Noam Chomsky: Terrorystyczne zamachy na USA dotkną głównie biednych i uciskanych całego świata. To prezent dla zarówno amerykańskiej jak i izraelskiej skrajnej prawicy. A odwet będzie takim samym prezentem dla Bin Ladena. Planowana odpowiedź jest dokładnie tą, na którą czeka on i jego przyjaciele. Tą, która przyniesie im masowe poparcie i która pociągnie za sobą nowe, być może gorsze, zamachy. Tą, która zintensyfikuje wojnę.
Spójrzmy na przykład w mniejszej skali - Irlandię Północną. Tam po obu stronach barykady znajdziemy jastrzębie - ludzi u władzy, beneficjentów status quo. To oni nakręcają spiralę przemocy, choć to nie oni pociągają za spust i nie oni giną. Śmierć ludzi po ich stronie daje im jedynie więcej okazji do zabijania. Odnieśmy to teraz do poziomu superpotęg i samobójczych zamachów, których nie można powstrzymać. Jedynie jastrzębie obu stron czerpią korzyści, cierpi reszta.
USA planuje w tej chwili wojnę typu, do którego Zachód jest przyzwyczajony, tj. będzie chciało przypuścić masowy atak. Problem jednak w tym, że tym razem wszystko wyglądać będzie prawdopodobnie inaczej. To jest to, czego Bin Laden i jemu podobni oczekują - masowych ataków. Odpowiedzą prawdopodobnie nowymi zamachami terrorystycznymi. Takich zdarzeń jak te we wtorek nie da się powstrzymać. Chociaż cała siła powietrzna Stanów była we wtorek pod ręką, nikt nie mógł nic zrobić. [Terroryści] byli samobójcami, doskonale przygotowanymi na śmierć. W 1983 samobójcza próba zamachu zlikwidowała największą siłę militarną Libanu. To nie był nic nie znaczący fakt - nikt nie może zatrzymać takich zdarzeń.
Nie chcę nawet wspominać o rodzajach zagrożeń, jakie - jeśli tylko się zastanowić - rysują się całkiem wyraźnie. Jak trudno np. byłoby przenieść siedmiokilogramową bombę plutonową przez meksykańską lub kanadyjską granicę [USA]? Czy byłoby to powyżej Twoich możliwości, czy moich, czy zorganizowanych terrorystów? Przed takimi problemami jesteśmy właśnie stawiani.
To, co stało się we wtorek to niewątpliwie wielka tragedia. Ale to również typ terroru, który dotyka większość świata; np. zniszczenie połowy zasobów farmaceutycznych Sudanu (przez naloty amerykańskich samolotów w odpowiedzi na zamachy Bin Ladena w 1998 roku). To biedny afrykański naród... Co się stało po zniszczeniu tych zasobów? Cóż, nikt na Zachodzie o to nie dba. Ale gdy próbować uzmysłowić sobie śmiertelne żniwo tej akcji - wychodzi, że w wyniku nalotów zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Kogo to obchodzi? To świadczy o tym, jak ludzie są świadomi rozgrywającej się historii.
La Jornada: Czy to nowy rodzaj wojny?
Noam Chomsky: To coś więcej niż nowa wojna. To nowa klasa wojen. Popatrzmy na to jak USA to rysuje: Albo jesteś z nami, albo licz się z możliwością destrukcji. Czy można znaleźć historyczny odpowiednik? Nawet naziści nie posuwali się do takich skrajności. To nowy rodzaj wojny także, jeśli spojrzeć historycznie. Niektórzy pojmują to wszystko jako wydarzenie przełomowe i mają rację. To pierwszy raz w historii USA, od czasu 1812, kiedy zostało zaatakowane ich terytorium. Ludzie używają anologii z Pearl Harbor, ale są w błędzie. W Pearl Harbor Japończycy zaatakowali dwie amerykańskie kolonie - Filipiny i Hawaje. Atak na kolonie to nie to samo co atak na metropolię. USA atakowało obce terytoria; atakowało nawet parokrotnie Kanadę i Meksyk, ale mimo to nikt nie zaatakował USA. Co więcej - to odnosi się nawet do historii Europy. Oczywiście Europę dotknęło wiele potwornych wojen - nigdy jednak nie atakował jej wróg zewnętrzny, Trzeci Świat, ex-kolonie - atak zawsze przychodził z Europy.
Przełomowe jest niewątpliwe to, że po raz pierwszy w historii ofiary odpowiadają atakiem. Kiedy Europa czy USA zostały zaatakowane przez ludzi ze swoich kolonii, z terenów swojej dominacji? Historycznie to zupełna nowość. Kiedy Wielka Brytania podbiła większość świata, większość świata nie zaatakowała Anglii. Czy Meksyk zbombardował USA, kiedy połowa jego terytorium została zajęta? Mogę sobie wyobrazić, że byli w stanie to zrobić. Powiedzmy, Nikaragua mogła zrzucić bomby na Waszyngton. Ale to się nie zdarzyło. Są po złej stronie barierki i ludzie są przekonani, że to jest właśnie to miejsce, gdzie powinni stać. To dlatego w Stanach jest taka histeria, kiedy Palestyńczycy odpowiadają na ataki Izraela. Ludzie myślą, że powinni trzymać wszystko w obrębie terytoriów pod wojskową okupacją. To w ten sposób historia pracuje dla Europy i USA.
La Jornada: Czy są więc jakieś alternatywy dla tego konfliktu?
Noam Chomsky: Oczywiście. Alternatywą jest zwrócenie uwagi, dlaczego doszło do zamachów. Nikt tego pytania nie zadał sobie w artykułach New York Timesa: [w ich przekonaniu] szaleńcy zaatakowali nas ponieważ jesteśmy tacy wspaniali. Ale wyjaśnienie leży, rzecz jasna, gdzie indziej.
Napastnicy doprowadzili do wielkiej tragedii w odpowiedzi na tragedie, za które jesteśmy odpowiedzialni my. I teraz spirala ma się nakręcić. Jeśli pomyśli się o jakimkolwiek rejonie Bliskiego Wschodu od razu można zacząć liczyć zbrodnie, jakich doznał z naszej strony. To nie ma żadnego znaczenia tutaj - nikt na Zachodzie nie zajmuje się takimi rachunkami, ale to nie znaczy, że nie ma to znaczenia dla ofiar tych zbrodni.
Popatrzmy np. na Irak w przeciągu ostatniego dziesięciolecia. Kiedyś był to najbardziej rozwinięty kraj w świecie arabskim, na którego czele stał potwór, ale potwór, którego wspierał Zachód. USA i Wielka Brytania wspierały go, kiedy popełniał swoje najgorsze zbrodnie. Ale w ostatnich 10 latach ten kraj został zdewastowany tak, że w tej chwili jest jednym z biedniejszych na świecie. To nie Saddam Hussein został zdewastowany... To irakijska populacja ucierpiała. Jak wielu zmarło? Nawet nie wiemy. Dwa lata temu, Madeleine Albright przyjęła liczbę pół miliona dzieci, zmarłych w wyniku amerykańskich sankcji. Powiedziała wtedy: To wielka cena, ale byliśmy na nią przygotowani. Nie znaczy to jednak, że przygotowani byli Irakijczycy czy ludzie z tego regionu. Na Bliskim Wschodzie ludzie to pamiętają.
W Libanie izraelskie ataki, wspierane przez USA, zabiły prawdopodobnie 40 czy 50 tysięcy ludzi w ciągu ostatnich 20 lat. No i znowu można powiedzieć - kogo to obchodzi? Ale ludzi z Bliskiego Wschodu wciąż to obchodzi. Albo spójrzmy na terytoria okupowane. Można tam usłyszeć izraelskie helikoptery i odrzutowce, atakujące cywilne dzielnice i doskonale wiadomo, że ten sprzęt pochodzi z USA i został sprzedany dokładnie w tym celu, do którego jest używany.
I to trwa. Tam ludzie wiedzą, że USA utrudniało osiągnięcie wszelkich dyplomatycznych porozumień opartych na międzynarodowym consensusie: USA po prostu nie pozwoli Izraelczykom wycofać się z terenów okupowanych. Ludzie tamtych regionów doskonale to rozumieją i wiedzą, że podobne przykłady można podawać dalej - z całego świata. W tej chwili około miliona osób głoduje w północnej Nikaragui i południowym Hondurasie, regionach, które również pamiętają, że nie tak dawno temu USA zrobiło tam parę rzeczy.
La Jornada: Co to wszystko znaczy dla USA?
Noam Chomsky: Myślę, że tak jak obecna akcja to prezent dla Osamy Bin Ladena, to co się stało we wtorek to prezent dla amerykańśkich jastrzębi. To znakomita okazja, by nałożyć większą dyscyplinę, więcej represji, promować programy, które oni chcą, żeby były promowane, militaryzować przestrzeń powietrzną, etc. Już dzisiaj Paul Krugman zasygnalizował, że pojawiają się głosy by obniżyć wysokość podatków korporacjom . Wspaniale!
Ogólnie rzecz biorąc, wtorkowa tragedia i reakcja na nią wzmocni najbardziej brutalne i represyjne elementy. Wszędzie. Tak to właśnie działa. Ta dynamika jest znana od dawna.