Była to największa spontaniczna demonstracja w historii miasta od października1956 roku.
Protestujący zebrali się w kilku punktach, aby połączyć się w jeden marsz przez centrum miasta. Dominowały hasła wyrażające oburzenie działaniami rządu PiS i podległego mu politycznie Trybunału Konstytucyjnego. Maszerujący dobitnie wyrażali się o rządzących skandując między innymi : „trzeba było nas nie wkurwiać!”.
W proteście uczestniczył kilkusetosobowy Blok Socjalny tworzony przez działaczy i działaczki PPS, KPP, RSS, Zawiązku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Związkowej Alternatywy, Stowarzyszenia Historia Czerwona i innych grup lewicowych. Blok szedł pod hasłami społecznymi, przypominającymi, że zakaz aborcji odbije się przede wszystkim na kobietach z grup społecznie wykluczonych. Blok Socjalny przeszedł spod kancelarii Prezesa Rady Ministrów na Rondo de Gaulle'a, gdzie połączył się z główną demonstracją.
W kilku miejscach marsz próbowali zakłócić neofaszyści. Rzucali między innymi w tłum racami i próbowali atakować mniejsze grupy demonstrantów między innymi rozpylając gaz pieprzowy. Działali przy początkowej bierności policji, która włączyła się gdy napastnicy zostali przy rondzie de Gaulle'a odparci przez antyfaszystów. Policja zatrzymała później w okolicy miejsca starć 35 członków bojówek pseudokibiców. Przy niektórych z nich znaleziono niebezpieczne przedmioty, w tym broń białą.
Przed kościołami znajdującymi się na trasie demonstracji władze wystawiły kordony Żandarmerii Wojskowej. Pojawiły się także niewielkie grupki skrajnej prawicy, nazywające się „obrońcami kościołów”, odpowiadające na wezwanie partii rządzącej do tworzenia bojówek.
Marsz przeszedł z centrum miasta pod dom prezesa PiS i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego przy ul. Mickiewicza 49. Tam został zatrzymany przez liczne kordony policji.
Mieszkańcy miasta w wielu miejscach wyrażali poparcie dla postulatów demonstrujących. Wywieszali między innymi antyrządowe transparenty i pozdrawiali tłum.