Osoby komentujące przemowę prezydenta Andrzeja Dudy z okazji święta 3 maja zajmowały się przede wszystkim jego ambicjonalnymi projektami dotyczącymi referendum konstytucyjnego. Ich uwadze umknęło natomiast to, że prezydent w jednym zdaniu powiedział coś, co jest niezgodne z faktami historycznymi czyli inaczej mówiąc: po prostu wcisnął kit. Stwierdził mianowicie, iż warszawski Zamek Królewski został „odbudowany rękami patriotów po II wojnie, mimo braku silnego wsparcia ze strony komunistycznych władz”. Decyzję o odbudowie Zamku podjęło w styczniu 1971 r. Biuro Polityczne KC PZPR. Jeśli nie było to silne wsparcie, to co?
Od momentu podjęcia tej decyzji przez tzw. komunistyczne władze upłynęło zaledwie 47 lat. Wciąż jeszcze żyje niemało ludzi, który te czasy doskonale pamiętają. Niektórzy z nich osobiście przyczynili się do odbudowy zamku. W sposób czynny – pracując fizycznie czy pełniąc dyżury w Obywatelskim Komitecie, bądź biernie – wrzucając pieniądze do ustawionej na Placu Zamkowym skarbonki. Andrzej Duda urodzony w 1972 r. ma prawo tego nie pamiętać. Jednak przygotowując się do okolicznościowego przemówienia powinien – on sam lub ktoś, kto mu w pisaniu tego przemówienia pomagał - przynajmniej zajrzeć do źródeł historycznych.
Osoby przyzwyczajone do antykomunistycznej retoryki elit rządzących i usłużnych pomagierów z tzw. kręgów opiniotwórczych powinny też w wystąpieniu prezydenta dostrzec logiczną niekonsekwencję. Skoro PRL była totalitarnym państwem rządzonym żelazną ręką przez partię, to w takich warunkach nie byłaby możliwa budowlana samowolka w postaci potężnej inwestycji w centrum Warszawy. Nawet przy braku silnego wsparcia.
Wiadomo, że wciskanie kitu jest nieodłączną cechą prorządowej propagandy. Wiadomo też jakie zadania ma do spełnienia tzw. polityka historyczna, której celem jest kształtowanie jednostronnie negatywnego wizerunku PRL. I w tej logice mieści się wystąpienie prezydenta Dudy. Jednak przykład Zamku Królewskiego został tu dobrany wyjątkowo nietrafnie. Ale czy można się temu dziwić skoro żyjemy w państwie, gdzie czołową rolę odgrywają propagandowi partacze do spółki z niedoukami?
Przy okazji trzeciomajowego święta rodzina Dudów dwukrotnie pojawiła się w mediach, drugi raz za sprawą prezydenckiej małżonki. Otóż złożyła ona kurtuazyjną wizytę protestującym na terenie Sejmu opiekunkom osób niepełnosprawnych. Wizyta ta miałaby jakiś sens, gdyby pani Agata Kornhauser-Duda podjęła się roli mediatora mimo tego, że jest zwykłą obywatelką nie pełniącą żadnej funkcji państwowej. Tymczasem nie tylko politycy prorządowi, lecz także opozycyjni pozytywnie oceniają to wydarzenie dostrzegając tu ciepłą twarz drugiej połowy głowy państwa. Cóż jednak poza słowami zrozumienia mogła przekazać pani prezydentowa, co oprócz sloganów mających świadczyć o jej wrażliwości społecznej? Według oficjalnego komunikatu kancelarii Prezydenta „rozmawiała z protestującymi o ich problemach i konieczności głębokiej analizy funkcjonujących obecnie rozwiązań” uzasadniając to tym, że „potrzeby dnia codziennego osób z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunów są przedmiotem troski Pierwszej Damy”. Równie dobrze z protestującymi mógłby się spotkać krawiec Kazimierz Fabisiak. Jednak niestety nie został zaproszony. Podobnie jak w przypadku prezydenckiej przemowy, również i tu mamy do czynienia ze zwykłym propagandowym kitem. I tym się on różni od innych, że jest to kit świąteczny.
fot. Wikimedia Commons