasu, kiedy Państwo Islamskie przeniknie do Europy lub USA. Na początku, przed dwoma laty, ci „legioniści”, którzy przybywali z Europy, w tym z Rosji, z USA czy Australii byli wysyłani do walki jako bojownicy Państwa Islamskiego. W kilka miesięcy później nastąpiła zmiana. Ci ludzie już aktywnie nie walczą. Dlaczego? Przede wszystkim z tego powodu, aby przypadkiem nie polegli w boju. Są skoncentrowani w kilku bazach i ćwiczeni do walki w Europie.
Do Europy codziennie zmierzają tysiące uchodźców. Czy Europa nie docenia niebezpieczeństwa, jakie się z tym wiąże? Wśród tej wielkiej liczbie imigrantów mogą być także bojownicy tzw. Państwa Islamskiego.
Trzeba sobie postawić pytanie jak to niebezpieczeństwo odczuwają europejskie narody a jak europejskie państwa.
Czy jest tu jakaś różnica?
Przypuszczam, że jest różnica diametralna.
Zatem jaka i dlaczego?
Każdy naród obdarzony jest instynktem i wyczuwa niebezpieczeństwo prędzej niż państwo, lecz właśnie państwo jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo swoich obywateli. Nie mam wątpliwości co do tego, że narody w Europie wyczuwają niebezpieczeństwo jakie im grozi ze strony Państwa Islamskiego. A sprawą państw europejskich jest to, kiedy zaczną dostrzegać obawy, strach swoich własnych obywateli i podejmą kroki zaradcze. Jestem przekonana, że państwa europejskie niebezpieczeństwo to w istocie lekceważą.
Na podstawie czego tak pani twierdzi?
Sądzę tak też według tego jak się odnoszą europejscy przedstawiciele do nas. Wiedzą, że jesteśmy jedyną siłą na Bliskim Wschodzie, która walczy przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu, ale widocznie państwa europejskie jeszcze nie dostrzegają tego, że PI zagraża również krajom europejskim. Gdyby to brały pod uwagę, to by już dawno zaczęły nas wspierać. Interpretuję to sobie tak, że obywatele naprawdę wyczuwają to niebezpieczeństwo. Wierzcie mi, europejscy obywatele są w istocie bardziej wyczuleni niż europejskie państwa.
Co się musi wydarzyć, żeby Europa zaczęła dostrzegać, że jej także grozi niebezpieczeństwo?
Mam uzasadnione poczucie, że jest potrzeba, żeby w końcu Unia Europejska i Stany Zjednoczone się obudziły. Niechętnie o tym mówię i mówi o tym z ciężkim sercem, ale trzeba, żeby same przeżyły jakąś tragedię. Tak jak gdyby tragedia, styczniowa masakra w redakcji satyrycznego pisma Charlie Hebdo w Paryżu, której skutkiem było 12 martwych i dziesięć rannych osób, nie wystarczyła do tego przebudzenia się. Mamy dostateczną ilość dowodów na to, że Państwo Islamskie już ma swoje komórki na terenie Europy. Jesteśmy skłonni i zdolni stosowne dokumenty przekazać w imię naszych wspólnych ludzkich wartości. Obecnie Państwo Islamskie stara się te swoje desanty w Europie wzmocnić. Jeśli chcemy walczyć z tym złem, z tym zbrodniczym ruchem, jeśli chcemy, żeby jego członkowie nie popełniali takich samych zbrodni w Europie, jak to czynią u nas, to mamy przed sobą dwa rozwiązania. Albo będziemy istotnie mieć pieczę nad uchodźcami i prowadzić wśród nich selekcję, co jednak jest bardzo uciążliwe, a nawet powiedziała bym, że niemożliwe, albo też musimy zniszczyć Państwo Islamskie tam, gdzie ono powstało, gdzie działa. Jest to o wiele łatwiejsze zadanie zarówno dla państw europejskich, jak i USA.
Jakiej pomocy o Europy a właściwie od całego świata bojownicy walczący przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu najbardziej potrzebują?
Prawdą jest, że USA i Sojusz Północnoatlantycki w ostatnich miesiącach współpracują z nami i nam pomagają.
Konkretnie jak?
Pomagają nam niestety tylko w formie wsparcia lotniczego, lecz jest to zdecydowanie za mało, abyśmy mogli zniszczyć Państwo Islamskie. Myślę, że europejscy i amerykańscy eksperci wojskowi również mają tego świadomość. Myśmy rozpoczęli walkę z Państwem Islamskim dysponując najbardziej prymitywnym uzbrojeniem, a chcę podkreślić, że PI w odróżnieniu od nas ma najbardziej nowoczesną broń. Mam nadzieję, że świat już wie jak jesteśmy zdeterminowani w walce przeciwko tym terrorystycznym zwyrodnialcom, lecz do tego, abyśmy mogli być skuteczni potrzebujemy co najmniej minimalnie nowoczesnego uzbrojenia piechoty. Nie chcemy żadnych rakiet itp., chodzi nam o to, abyśmy mogli zniszczyć broń jaką posiadają bojownicy Państwa Islamskiego. Oni mają do dyspozycji amerykańskie samochody terenowe hummery a także inne nowoczesne uzbrojenie, które zrabowali itp. Jednak przeciwko nowoczesnemu uzbrojeniu nie sposób walczyć tylko przy pomocy Kałasznikowa. Chciałabym wierzyć, że dziś już nikt nie ma wątpliwości co do tego, że walczymy nie tylko o nas, ale też o Europę, o USA, o wartości jakie wspólnie wyznajemy.
Wrócę jeszcze do pytania o to jakiej jeszcze konkretnej pomocy byście od krajów europejskich przede wszystkim oczekiwali?
Byłoby niezwykle ważne, gdyby Europa pomogła nam w tym, aby nasi ranni bojownicy mogli znaleźć odpowiednią lekarską opiekę. Leczenie naszych rannych w Europie stanowiłoby dla nas olbrzymią pomoc. My przecież nie mamy żadnych placówek zdrowotnych, nie mamy dostatecznej liczby fachowców ani wyposażenia zdrowotnego i leków. Może to co mówię nie brzmi dostatecznie wyraźnie, lecz w istocie oznacza to, że część rannych jest skazana na śmierć a z waszą pomocą mogłaby przeżyć. Ze szpitali w bombardowanych kurdyjskich miastach nie zostało już nic i Europa o tym wie. Mamy setki rannych i Europa może im pomóc, wielu z nich może uratować życie. Na co więc Europa czeka? Dlaczego nie wyciągnie do nas pomocnej dłoni? Dlaczego nie pomoże nam wyleczyć naszych rannych, przecież natychmiast po wyleczeniu powróciliby do walki. Na oczach całego świata wyzwalaliśmy każdy kurdyjski obszar. Jednak z drugiej strony, nie wyzwoliliśmy ich ze swego rodzaju poddaństwa ze strony Państwa Islamskiego, które podczas swojego „pobytu” umieścił u nas tysiące min. Tylko w wyzwolonym mieście Kobane, gdzie działa nasz oddział kobiecy, spośród mieszkańców, którzy zmuszeni byli do jak najszybszego opuszczenia miasta a następnie wracali do domu zginęło 130 dzieci i kobiet ponieważ trafiły na miny! Jest w tym coś strasznego, przecież te osoby zginęły już w mieście oczyszczonym z wrogów z Państwa Islamskiego! Ale ci jeszcze zostawili po sobie śmiercionośne zasadzki na ludzi, którzy przeżyli i wracali do swych domów. A przecież Europa ma urządzenia przeznaczone do niszczenia min. Wiemy, że nie są one specjalnie kosztowne. Wiemy też, że w byłej Czechosłowacji były one produkowane. Dlaczego nie przyślecie nam dwóch lub trzech takich wykrywaczy min, aby można było wyczyścić miasto i jego okolice tak, żeby mieszkańcy mogli bez strachu wracać do swych domów i nie musieli emigrować?
To o czym pani mówi brzmi logicznie, lecz przyznam się, że nie wiem jak mam zareagować…
Europejskie państwa NATO i USA wspomagają i, według posiadanych przeze mnie informacji, będą przy pomocy wszelkich możliwych środków nadal wspierać tzw. syryjską opozycję. Ale ja się pytam: co robiła syryjska opozycja do dnia dzisiejszego? Jedynie inkasuje pieniądze, mieszka w luksusowych hotelach w Istambule lub w różnych państwach arabskich, żyje jak nowobogaccy a faktycznie handluje nieszczęściem, które jest u nas. My, w odróżnieniu od nich, już drugi rok walczymy niemal gołymi rękami i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie pokonać Państwo Islamskie. Do dnia dzisiejszego nie dostaliśmy żadnej pomocy dla naszych rannych. Nie jest tajemnicą to, że dwudziestu poległych Kurdów pochodzących z Turcji, którzy walczyli razem z nami i polegli na naszej ziemi nie mogło, zgodnie z naszą tradycją, powrócić do swojego kraju, aby tam zostać pochowani. Turcja ich ciał do siebie nie wpuściła i to na oczach całego świata. Nikt nie protestował.
Czyżby państwa europejskie nie miały dość środków, aby nam pomóc? My przecież walczymy z tymi zwyrodnialcami. Nie rozumiem tego. Odwiedzałam Europę już kilkakrotnie i zawsze apelowałam o to gdziekolwiek byłam, we Francji, we Włoszech a teraz w Republice Czeskiej. Dlaczego taka zwyrodniałą rzeczywistość Europa ignoruje? Czyż tutejsi naukowcy, socjolodzy, teolodzy, politolodzy a także politycy nie rozumieją, że chodzi tu o wojnę ideologiczną? Jest to ideologiczna, religijna wojna Państwa Islamskiego przeciwko nieislamowi, przeciwko niewiernym. Europa to według ich ideologii niewierni, dlaczego więc Europa nie wierzy, że jako kraje niewiernych jest celem ze strony Państwa Islamskiego? Nie tylko państwa Unii Europejskiej, lecz też i dalsze – Ukraina, Białoruś, Rosja są celem PI. Życzę z całego serca, aby Europejczycy przestali żyć we śnie i w końcu zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwo i jego zwyrodnialstwo.
Czy zatem jedynym sposobem aby zlikwidować tzw. Państwo Islamskie, jest wspólna walka wszystkich aż do jego całkowitego zniszczenia zanim zacznie się ono rozłazić?
Innego rozwiązania nie widzę. Nie ma sensu stawianie murów, ponieważ i tak zawsze znajdą oni drogę. A nie zapominajmy, że nasz los jest wspólny.
To musi nam pani wyjaśnić. Jak pani to rozumie?
Jeżeli Państwo Islamskie jest państwem niosącym śmierć, to znaczy, że mamy wspólny los. Zanim rozpoczną się jeszcze większe przerzuty, takie przerzuty już są. Trzeba je zniszczyć zanim nie będą one do opanowania.
Pani Nesrin, patrzę się na pani dziecięce ręce. Nie mogę sobie wyobrazić, że wezmą do ręki broń.
Czerpiemy naszą siłę z naszej wiary w wolność, w demokratyczne społeczeństwo i państwo prawa. Jest to nasza miłość do wolności Nie chcemy już żyć jak niewolnicy, jak uciśniony naród. Jako kobieta uciśnionego narodu także i ja chcę żyć swobodnie a ze mną wszystkie kobiety.
Do Europy przybywa wielu syryjskich obywateli. Czy przybywają tylko na jakiś czas czy też większość z nich zostanie tu i nigdy do swoich domów nie powróci?
Weźmy kurdyjski kodeks. Kto ma w sobie miłość do swej ojczyzny, ten powróci do domu. Ale kiedy do Europy przybywa rodzina z dziećmi, to dla niej ten nowy dom jest prawdziwym domem. Istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do uczuciowego rozbicia rodzin, jedni będą tu w swoim domu a inni w snach tam, gdzie się urodzili i spędzili dużą część życia.
Dziękuję za rozmowę.
tłumaczenie: Bolesław K. Jaszczuk
Wywiad ukazał się w czeskim lewicowym dzienniku „Haló noviny” przed ostatnimi zamachami w Paryżu.