Coraz to z ciebie, jako drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolnym
Czy to co twoje ma być zatracone ?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą ? – czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie…..
Cyprian Kamil Norwid („Za kulisami”)
16 grudnia 1922 w czasie otwarcia wystawy w warszawskiej Zachęcie, obecny tam Eligiusz Niewiadomski, kiepski malarz, wykładowca akademicki (Politechnika Warszawska i Akademia Sztuk Pięknych),i krytyk sztuki, społecznik, uczestnik walk o niepodległość Polski, sympatyk radykalnych ruchów nacjonalistycznych, kierownik Wydziału II malarstwa, rzeźby i sztuk zdobniczych w Ministerstwie Sztuki i Kultury oddaje w kierunku prezydenta RP trzy strzały z rewolweru w wyniku których Gabriel Narutowicz zginął na miejscu. Niewiadomski nie bronił się i nie próbował uciec. Policja od razu go aresztowała.
30 grudnia 1922, w pierwszym dniu procesu, Niewiadomski został skazany przez sąd na karę śmierci, której sam dla siebie zażądał. W czasie procesu przyznał się, że przez pewien czas nosił się z zamiarem wykonania zamachu na Józefa Piłsudskiego, uznając go głównym winowajcą demokratycznego i lewicowego rozkładu, który toczył jego zdaniem Polskę; zrezygnował z tego w momencie, gdy przeczytał w gazecie, że Józef Piłsudski zadeklarował, że nie zamierza się ubiegać o urząd Prezydenta RP. Pomysł dokonania zamachu powrócił w świadomości Niewiadomskiego po wyborze Gabriela Narutowicza (9.12.1922) na to stanowisko Prezydenta II RP.
Mija więc niebawem rocznica – 95-ta – tego haniebnego aktu terroru, czczonego jako coś wzniosłego, patriotycznego, godnego promocji oraz admiracji. Pogrobowcy endecji i prawicowi ultrasi kultywują po dziś dzień Niewiadomskiego jako bohatera i obrońcę Ojczyzny. Wyrok na zabójcy Narutowicza (skazanego na karę śmierci) wykonano już w końcu stycznia 1923 roku.
* * *
Wsadziłem pistolet Z-88 za pasek z tyłu moich spodni i podszedłem do niego. Nie chciałem strzelać w plecy, więc zawołałem: Mister Hani. Odwrócił się, a ja wyciągnąłem pistolet i strzeliłem w niego. Kiedy się przewracał, strzeliłem drugi raz. Tym razem w głowę. Kiedy upadł na ziemię, oddałem jeszcze dwa strzały w skroń. Zaraz potem wsiadłem do samochodu i odjechałem stamtąd najszybciej, jak to było możliwe. Tak zeznawał na procesie (Pretoria, rok 1993) Janusz Waluś, rodowity góral z Zakopanego (rocznik 1953), emigrant polityczny z Polski, biały suprematysta i rasista z RPA, zabójca jednego z czołowych działaczy Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) i Komunistycznej Partii RPA (SACP) Martina Thembisile (Chrisa) Haniego. Zabił go z zimną krwią, na oczach jego małoletniej córki, w dniu 10.04.1993.
Wraz z nim wyrok dożywotniego więzienia (pierwotny wyrok – karę śmierci – zamieniono z racji zniesienia tej kary po upadku apartheidu w RPA) odbywa Clive Derby-Lewis, inspirator i promotor tej zbrodni, były deputowany do parlamentu RPA z ramienia Partii Konserwatywnej.
Dziś, po nieudanych zabiegach polskiej prawicy (już za rządów poprzedniej koalicji PO-PSL Ministerstwo Sprawiedliwości RP nieoficjalnie sondowało kanałami dyplomatycznymi możliwość przeniesienia Walusia do zakładu karnego w Polsce) i ultra-prawicy, reprezentowanej przez środowiska ONR-u, Młodzieży Wszechpolskiej, Kukiz’15, gremia tzw. „kiboli piłkarskich” – a nieoficjalnie też i PiS-u (Ministerstwo Sprawiedliwości pod rządami Zbigniewa Ziobro wykonywało podobne zabiegi jak czyniła to poprzednia koalicja) – prawicowo-mainstreamowe media gloryfikują Janusza Walusia jako niezłomnego bojownika anty-komunistycznego i ostatniego „żołnierza wyklętego” (w bestialstwie i wymiarze terroru nie odbiegł on zbytnio od „gierojów” w rodzaju „Ognia”, „Burego” czy „Łupaszki”). Po ostatecznej decyzji Ministra Sprawiedliwości RPA Janusz Waluś pozostaje do końca swych dni w wiezieniu południowoafrykańskim.
Dziś skandalem można nazwać upamiętnienie Walusia w formie umieszczenia go jako honorowego patrona V Halowego Turnieju w Łodzi. Taka decyzja jest ewidentną apologią tego czynu, czyli morderstwa popełnionego z pobudek rasistowskich, politycznych, ksenofobicznych. Jest po prostu pochwałą zbrodni. Waluś nie zrobił w swoim życiu nic innego, co mogłoby przynieść mu jakąś sławę i nie wyraził (jak zaznacza stanowisko władz sądowniczych w RPA) jakiejkolwiek skruchy. Co na to władze samorządowe Łodzi?
* * *
„Bardzo chciałbym pomóc kolorowym ale Biblia głosi, że nie mogę tego uczynić” – zauważył Absalom W. Robertson (1887 – 1971), kongresman (1933–46) i senator (1946–66), amerykański ze stanu Wirginia z ramienia Partii Demokratycznej reprezentujący religijną wspólnotę tzw. południowych baptystów. Mentalność religijnych fundamentalistów i różnego rodzaju ultraprawicowych oprawiona zazwyczaj jest szowinistycznymi, choć elegancko zdobionymi ramami, wyszukaną retoryką staro- bądź nowotestamentową, koraniczną lub talmudyczną (w zależności od potrzeb) frazeologią okraszoną obficie pojęciami o wolności, swobodach, demokracji, miłości bożej, tradycji, wartościach etc. A są to poglądy i opis świata z pogranicza skrajnej ksenofobii i nietolerancji, podpadające zazwyczaj pod definicję faszyzmu.
95. rocznica zamachu na pierwszego Prezydenta RP w połączeniu (ciekawi mnie czy odbędą się jakieś egzekwie na cmentarzu przy grobie Eligiusza Niewiadomskiego i czy obecna władza coś „bąknie” na ten temat potępiając ten bezprzykładny akt terroru i politycznej nienawiści) z gloryfikacja terrorystów w rodzaju Eligiusza Niewiadomskiego i Janusza Walusia zmusza do zadumy nad kondycją polskiej sceny publicznej. Zwłaszcza tej lokalizującej się w centrum i na prawo od niego: czy moralizatorzy z Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej.pl, a także spadkobiercy Witosa – PSL, zdobędą się na równe potępienie tych obu, opisanych w felietonie wydarzeń, których niechlubnymi bohaterami są nasi Rodacy.
Obaj wspomniani „herosi” polskiej prawicy, by pozostać w poetyce Cypriana K. Norwida – motto niniejszego materiału – muszą być traktowani jako toksyczny i godny najwyższego potępienia, rozwiewany przez wiatry historii cywilizowanego świata, popiół. W bezeceństwie którego świecą „dyjamenty” ich ofiar.
Tekst pochodzi ze strony portaltrybuna.pl