3 kwietnia na Słowacji odbędą się wybory prezydenckie. Wyborcy wypowiedzą się także w organizowanym jednocześnie referendum czy są za odwołaniem gabinetu premiera Mikuláša Dzurindy i rozpisaniem przedterminowych wyborów parlamentarnych. Referendum na wniosek podpisany przez 600 tys. obywateli zarządził prezydent Rudolf Schuster, który niedawno zapowiedział, że zamierza się ubiegać o reelekcję. Aby referendum było ważne, frekwencja musi wynieść 50%. Z badań opinii publicznej wynika, że chęć wzięcia udziału w głosowaniu deklaruje około 60-65% badanych, zatem należy się spodziewać rychłego odwołania centroprawicowego rządu.

Jeśli chodzi o wybory prezydenckie, to trudno wskazać w nich zdecydowanego faworyta. Największe szanse daje się czterem kadydatom. Są wśród nich: obecny minister spraw zagranicznych Eduard Kukan zgłoszony przez rządzącą Słowacką Unię Chrześcijańską i Demokratyczną, kontrowersyjny były premier Słowacji Vladimír Mečiar (lider Partii Ludowej-Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji HZDS), kandydat opozycji Ivan Gašparovič oraz urzędujący prezydent Schuster. Wobec dużej liczby kandydatów i rozłożenia się głosów wyborców, można spodziewać się, że żaden z kandydatów nie uzyska większości w pierwszej turze i konieczne będzie rozpisanie drugiej tury wyborów.

W przypadku odwołania gabinetu Mikuláša Dzurindy i rozpisania nowych wyborów, prawdopodobnie wygrałaby je partia SMER (Kierunek) - ugrupowanie Roberta Fico (na zdjęciu, w środku), do złudzenia przypominające polską Samoobronę. SMER krytykuje poczynania rządu Dzurindy i wszystkie poprzednie rządy niepodległej Słowacji, prywatyzację i złą politykę względem Unii Europejskiej. Sondaże dają partii SMER około 30-procentowe poparcie. Dużym poparciem cieszy się także HZDS oraz Komunistyczna Partia Słowacji i to właśnie lewica utworzy zapewnie nowy rząd słowacki.

Decyzję o wprowadzeniu podatku liniowego rząd Dzurindy podjął w połowie ubiegłego roku, wkrótce po tym, gdy Słowacy opowiedzili się w referendum za przystąpieniem do Unii Europejskiej. W miejsce pięciu stawek podatkowych wprowadzono jedną, 19-procentową, równą dla firm i osób fizycznych. Tyle samo wynosi podatek VAT.

Na zmianach, które oznaczają mniejsze wpływy do budżetu, skorzystali najbogatsi, a straciła większość społeczeństwa. Ubytek dochodów państwa rząd Dzurindy pokrył częściowo ograniczeniem wydatków na cele socjalne.